Tylko mówcie wszystkim!

fot. Geo Dask

Dziś publikuję tekst, który napisałam półtora roku temu i który z różnych powodów nie mógł znaleźć się na blogu wcześniej. Dziś, kiedy już bardziej zwolniona z pracy za przeprowadzenie tej lekcji nie będę i kiedy strajkujemy o lepszą rzeczywistość, myślę że warto odnieść się do jednego z postulatów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, jakim jest dostęp do rzetelnej edukacji seksualnej. Świadomość nie zawsze uchroni nas przed najgorszym, ale na pewno może nam pomóc w odróżnieniu dobra od zła.

Niedługo po emisji filmu „Tylko nie mów nikomu” miałam okazję odbyć rozmowę z dziećmi w przedziale wiekowym 9-13 lat. Nie była może w założeniu łatwa czy przyjemna, ale na pewno niesamowicie potrzebna. Wbrew temu, co można byłoby sądzić, film braci Sekielskich powinien być opowiadany (językiem do tego rzecz jasna dostosowanym!) przede wszystkim dzieciom, gdyż dotyczy zagrożenia związanego właśnie z nimi! Moim celem było nie tyle streszczenie filmu, lecz raczej skuteczne zniechęcenie ich do jego samodzielnego obejrzenia, poprzez ukazanie go jako pozbawionego drastycznych scen i składającego się głównie z rozmów, które mogą dzieci znudzić (co zresztą jest zgodne z prawdą), a także naświetlenie im jasno i wyraźnie ich praw. Dlaczego chciałam je zniechęcić? Otóż dzieci w dzisiejszych czasach często mają niestety niemal niekontrolowany dostęp do internetu i wszystkich pojawiających się w nim treści. Nieprzygotowane na pewne opisy, a równocześnie zachęcone pojawiającym się wszędzie w ostatnich dniach tytułem, mogłyby włączyć film na własną rękę i – nie rozumiejąc połowy – doznać wstrząsu i zostać z tym zupełnie same.
– Kochani, chciałabym z wami dzisiaj porozmawiać o wstrząsającym filmie, o którym jest już głośno, a będzie jeszcze głośniej, więc na pewno o nim usłyszycie lub już słyszeliście.
– O, a jakim?
„Tylko nie mów nikomu”.
– Ja słyszałem!
– Ale super tytuł, a dlaczego taki? Będziemy oglądać razem?
– Niestety nie. Macie rację, tytuł jest znakomity, ale dlaczego taki, wyjaśnię wam dopiero za chwilę. Film jest doskonale zrobiony, ale wykańczający emocjonalnie, dlatego bardzo nie chciałabym, żebyście go zobaczyli. Jest zresztą dokumentalny,  są w nim tylko rozmowy, ale ich treść jest bardzo trudna do zniesienia już dla osób dorosłych. Jednak ja go zobaczyłam też dla was i chcę dziś z wami o tym porozmawiać. Zależy mi, żebyście dziś posłuchali mnie uważnie, bo to, co chcę wam powiedzieć może być dla was trudne, niewygodne i nawet krępujące, ale jest ważne. Zanim powiem wam o samym filmie, muszę wyjaśnić kilka rzeczy. Nie lubicie słowa „seks”, wiem, że was peszy, więc postaram się używać innych sformułowań. „Współżycie”, czy też „akt miłosny”, jest legalnie możliwy tylko między dorosłymi osobami, a także między osobami, które wyrażają na to chęć i zgodę. W praktyce oznacza to, że jeśli są one dorosłe, ale jedna z nich nie wyrazi na takie rzeczy zgody, wymuszenie na niej współżycia nazywamy „gwałtem” i jest to poważne przestępstwo ścigane przez policję. Podobnie w przypadku, gdyby jakaś niepełnoletnia osoba chciała, lub gdyby wydawało jej się, że chce, współżyć z osobą dorosłą, to także w myśl prawa jest traktowane jak gwałt, ponieważ osobie dorosłej nie wolno współżyć z dzieckiem. Teraz mam do was pytanie: jak myślicie, czy jeśli z jakiegoś zachowania może powstać nowe życie, nowy człowiek, to to zachowanie jest ważne, czy nieważne?
– Ważne! – odpowiedziały wszystkie dzieci chórem, choć… po czasie ktoś przebąknął, że „przecież są Durexy”.
