Republika bananowa

fot. Marianna Patkowska

W Muzeum Narodowym w Warszawie usunięto dwie stare jak świat prace:  „Pojawienie się Lou Salome” Katarzyny Kozyry oraz „Sztuka konsumpcyjna” Natalii LL. Powodem były zgorszenie i trauma, jaką rzekomo wywołały w  odwiedzających muzeum… dzieciach. Internet zawrzał, ruszyła masowa produkcja okolicznościowych memów, nastał szał fotografowania się z bananami (jak widać na załączonym zdjęciu – sama jemu, oczywiście nie bez przyjemności, uległam), bo nagle zakazana praca Natalii LL jest niesłychanie nośna, urokliwa i przede wszystkim większości ludzi znana. (Nie mam na myśli jedynie środowisk artystycznych, dla przeciętnie obytego człowieka znajomość tej pracy wpisuje się w wiedzę ogólną.) Wśród salw śmiechu, facepalmów i ogólnego solidaryzowania się z bananem, mam wrażenie, że trochę gubimy to, co ważne, a we mnie odezwał się właśnie – na ogół raczej drzemiący, ale jednak dyplomowany – kulturoznawca, więc chciałabym pozwolić mu przemówić. Z różnych powodów nie chcę tu pisać o twórczości Katarzyny Kozyry, jednak skupmy się już na tym bananie i „Sztuce konsumpcyjnej”. Przede wszystkim praca pochodzi z 1975 roku i wydawać by się mogło, że osoby, które za młodu już raz się tą pracą zgorszyły, nie będą na nią przyprowadzać dziś swoich dzieci i wnuków, a potem pisać skarg do Ministerstwa Kultury, by pracę z Muzeum usunąć (to niestety nie opis filmu Barei, lecz otaczającej nas – znowu – rzeczywistości). Z drugiej strony ci, którzy pracy nie znali, a do Muzeum trafili, są – z tej nieznajomości wniosek – laikami na artystycznej niwie i oczywiście bardzo im się chwali, że zechcieli ją poznać, a nawet przyjść z dziećmi, jednak rozpoczęcie zgłębiania historii sztuki współczesnej od oburzenia i pisania donosów na nią jawi mi się jak szczyt tupetu, zważywszy na rozmiary tego, co mają jeszcze do nadrobienia.
W całym tym zamieszaniu dość łatwo spotkać w internetowych dyskusjach kpiny z tych, którym „się wszystko kojarzy, bo przecież jedzenie banana to tylko jedzenie banana”. I to też mnie dosyć niepokoi, bo od lat zarówno w pornografii jak i sztuce wszelkie przedmioty czy pokarmy mające kształt falliczny symbolizują penisa właśnie i nie można im odmówić erotycznych konotacji. Niezauważanie tego jest nie tyle niewinnością, lecz jakąś kodowo-kulturową ignorancją. No a pomysł, by odrzucić jakąkolwiek sztukę z góry tylko dlatego, że dotyka ludzkiej erotyki jest z jednej strony kuriozalny, a z drugiej zmusza do głębokiej refleksji nad naszą kondycją.
Praca Natalii LL ukazuje kobiety konsumujące nie tylko banany, ale też parówki, kiełbasę czy kisiel, które robią to w sposób bardzo dwuznaczny (żeby nie powiedzieć, że jednoznaczny). A każda sztuka ma to do siebie, że jest wielowymiarowa i pozostawia odbiorcy pole do interpretacji. Najrozsądniej zacząć oczywiście od samego tytułu pracy, potem warto (choć nie jest to kluczowe dla zrozumienia dzieła) zapoznać się z wizją samego autora (polecam gorąco wysłuchanie słów Natalii LL), a potem najlepiej przefiltrować sztukę, z którą się obcuje przez własną wrażliwość, estetykę, doświadczenia, potrzeby. Może się okazać, że dana praca będzie dla nas nie do przyjęcia z miliona różnych powodów. Może się okazać, że trafi do nas tylko dlatego, że znaleźliśmy ją (albo ona nas) po prostu w odpowiedniej czasoprzestrzeni. Rolą sztuki jest pobudzanie do myślenia, poruszanie, otwieranie, inspirowanie. W ten sposób patrząc, zawsze coś zyskujemy, ocierając się o sztukę, nawet tę, która nie jest nam bliska.
Jeśli jest coś silniejszego i większego od nas, jest tym przyroda i sztuka właśnie. Dlatego przestaje mnie śmieszyć niewiedza czy kolejna kompromitacja wysoko postawionych jednostek, bo z tym od kilku już lat, jako naród, stykamy się codziennie. Wierzę, że wymagająca i uznana sztuka jest pomostem między beznadzieją i umysłową pustką a świadomością i płynącą z niej mocą (również tego, czego się nie lubi). Co tyczy się także całych społeczeństw. Perspektywa powrotu cenzury w sztuce przeraża.

P.S. A na deser łączę piosenkę, którą uwielbiałam w dzieciństwie – puszczał mi ją często tata, jeszcze na płycie winylowej! 🍌🍌🍌

P.S. 2 Polecam swój następny wpis „Bananagate oczami dzieci”.

10 thoughts on “Republika bananowa”

  1. W tle leci Harry Belafonte – “Banana Boat Song ” i patrze na banana którego masz w ustach. Bardzo ciekawe połączenie muzyki ze zdjęciem

    Like

      1. Dziękuję, wzajemnie 😉 Nie mogę się doczekać spotkania z moimi cudownymi dzieciakami. Po Świętach niestety znowu chorowałam, więc tym bardziej się cieszę na ich cudowną leczniczą energię 😉

        Like

      2. Oj mam nadzieję że już wyzdrowiałaś. Dwa dni i chyba znów będziesz miała przerwę od dzieciaczków. Cieszę się że dają Ci leczniczą energię😘

        Like

      3. Tak, już jest dobrze, dziękuję 😉Tak, dużo teraz przez wszystkie święta wolnego. A w pracy z dziećmi cudowne są te wszystkie przytulasy i oznaki uwielbienia. Bo z współpracownikami jednak różnie to bywa 😄 ŚciskanNi serdecznNe 😉

        Like

Leave a comment