– Tak, kochani, bardzo dobrze, że o tym mówicie, oczywiście że są Durexy, ale one nie dają pełnej gwarancji, że kobieta nie zajdzie w ciążę. Zmierzam do tego, że choć biologicznie nie jest to konieczne, jednak składamy się nie tylko z fizyczności, ale też psychiki, nazywanej przez niektórych „duszą” i… bardzo ważne jest w moim odczuciu to, żeby kochać i szanować osobę, z którą się chce współżyć, będąc dorosłym. Naprawdę ważne. No to teraz przejdźmy do filmu. Opowiada on o bardzo trudnym i bolesnym temacie, jakim jest pedofilia. Akurat w nim dotyczy środowiska księży…
– Coś jak „Kler”?
– Tak, tylko „Kler” był wymyślony, a tu dowiadujemy się o historiach prawdziwych. Chcę też, żebyście pamiętali, że nie każdy ksiądz to pedofil. Ten film mówił akurat tylko o przypadkach pedofilii wśród księży, ale pedofila możemy spotkać w każdym miejscu, dlatego tak ważne jest dla mnie to, żebyście mieli świadomość, że żaden dorosły nie ma was prawa: głaskać, przytulać, dotykać, czy całować w sposób, jaki wam nie odpowiada. Nie ma też prawa się przed wami rozbierać, ani kazać się rozbierać wam. W filmie wystąpiły osoby, które mają teraz ok. czterdziestu lat i które kiedy były w waszym wieku, a czasem nawet młodsze, doznały tragedii, jaką było molestowanie ich przez księży. Czyli były dotykane w sposób, który im się nie podobał, wbrew swojej woli. To jest ich dramatem cały czas, choć minęło bardzo wiele lat. Bardzo długo bały się swoich oprawców, nie umiały od nich uciec, a film nazywa się właśnie tak, bo po dramacie, jaki ich spotkał, słyszały zawsze właśnie takie słowa: „tylko nie mów nikomu”. Dlatego bardzo chcę, żebyście mieli świadomość swoich praw i tego, że jeśli – oby nigdy!!! – ktokolwiek zechce zrobić wam krzywdę, macie obowiązek mówić wszystkim! Ale najpierw przede wszystkim musicie uciekać.
– A czy możemy kopnąć takiego dziada między nogi? – to pytanie sprawiło, że urosło mi serce.
– Oczywiście! Ale kolejność jest taka: najpierw staramy się uciec. Jeśli z jakiegokolwiek powodu to nie będzie możliwe, wtedy dopiero można kopnąć między nogi i wtedy uciec.
– A nie lepiej go zabić?
– Nie. Kopiemy go nie po to, by go skrzywdzić, ale po to, żeby go unieszkodliwić i umożliwić sobie ucieczkę, a to różnica. Chcę też, żebyście pamiętali, że tacy ludzie są chorzy. I jak wszystkim chorym należy się im jakiś rodzaj współczucia, choć powinni być najpierw odseparowani od reszty społeczeństwa, a przede wszystkim dzieci, by nie móc ich skrzywdzić. Dlatego takie ważne jest, żeby mówić. Mówić głośno!
– O! A ja oglądałem taki film. I tam był taki pan. Chory właśnie. Tak bardzo. Zostało mu tylko kilka miesięcy życia. I on powiedział tam, że bardzo by przed śmiercią chciał, żeby zaniepokoić? …jego potrzeby… seksualne…
– Zaspokoić jego potrzeby seksualne? – poprawiłam swojego rozmówcę z życzliwym uśmiechem, ale nie roześmiałam się. Wiedziałam, że powiedzenie tego głośno pewnie go sporo kosztowało.
– No właśnie! I przyszła taka pani i to zrobiła. I co pani o tym myśli?
– Hmm… Myślę, że to dość smutne…
– No właśnie, on też tak powiedział, że wolałby ze swoją dziewczyną, gdyby ją miał…
– Ok, powiedziałam wam, że nie składamy się tylko z biologicznej strony, ale…. jesteśmy w jakimś sensie trochę też zwierzętami, a te przecież też współżyją, żeby utrzymać gatunek. W związku z tym, oprócz miłości i szacunku są w nas też czysto biologiczne potrzeby. Pięknie jest to połączyć oczywiście, ale bywa to też trudne. Dlatego powiedziałam, że to smutne. Ale widzisz, była to jednak sytuacja, w której dwie dorosłe osoby się na coś zgodziły. Tragedia, o której był ten film, polegała na tym, że ktoś, kto taką biologiczną potrzebę odczuł, żeby ją zaspokoić, krzywdził dzieci.
Dzieci wyraźnie się ucieszyły z mojego wytłumaczenia rzeczy trudnych. I jakoś chyba uspokoiły.

P.S. Na deser łączę znakomitą szwedzką piosenkę edukacyjną, która może się wydać – ze względu na kontrastującą z tematem wpisu lekkość – nie na miejscu. Pamiętajmy jednak, że jeśli naprawdę chcemy dotrzeć do dzieci, musimy zrozumieć, że ich poczucie powagi sytuacji najczęściej ogranicza się do przerażenia, a  przecież nie chodzi nam o to, żeby je straszyć, tylko uświadomić; świadoma siebie i swojej wartości osoba na pewno nie wstydzi się swojego ciała i seksualności. Ja doszłam do tego wniosku niestety bardzo późno…

Strajk Kobiet Podhale

10 mężczyzn na 10 marca (kwiecień 2019 – marzec 2020)

Analogicznie do tego, co stało się z umieszczanymi na blogu wpisami z okazji Dnia Kobiet, powstał tu równolegle także cykl związany z Dniem Mężczyzn – przybliżam w nim sylwetki panów, którzy najmocniej na mnie wpłynęli w tym roku.

Spis treści:

  1. Dawid Podsiadło
  2. Tomasz Sekielski
  3. Christopher Ciccone
  4. Stanisław Moniuszko
  5. Paweł Mykietyn
  6. Woody Allen
  7. Józef Patkowski
  8. Jerzy Pobocha
  9. Tymon Tymański
  10. Michał Heller

1. Dawid Podsiadło

O mojej wieloletniej fascynacji Dawidem pisałam już przy okazji recenzji jego płyty „Małomiasteczkowy”.

„I złapałam się na tym, że nie wiem właściwie do końca kiedy (choć przecież już druga płyta coś sygnalizowała, ale…) Dawid… stał się mężczyzną. Niby strasznie banalna to prawda, że „dzieci rosną”, ale uświadomiłam sobie, że już nie ma tamtego zamkniętego w sobie, nieśmiałego chłopaczka o unikalnym głosie, lecz gdzieś w międzyczasie z tego uroczego pąka rozwinął się naprawdę przepiękny wielobarwny kwiat”.

fragment wpisu  „Małomiasteczkowy” Dawid Podsiadło

Teksty (wszystkie tym razem po polsku) niesamowicie zgrały się z sytuacją, w której znalazłam się w tamtym czasie, być może dlatego tak mocno mnie poruszyły i we mnie zapadły.
Dawidzie, dzięki!

2. Tomasz Sekielski

Na samo wspomnienie filmu „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich mam łzy w oczach. Ogrom zła i ohydy w nim ukazany przeraża, ale też… oczyszcza. Nakręcenie w Polsce dokumentu obnażającego skalę problemu pedofilii w kościele katolickim to akt niezwykłej odwagi. Mnie samo jego omówienie z dziećmi w podstawówce, w której uczyłam, kosztowało utratę pracy, ale z tą wiedzą po raz drugi zrobiłabym to samo bez mrugnięcia okiem.
Rzetelne dziennikarstwo na najwyższym poziomie i uparte docieranie do prawdy, nawet tej najtrudniejszej, to powody, dla których Tomasz Sekielski zyskał mój ogromny, dozgonny szacunek.
Panie Tomaszu, dziękuję!

3. Christopher Ciccone

Cudowne i inspirujące poznanie Madonny, które opisywałam ostatnio, zawdzięczam przede wszystkim jej bratu Christopherowi Ciccone i napisanej przez niego książce.

„Chwytem marketingowym jest nazwanie dzieła nieautoryzowaną biografią Madonny, tymczasem dla mnie jest to przede wszystkim autobiografia jeszcze ciekawszej (choć nie z powodu medialnej charyzmy) osoby – wrażliwego, uroczego i delikatnego Christophera Ciccone”.

– fragment wpisu „Moje życie z Madonną” Christopher Ciccone

Niespodziewanie okazało się też, że przy okazji odkryłam kogoś, kto szybko stał mi się bardzo bliski.
Thank you, Christopher!

4. Stanisław Moniuszko

Ubiegłoroczna edycja Festiwalu Muzyki Kameralnej „Muzyka na szczytach”, przypadająca na rok moniuszkowski, spowodowała, że po raz pierwszy w życiu ujrzałam Stanisława Moniuszkę w zupełnie innym niż do tej pory świetle. Moniuszko jaki jest, każdy słyszy. Muzyka lekka, łatwa i przyjemna, w dodatku wbita w przyciężkawe polskopatriotyczne opakowanie. Wydawałoby się, że trudno byłoby mi znaleźć coś bardziej odpychającego. Aż… dowiedziałam się o jego dążeniu do rozwiązań nietypowych, poszukiwaniu do swych pieśni prozy nowoczesnej, kreatywnym umyśle.

„Właściwie przez sposób, w jaki Snakowski mówił o Moniuszce (jeszcze nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby ktoś tak go przedstawiał), a potem przez samą doskonałą reżyserię Poutney’a, po raz pierwszy w życiu dostrzegłam w Moniuszce intrygującego kompozytora, który – co było dla mnie szokiem – zwracał ogromną uwagę na to, by teksty, do których pisał swoje pieśni, były autorstwa najbardziej jemu współczesnych, dobrych, „topowych” poetów. (Oczywiście, że część z tych wierszy dziś trąci już myszką, jednak dbałość kompozytora o to wtedy niesamowicie mnie rozczuliła.)”

fragment wpisu „XI Międzynarodowy Festiwal Muzyki Kameralnej „Muzyka na szczytach” (2019)”

Niezależnie od tego, jak dziś brzmią jego kompozycje (a brzmią… miło), nabrałam do niego jakiejś zaskakującej sympatii.
Panie Stanisławie, dziękuję!

5. Paweł Mykietyn

Co do tego, że mój warszawski sąsiad, Paweł Mykietyn, jest kompozytorem wybitnym, nie miałam najmniejszych wątpliwości już od momentu, kiedy usłyszałam jego muzykę po raz pierwszy. Z ogromną sympatią i rosnącym zachwytem śledziłam jego artystyczną karierę. Jednak dopiero podczas wspominanej już wyżej tegorocznej edycji Festiwalu Muzyki Kameralnej „Muzyka na szczytach”, słuchając II Koncertu wiolonczelowego, uświadomiłam sobie w pełni… jego geniusz, bo już konstrukcja tego utworu jest arcydziełem samym w sobie… Wielkie słowa bywają nadużywane. Staram się być bardzo ostrożna w ich doborze. Tym bardziej czuję wzruszenie, kiedy uświadomię sobie, że tak wyjątkowe osoby są wśród nas (Paweł ciągle zalicza się do grona tzw. kompozytorów żyjących 😉 ) i mogą jeszcze stworzyć tak wiele dobra.
Drogi Pawle, dziękuję!

6. Woody Allen

Woody Allen jest niesamowicie ważnym mężczyzną w moim życiu, który bardzo mocno mnie ukształtował. Cudownie było się przekonać w kinie na filmie „W deszczowy dzień w Nowym Jorku”, że ciągle jest w doskonałej reżyserskiej formie.
Trudno mi się pogodzić z nagonką, której stał się – a wraz z nim także pamiętniki, których wydanie zostało wstrzymane – ofiarą. Nie napiszę, że z całą pewnością nie molestował swojej pasierbicy, o co jest dziś podejrzewany. Nie wiem tego, podobnie, jak większość łatwo oskarżających go osób. Wierzę jednak w to, że sprawiedliwości powinno się dochodzić w sądzie, a nie w prasie.
Thank you, Woody!

7. Józef Patkowski

W tym roku ukazała się książka o tacie, co było poprzedzone wejściem jej autorki w nasze życie. Efekt tej pracy jest dopiero w drodze do mnie, więc nie mogę się jeszcze o nim wypowiedzieć. Ufam opiniom znajomych, będących w trakcie lektury, że redaktorzy podołali karkołomnemu zadaniu, jakim było zapanowanie nad zatrważającym infantylnością językiem, nadal myśląc – pewnie naiwnie – że lepiej byłoby, gdyby książki po prostu pisały osoby… umiejące pisać.
Bliskość taty czuję często, czasem dużo mocniej i chyba tylko dzięki niej przetrwałam ten naprawdę trudny dla siebie czas.
Dzięki, Tato! ❤️

8. Jerzy Pobocha

Psychiatra sądowy doktor Jerzy Pobocha w pewnym wywiadzie, na który przypadkiem trafiłam, absolutnie mnie zachwycił przede wszystkim wielką kulturą osobistą, doskonałym władaniem słowem i ogromną wiedzą. Szybko weszłam w posiadanie fascynującej książki „Zrozumieć zbrodnię”, do której często zdarza mi się wracać.

„W rozmowie poruszonych zostaje wiele wątków, między innymi: realne i symulowane choroby psychiczne, tajniki i problemy psychiatrii sądowej, psychopatia czy fascynacja złem. Doktor Jerzy Pobocha przywołuje przykłady wielu głośnych spraw z różnych lat (część z nich sam konsultował). Zamieszczana co jakiś czas „prasówka” (cytaty z prasy dotyczące omawianych przypadków) oraz przytaczane fragmenty innych książek są doskonałym zabiegiem pozwalającym czytelnikowi zrozumieć szerszy (od dialogu dwojga specjalistów) kontekst”.

– fragment wpisu „Zrozumieć zbrodnię” Ewa Ornacka

Panie Jerzy, dziękuję!

9. Tymon Tymański

Bardzo niewielu rzeczy się boję. Prawdopodobnie dlatego, że rzadko kiedy wpadam na czas na to, że w ogóle w jakiejś sytuacji mogłabym, a jak to już sobie uzmysłowię, jest zazwyczaj za późno. Jeśli jednak mocniej pogrzebać, wśród swoich nielicznych powodów do strachu znalazłabym: ewentualną utratę zmysłów, wizję świata bez sztuki oraz… Tymona Tymańskiego. Ten ostatni zaskakuje w tym zestawieniu o tyle, że nigdy go osobiście nie poznałam i właściwie nie znam też całej jego twórczości. Dwie dekady temu zachwycił mnie w programie „Muzyka łączy pokolenia”, w którym wykonał jakiś koszmarek z repertuaru Jerzego Połomskiego zupełnie po swojemu. Pamiętam, że bardzo mnie to wtedy poruszyło. Na pewno jest we mnie duży szacunek do jego muzycznych dokonań (zwłaszcza uwielbiam jego magiczny cover „Space Oddity” Bowiego). Równocześnie emanująca z niego energia sprawia, że… kiedy trafię w mediach na jakikolwiek wywiad z nim, dosłownie trzęsę się ze strachu i nie umiem nad tym zapanować.
Pewnie nie urosłoby to do rangi jakiegokolwiek problemu, gdyby nie to, że od początku tego roku, niejako pośrednio, jest obecny w moim życiu dość intensywnie. Co po dwóch miesiącach takiej sytuacji mogę powiedzieć? Że na pewno łatwiej się do niego przyzwyczaić niż do świata bez sztuki…
Dosyć niepewne, ale jednak, dzięki, Tymonie!

10. Michał Heller

Ksiądz profesor Michał Heller zniszczył mój dotychczasowy świat i zbudował go na nowo swoją książką „Moralność myślenia”, a zwłaszcza słowami:

A człowiek głupi nie milczy. Mówi, zwykle mówi wiele, i powiększa sumę bezsensu we Wszechświecie. […] Mowa głupiego udaje Słowo, ale nim nie jest. Jest czymś, co… opiera się racjonalnym wyjaśnieniom. Ale głupota może wcielać się w czyn, a czyn taki nie zostaje natychmiast rozerwany wewnętrzną sprzecznością i wyłączony z istnienia, lecz trwa i produkuje skutki, które głupotę utrwalają na Ziemi.

„Moralność myślenia” Michał Heller, str. 21

Stały się one dla mnie drogowskazem na naprawdę trudnych życiowych zakrętach, wyznaczając mi zupełnie nowe drogi i pomagając w pełnym zintegrowaniu się ze sobą.
Księże Profesorze, dziękuję!

🍍🍍🍍 Wszystkim Panom z okazji Dnia Mężczyzn życzę odwagi, siły i niezachwianej wiary w siebie i swoje wybory. Nigdy i nikomu nie dajcie sobie wmówić, że nie zasługujecie na szczęście! Długo zastanawiałam się, jaką piosenkę Wam dziś zadedykować. Rozważałam moje ukochane i dziko męskie „Le sirene opisywanego tu przeze mnie boskiego  Demetria Stratosa, ale ponieważ ten utwór pojawił się już na blogu, dołączę do życzeń innego wokalnego boga… 🍍🍍🍍

🌻 Wpisy z okazji Dnia Mężczyzn
z poprzednich lat🌻

„Tylko nie mów nikomu”

1. Jak powstał film?

Kilka dni temu – razem z połową Polaków (film, w niespełna tydzień od zamieszczenia go w sieci, został wyświetlony już 19,5 mln razy, a liczba ta ciągle rośnie!) – zobaczyłam wstrząsający dokument braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” (szczegółowe dane odnośnie filmu znajdziemy TUTAJ). Wszyscy to doskonale wiedzą, ale z poczucia dziennikarskiego obowiązku przypomnę tylko, że jest to film dokumentalny, poruszający temat nie tylko pedofilii w kościele, ale też całej machiny jej ukrywania przez tę instytucję. (Warto tu też podkreślić, że wbrew powszechnej opinii, prace nad nim ruszyły zanim powstał „Kler” Smarzowskiego.) Został wyprodukowany „oddolnie” – nie stoi za nim żadna stacja (co daje też do myślenia, a wnioski są raczej gorzkie…), tylko uzbierane przez ludzi, którzy zaufali braciom Sekielskim (pomysłodawcy Tomaszowi Sekielskiemu i producentowi Markowi Sekielskiemu) środki. Ludziom, którzy na początkowym etapie pracy nad „Tylko nie mów nikomu” poczuli potrzebę jego zobaczenia i wpłacali, ile mogli, na specjalnie temu poświęconych serwisach. Jest to w pewnym sensie budujące.

2. Mieszanka emocji

Wszyscy, z którymi rozmawiałam, rozłożyli sobie ten film na raty. Nie dlatego nawet, że trwa aż dwie godziny (co jest bardzo długim czasem, jak na dokument), ale dlatego, że jest niesłychanie ciężki emocjonalnie. Postanowiłam wytrzymać. I rzeczywiście obejrzałam go w jeden wieczór, jednak nie bez krótkich, ale koniecznych, przerw. Słowo, które najlepiej oddaje dominujące uczucie, towarzyszące mi zarówno w trakcie oglądania filmu, tuż po obejrzeniu, czy nawet teraz, kiedy wracam do niego myślami, uczucie nierozerwalnie z moją percepcją tego dokumentu związane, to „wkurwienie”. Przepraszam, wulgaryzmów używam rzadko, jednak to jedna z tych nielicznych sytuacji, kiedy nie da się powiedzieć inaczej. Jednak wymieszane czasem bardziej z bezradnością i bezsilnością, czasem z chęcią wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę, a czasem z ogromnym, dojmującym smutkiem (płakałam właściwie niemal cały czas) i poczuciem krzywdy wyrządzonej ofiarom przez zdemoralizowaną do cna instytucję, która ma śmiałość odwoływać się do nauk Jezusa Chrystusa, z którymi już od dawna nie ma nic wspólnego (podkreślę, że mam na myśli instytucję jako całość, nie zaś poszczególnych duchownych).
Układając w głowie to, co chciałabym napisać, wiedziałam od razu, że będę na pewno chciała (niezależnie od tego, czy się z nim tym razem zgodzę, czy nie) wstawić filmik mojego byłego wykładowcy oraz osoby, która nauczyła mnie pisać i której zdanie zawsze bardzo szanuję, czyli pisarza i publicysty Jerzego Sosnowskiego (zapowiedział, jako początkujący vloger, że taki powstanie). Jakież jednak było moje po jego obejrzeniu zdumienie, kiedy okazało się, że… właściwie „zabrał mi” większość moich tez! Stąd czuję teraz pewnego rodzaju dyskomfort, bo nie chciałabym zostać posądzona o cytowanie tak wielkiego autorytetu i podpisywanie tego swoim nazwiskiem, a z drugiej strony… to też są moje przemyślenia. Pozostaje mieć nadzieję, że Czytelnicy mi zaufają, bo o, pełną zawsze życzliwości, reakcję Jerzego Sosnowskiego jestem spokojna.

3. Od strony warsztatowej

Wszystkie recenzje właściwie to podkreślają, więc podkreślę i ja, z całkowitym zresztą przekonaniem – przez dwie godziny oglądamy dziennikarstwo na najwyższym poziomie. Takie, które powinno być stawiane za wzór nie tylko studentom tego kierunku studiów, ale też dziennikarzom, którzy pracują w tym zawodzie już od lat. Dziennikarstwo rzetelne i bezstronne, bo dające każdej ze stron możliwość wypowiedzenia się. Użycie wytłuszczonego słowa wydaje mi się zresztą bardzo ważne, zwłaszcza w kontekście odmowy episkopatu udziału w filmie, ze względu na rzekomą „stronniczość” Tomasza Sekielskiego, co właściwie uświadamia nam, że problem zbytniego bratania się państwa z kościołem nie jest jakimś złudzeniem osób uważających, że zdrowym państwem może być tylko państwo świeckie, lecz faktem, co do którego nie mają wątpliwości także przeciwnicy laicyzacji państwa. Jakąż w końcu „stronniczością” autora dokumentu o problemie pedofilii w kościele jest fakt, że prywatnie nie sympatyzuje z partią rządzącą, o czym wszyscy przecież wiemy? Przecież stronniczość w tym wypadku byłaby pokazaniem problemu z jednej tylko strony, a Sekielski bardzo zabiega o to, by duchowni przedstawili także swoje stanowiska, wysłuchuje ich z szacunkiem i uwagą. To nie jest film o ofiarach księży pedofili, to film o pedofilii w kościele i całym jej przerażającym spektrum.
Sam poruszony temat nie budzi w nikim (zrównoważonym emocjonalnie) żadnych wątpliwości, gdzie leży – jak rzadko kiedy jednoznaczne i niekwestionowane – zło (zło ludzi, nie „diabła” czy „grzechu pierworodnego”). Wreszcie to też  dziennikarstwo  nieszukające sensacji na siłę, dziennikarstwo spokojne, co podziwiam chyba najbardziej – w nielicznych fragmentach filmu widzimy Tomasza Sekielskiego zadającego bardzo kulturalnie i grzecznie rzeczowe pytania księżom i nierzadko spotyka się on zamiast odpowiedzi ze zwykłym prostactwem:

Kurwa, chyba cholernie kościoła nie lubicie!

– żeby wziąć pierwszy z brzegu przykład wypowiedzi bezradnych, bo pytanych o konkrety, duszpasterzy

Jestem osobą spokojną, ale pewien językowy poziom interlokutora wyklucza możliwość mojej z nim rozmowy. Dlatego tak podziwiam profesjonalizm Sekielskiego, nakazujący mu skupienie się na pracy, którą jest dociekanie prawdy poprzez konieczność kontaktu także z ludźmi, z którymi w każdych innych warunkach dobrze wychowany człowiek nie chciałby mieć nic do czynienia.
W tym też sensie ciężko zarzucić filmowi antyklerykalny ton, bo wszyscy są tam traktowani równo (mają taką samą możliwość wypowiedzi, choć kościelna strona w większości ją odrzuca). Kiedy jednak słyszę zarzut, że film ten jest „atakiem na kościół”, rozumiem go jak deklarację, że „Tylko nie mów nikomu” opisuje… cały kościół. W zamyśle producentów jednak opowiada jedynie o temacie pedofilii i wypracowanych latami procedurach krycia jej przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Wstrząsające jest usłyszeć od ludzi z kościołem mocno związanych, że nie jest to „tylko” jakaś niechlubna, czarna, ale jedna z wielu różnych kart tej instytucji, lecz zjawisko tam powszechne. Te osoby jednak wiedzą przecież lepiej.

4. Jak skonstruowany jest film?

Pewnie łatwiej będzie tym, którzy jeszcze filmu nie widzieli, zrozumieć emocje, jakie we mnie wzbudził, kiedy wyjaśnię, jaka jest jego dramaturgia. Otóż pokazuje kilka dorosłych już ofiar księży pedofili, które zdobyły się na heroiczną wręcz odwagę opowiedzenia przed kamerami o tragedii, jaka ich dotknęła przed wieloma laty (nie wszystkie pokazały swoją twarz) i… skonfrontowania się ze swoimi oprawcami. Myślę, że szczególnie ci widzowie, którzy nie mieli na studiach podstaw psychologii i nie spotkali się nigdy z ofiarami takich przestępstw, mogą być zaskoczeni tym, jak bardzo takie traumy wpływają na całe dorosłe życie osoby molestowanej lub zgwałconej w dzieciństwie. Jak bardzo to życie łamią, jak niszczą relacje z bliskimi, jak trudno jest się z tym uporać bez wieloletniej, profesjonalnej terapii (a i po niej zostaje w człowieku rysa). Jak wielki jest rozmiar takiej tragedii.
Nagrywane ukrytą kamerą spotkania ofiar z ich wieloletnimi oprawcami – dziś niedołężnymi już, mocno starszymi księżmi, są wbijające w fotel i budzą tak skrajne emocje, że nawet widzowi ciężko jest je znieść. Nie umiem sobie nawet wyobrazić, co musiały czuć ofiary, decydując się na taką konfrontację. Pierwszy ksiądz, którego widzimy, rzeczywiście może wzbudzić w nas jakieś współczucie. Zdaje się mieć świadomość ogromu zła, jakiego się dopuścił. Próbuje przepraszać, jest przeszyty strachem o to, że „dosięgnie go sprawiedliwość boska”, na co spotyka się z jedyną możliwą w takiej sytuacji, ale też przejmująco przerażającą odpowiedzią: „słusznie, że się ksiądz boi”. Cała jednak dziwna, zbyt dużo powiedzieć sympatia, ale jednak jakaś empatia do niego pryska, kiedy… wyraża przekonanie, że gdyby ofiara przyszła do niego, póki był jeszcze sprawny, mógłby jej… zapłacić.
Bardzo jednak ciekawą tezę wysnuwa Jerzy Sosnowski w swoim filmiku, zwracając uwagę na to, co i mnie się nasunęło na myśl, czyli na infantylizację języka księży, kiedy poruszają tematy seksualności. Nie chodzi jedynie o jaskrawą nieudolność, tylko jakiś rodzaj narracji, być może wyniesiony z seminarium. Jerzy Sosnowski uważa, że cały film braci Sekielskich jest jednym wielkim oskarżeniem celibatu. Tak, jest to obraz wyraźnie wyłaniający się z tego dokumentu. Dodałabym jeszcze jeden, niejako wynikający z niego aspekt: to też oskarżenie braku solidnej edukacji seksualnej, dostosowanej do wieku i potrzeb, którą każdy człowiek powinien dostać na kilku kolejnych etapach swojego życia, od wieku przedszkolnego poczynając.

5. Pedofilia a czyny pedofilskie

Od lat czułam podskórnie, nie mając jednak wiedzy fachowej, że czym innym jest przypadłość pedofilii, a czym innym molestowanie (lub gwałcenie) dzieci przez dorosłych, którzy wyładowują w ten sposób swój seksualny popęd, nie mogąc zrealizować go w danym momencie (lub z powodu danej sytuacji) inaczej.  Skłonności pedofilskich po ludzku naprawdę umiem współczuć, mając jakieś głębokie poczucie, że to niebywałe szczęście, że satysfakcji seksualnej mogą dostarczyć mi żywi, dorośli i przede wszystkim ludzie. Że mogę prowadzić życie, które pozwala mi być i spełnioną w każdym aspekcie kobietą, i uczciwym obywatelem, niełamiącym prawa. Ktoś, kto urodził się z zaburzeniem, jakim jest pedofilia, jeśli nie chce nikogo krzywdzić, musi żyć z frustrującym i trudnym brakiem (a nierzadko pewnie też obrzydzeniem do siebie samego z powodu swoich niezdrowych skłonności). Taką też tezę potwierdziła występująca w filmie psycholog. Odróżniła wyraźnie skłonności pedofilskie jako zaburzenie, które uniemożliwia osiągnięcie satysfakcji seksualnej z osobą dorosłą (niekoniecznie znaczące, że pedofil jednak takich czynów będzie się dopuszczał, nie mniej powinno się odseparować go od dzieci – dla ich, ale też jego dobra) od aktów pedofilskich zastępczych. Z tego rozróżnienia właśnie można wywnioskować, że czyny pedofilskie pośród księży mogą się brać z trudnego dla wielu z nich – i w dzisiejszych czasach już niezrozumiałego – przymusowego celibatu i tego, że dzieci niestety są „łatwiejszymi ofiarami”. Łatwiej je zastraszyć, że jak komuś powiedzą, to stanie się coś złego, nie mają jeszcze świadomości istnienia swoich własnych granic i tego, że nikomu nie wolno ich przekraczać, a do tego wszystkiego małe i niedojrzałe jeszcze dziewczynki (bo ofiarami pedofilii księży nie padają przecież wyłącznie chłopcy) nie mogą zajść w ciążę. Z dorosłymi jest „więcej problemów”, a z pewnością trudniej zamknąć im usta, by dochowali tajemnicy.
Najbardziej wstrząsający w filmie wydaje mi się być jego tytuł… Każda z ofiar zawsze po tragedii słyszała od księdza te właśnie słowa: „tylko nie mów nikomu”. I… nie mówiła. Nikomu. Przez wiele, wiele lat. Płacąc za to milczenie niewyobrażalnie wysoką cenę…

6. Wzajemne „darzenie się” (choć „bez wytrysku to nie grzech”), „potrzebne dzieciom pieszczoty” i „diabeł, który czasem zbiera swoje żniwa”, prawdopodobnie jednak po prostu „przez grzech pierworodny”

Powyższy tytuł to nie jakiś obrzydliwy, niesmaczny i nieśmieszny żart, kompletnie nie na miejscu, na który się pokusiłam z braku jakiegokolwiek wyczucia, lecz niestety cytaty z zamieszczonych w filmie wypowiedzi księży. Z jednej strony potwierdzają one oczywiście powyższą tezę o infantylizacji kościelnego języka seksu, a z drugiej każą się zastanowić, kto tym wszystkim steruje i każe dorosłym ludziom opowiadać coś tak, eufemistycznie mówiąc, niestosownego. Miłosierdzie i zrozumienie kościoła katolickiego (jako instytucji) dla grzechu, który wynika, wg Pisma Świętego, z grzechu pierworodnego ciążącego na każdym z nas,  nie obejmuje przecież osób homoseksualnych czy transpłciowych. One są przez kościelną większość piętnowane jako „zdemoralizowane”, „zboczone”, a nawet „zagrażające kościołowi” (mimo że, ze zrozumiałych przyczyn, wiele takich osób nie chce mieć z tą wrogą sobie instytucją nic wspólnego, a te które chcą, czują się z niego wykluczone). Nie słyszałam jeszcze, by ktoś, cytując oficjalne stanowisko kościoła w tej sprawie, usprawiedliwiał ich czyny „istnieniem szatana” czy „niedoskonałością każdego z nas”. Różnica jednak między, ogólnie rzecz ujmując, ruchem LGBT, a pedofilami jest taka, że urodzenie się z jakąkolwiek orientacją seksualną nie jest przestępstwem, a czyny pedofilskie już tak.
Najmocniej wzburzyły mnie słowa księdza Franciszka Cybuli (zaprzyjaźnionego z Karolem Wojtyłą – nie przekona mnie teza, że czyny te były zbyt straszne, by papież mógł w nie uwierzyćjeśli uwierzenie w prawdę, nawet najgorszą, kogoś przerasta, to można zadać sobie pytanie, czy powinien on piastować rolę papieża). Kiedy widzimy zgarbionego staruszka, który łamiącym się głosem mówi swojej ofierze sprzed wielu lat, przyznającej otwarcie, że zachowanie księdza zniszczyło całe jej życie:

To nie szło jakoś w złym kierunku, to nie było tak, że ja co, ciebie przywiązałem? […] To nigdy nie przekroczyło żadnej miary takiej […]. Myślę, że równorzędnie żeśmy się tym darzyli. Była chwilka pieszczenia i wracaliśmy do swoich spraw.

– ks. Franciszek Cybula

a potem uzmysłowimy sobie, że ten cytat (fatalny zresztą językowo) opisuje zachowanie dorosłego faceta, nakłaniającego do seksu oralnego… dwunastoleniego chłopca, ma prawo wzbierać w nas niewyobrażalna wprost agresja. Zawsze byłam przeciwniczką cieszenia się z czyjejkolwiek śmierci. Uważałam to za barbarzyństwo (nadal tak zresztą myślę). Oburzały mnie wylegające kilka lat temu na ulice rzesze Amerykanów, okazujących publicznie radość z powodu egzekucji Saddama Husajna. Po raz pierwszy jednak, kiedy podczas oglądania filmu „Tylko nie mów nikomu” dowiedziałam się, że podczas jego kręcenia ksiądz Cybula zmarł, poczułam… ulgę. Ogromną ulgę, wynikającą chyba przede wszystkim z poczucia – które również było mi do tej pory zupełnie obce – że gdyby nie umarł, miałabym ochotę wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę.

7. Arogancja władzy… kościelnej

To temat rzeka, więc odnosząc się jedynie do filmu, jestem zdruzgotana powtarzającymi się ze strony wszystkich występujących w filmie księży zarzutami wobec ofiar, że… „nie przyszły z tym wcześniej”. Ofiara nigdy nie jest winna przestępstwa, jakiego jakikolwiek zwyrodnialec się na niej dopuścił. A każdy, kto posiada podstawową psychologiczną wiedzę, ma świadomość bardzo skomplikowanych i trudnych do zrozumienia na logikę mechanizmów obronnych, które nie pozwalają się nawet przecież dorosłym ofiarom innych przestępstw (np. znęcania się psychicznego czy bicia w związku) całkowicie odciąć od swojego kata. Nie dlatego, że „lubią” w takiej sytuacji tkwić, lecz dlatego, że tak właśnie jesteśmy skonstruowani – jak powiedzą osoby wierzące – „przez Boga”. Myślę, że wierni mają prawo domagać się od swoich pasterzy i przewodników duchowych, jakimi powinni być księża, znajomości podstaw psychologii.
Z kolei  nasza władza świecka, na dłuższą wzmiankę na tym blogu nie zasługuje. Polecić mogę tu jedynie obejrzenie w całości wywiadu Tomasza Sekielskiego z profesor Moniką Płatek o cynicznych i barbarzyńskich ruchach rządu, które mają na celu stworzenie pozoru szybkiego działania na rzecz walki z pedofilią, a są czymś zgoła odwrotnym. I przerażającym.

P.S. Łączę opisywany video-vlog Jerzego Sosnowskiego:

CAŁY FILM: