
wydawnictwo: Mando
rok wydania: 2022
Po książkę „Wszyscy wiedzieli” sięgnęłam ponad dwa lata po jej premierze. Oczywiście wiedziałam o niej od dawna i od samego początku miałam ją w swoich czytelniczych planach. Jednak przed lekturą… powstrzymywał mnie jakiś irracjonalny lęk. W końcu udało mi się go pokonać i nadrobić zaległość. Okazało się, że po pierwsze nikt nie jest w stanie przestraszyć mnie mocniej niż projekcja mojego własnego mózgu, a po drugie, że książka jest (co podejrzewałam) znakomita, a jej ukazanie się na polskim rynku – niezwykle ważne.
Bezpośrednim powodem jej powstania był facebookowy post Anny Paligi – młodej aktorki i absolwentki Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi. Post obnażający przemocowe zachowania kadry tej uczelni. Wywołał on ogromne poruszenie, zwłaszcza w środowisku aktorskim, które dość szybko się podzieliło na wdzięcznych Palidze i wkurzonych na nią. Wszystkie reakcje ukazały jeszcze chyba gorszy od samej przemocy problem. Problem przyzwolenia na zło. Czasem to przyzwolenie wynikało z panicznego strachu i braku świadomości swojej siły i sprawczości, czasem z małej empatii na ludzką krzywdę połączonej ze ślepą wiarą w „autorytety”, czasem z kolei z traumy własnego przemocowego dzieciństwa lub/i przemocowej edukacji. Tak czy inaczej… wszyscy wiedzieli.
Karolina Korwin-Piotrowska, chcąc zrozumieć, jak to możliwe – jak można wiedzieć i nie reagować – stworzyła książkę w najlepszej z możliwych form: w formie wywiadów. Autorka oddała głos nie tylko pokrzywdzonym (w zdecydowanej większości aktorkom i jednemu aktorowi), ale też wykładowcom oraz specjalistom zajmującym się ofiarami mobbingu i przemocy. Wspaniałym pomysłem był wspólny dla wszystkich tych wywiadów punkt wyjścia: post Anny Paligi. Każda z wypowiadających się w książce osób została o jego odbiór zapytana i choć odpowiedzi były bardzo różne, ze wszystkich wybrzmiewał jeden znakomity przekaz: mamy szansę realnie oddziaływać na ludzi wokół nas, kiedy mówimy głośno swoją prawdę, jak by nie była niewygodna dla kogokolwiek, nas samych nie wyłączając. Słowa (nie tylko te pisane, ale nimi łatwiej dotrzeć dalej) mają gigantyczną moc. Dla mnie, jako osoby często krytykowanej za „zbyt ostre pióro” (czego, rzecz jasna, sama nie dostrzegam), za „czepianie się”, za „dzielenie włosa na czworo”, jest to ważne szczególnie. Ludzie nas uciszają, bo chcą spokoju. Jednak do zmian potrzebna jest zawsze rewolucja, a ta rzadko przebiega w ciszy i harmonii.
Książkę otwiera wstęp autorki, która dzieli się z czytelnikami swoimi wstrząsającymi doświadczeniami mobbingu sprzed lat. Nie jest nam nic winna, nie musi wyjaśniać, czemu ten akurat temat jest jej bliski. Jednak odsłania się ze swoimi ranami. Choć inna od opisywanej, bo dziennikarska branża, schemat jest zawsze ten sam: psychopatyczny szef/nauczyciel/wykładowca otumaniony władzą pastwiący się nad podwładnymi. W idealnym świecie to sytuacja nie do pomyślenia. W idealnym świecie bardziej realnym wydaje się napad i rabunek na ulicy niż to, że jakiekolwiek zagrożenie czyha na nas na uczelni czy w pracy, gdzie są przecież jakieś zasady, jakiś kodeks, a ci, którzy są w jakikolwiek sposób „ponad nami” nie są przecież anonimowi. Cóż… Nic bardziej mylnego. Jest odwrotnie. Wszelkie akty przemocy dokonywane przez przypadkowych i nieznanych ofiarom katów zdarzają się statystycznie o wiele rzadziej niż te w wykonaniu ludzi, których ofiary znają dobrze. I rzecz jasna nie mówimy tu o rzucaniu się na studenta/pracownika z siekierą. Mówimy o systematycznym poniewieraniu drugą osobą w sposób, który jest przeważnie bardzo trudny do uchwycenia, ale pozostawia w tej osobie nieodwracalny ślad. (Przeważnie, bo mówienie do studentek per „kurwa” jest łatwe do uchwycenia, a okazuje się, że tak zachowujący się wykładowca nie został po pierwszej takiej odzywce zgłoszony i wyrzucony na zbity pysk.)
Po wstępie możemy zapoznać się z treścią postu Anny Paligi, a pierwszym wywiadem jest wywiad z samą Paligą. Wspaniały, osobisty, ukazujący prawdziwy kontekst tego wpisu, bo – jak je nazywa Karolina Korwin-Piotrowska – debilomedia dopisały sobie już całkiem sporo własnych, wyssanych z… palca, ale za to clickbaitowych. Miałam, czytając, przyjemne uczucie, że choć temat jest bardzo dla mnie trudny (#metoo – stąd pierwotny lęk przed lekturą), to poznaję właśnie wspaniałą młodą kobietę o ogromnej wrażliwości i kulturze osobistej, znakomicie władającą słowem, z wizją i pomysłem na to, jak wydostać się z impasu, w który zabrnęło szkolnictwo wyższe, a przynajmniej uczelnie teatralne. Czułam, że wreszcie ktoś mówi to wszystko, co dla mnie było od dziecka oczywiste, ale szybko okazało się, że… tylko dla mnie. Przy każdym kolejnym wywiadzie z zaskoczeniem odkrywałam, że choć każda z występujących w książce osób jest inna, miała inną drogę oraz inne traumy, jednak łączy je ten sam mianownik: wrażliwość i mądrość połączone z nowoczesną wizją dobrej, nowoczesnej szkoły. Choć z pewnością łatwo byłoby stworzyć wywiady z pokrzywdzonymi, z których wyziera beznadzieja i „użalanie się” nad kimkolwiek (brr, straszne sformułowanie), „Wszyscy wiedzieli” to rozmowa na temat tego, co zrobić, żeby było dobrze. A w pierwszej kolejności, żeby nie było tak źle, jak było do tej pory.

Ciekawe jest też to, że choć każda z pokrzywdzonych przez PWSFTviT osób nazywa doświadczaną na wydziale przemoc po imieniu, jednak wyłaniająca się z tych relacji prawda jest niejednoznaczna. Nazwisko jednego wykładowcy przewija się przez niemal wszystkie wywiady, ale w jednych jest on potworem, a w innych – znakomitym pedagogiem i ostoją. To doskonale zresztą pokazuje coś, o czym już od lat piszę: zło nie jest jaskrawe. Łatwo ulegamy wrażeniu, że jeśli coś już jest złe, to jest złe do cna – ma tylko czarne barwy. Tymczasem ludzie są znacznie bardziej skomplikowani. Z różnych powodów potrafią być katami dla jednych i aniołami dla innych. To rzecz jasna nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla zachowań karygodnych, ale może tłumaczyć sympatię, jaką niektóre z tych osób są darzone. Inna sprawa to też kwestia tego, co dzieje się z nieodpowiednio wyrażonym komunikatem. Doskonały tego przykład podał w wywiadzie Piotr Witkowski:
Podam ci przykład koleżanki, która twierdzi, że była przez nią niszczona. Ewa Mirowska jej powiedziała kiedyś coś takiego: „Zuziu, mówisz ten tekst jakbyś była głupia i nie miała poczucia humoru”. Zuzia zapamiętała, że jest głupia i nie ma poczucia humoru. A ona chciała z niej wyciągnąć coś więcej.
– „Wszyscy wiedzieli” str. 167
Gdyby był to opis rozmowy „równych sobie” osób, czyli kumpli, przyjaciół czy znajomych, można byłoby to nazwać niezręcznym uproszczeniem, nieporozumieniem, które łatwo i szybko da się wyjaśnić. Koleżanka bez większej krępacji mogłaby zapytać: „czekaj, masz mnie za głupią i w dodatku drętwą?”, a nadawca tego komunikatu zorientowałby się, że średnio mu wyszło i wyjaśnił, co miał na myśli. Jednak… wykładowca ma nad studentami przewagę, wystawia im oceny i od niego nieraz zależy ich uczelniany los. Tutaj nie ma równości, więc automatycznie nie ma też miejsca na tego typu niedopowiedzenia. Nie ma najmniejszego znaczenia, czy Zuzia ma ADHD i z tego powodu przyjęła rozumienie mniej dla siebie korzystne, czy czegoś nie dosłyszała, czy miała zwyczajnie słabszy dzień. Ewa Mirowska jako wykładowczyni zrobiła błąd tak formułując swoją myśl! Powinna przewidzieć możliwość błędnej jej interpretacji. Tutaj nie ma usprawiedliwienia.
Bardzo niejednoznaczną postacią okazuje się Wojciech Malajkat, który choć przez większość studentów był odbierany jako ich orędownik i ktoś niebywale empatyczny i wspierający, jednak wspierał również… dawny system, niedużo z nim wtedy robiąc. Z tym większym zaciekawieniem przeczytałam wywiad z nim. Widzimy tu jeszcze inną postawę: można tak długo tkwić w starych schematach, że nie widzi się ich toksyczności. Nie rozumie się potrzeby rozprawienia z nimi. Nigdy na szczęście nie jest za późno, by przejść na dobrą stronę mocy.
Kiedy sięgnę pamięcią do czasów własnej podstawówki, staje się dla mnie całkowicie jasne, że moje pokolenie (oraz pokolenia starsze) wychowało się w czasach przemocowych. I choć w nie wszystkich domach miała ona miejsce, jednak przemocowość czasów rozumiem przede wszystkim jako powszechne na przemoc przyzwolenie. Ktoś bił dzieci? Nie przesadzaj, to tylko klaps! Ktoś wyśmiewał ucznia przed całą klasą, obniżał jego budzącą się dopiero samoocenę do zera? Widocznie smark się nie przygotował do zajęć! Na wszystko była jakaś głupia odpowiedź lub powiedzonko. Na przykład „dzieci i ryby głosu nie mają”. Pijany wujek pozwalał sobie na niewybredne żarty o rosnącym biuście zawstydzonej siostrzenicy? On ma takie poczucie humoru. Chłopcy jeszcze mieli to szczęście, że jak już przeżyli fazę podczłowieka-dziecka, zmieniali się w pełnoprawnego człowieka mężczyznę. Dziewczynki z fazy podczłowieka-dziecka przeobrażały się w podczłowieka-kobietę. I tak jest w wielu miejscach niestety do tej pory (nie wskazując palcem, na przykład na Podhalu, gdzie obecnie mieszkam). I to wszystko znajduje odzwierciedlenie w często wstrząsających opisach wykładowców z PWSFTviT. Z daleka „wielki aktor, geniusz, wielki człowiek”, z bliska owszem, ktoś o ogromnym talencie i wypracowanym doskonałym warsztacie, ale alkoholik, przemocowiec, gbur i seksistowski cham.
Z książki wynika jeszcze jedna ważna refleksja: ci często zdegenerowani ludzie, pławiący się we własnej znakomitej opinii na swój temat, byli tak samo traktowani, kiedy studiowali; a jeszcze wcześniej – ich wykładowcy-kaci. To znowu nie jest nawet próba usprawiedliwienia. To wskazanie strasznego mechanizmu, który wreszcie młodzi są gotowi zmienić. Któremu wreszcie głośno się sprzeciwiają. I niech grono starych, lubujących się w przemocy „wielkich Polaków” nazywa ich „roszczeniowymi” czy „trudnymi”. I niech się w końcu zacznie wstydzić, że nigdy nie miało tyle odwagi, ile miała Anna Paliga, by zacząć tak głośną i ważną dyskusję. Bo najgorsze nie jest wcale bycie oprawcą. Najgorsze jest niereagowanie, kiedy wokół nas dzieje się zło.

P.S. Na deser łączę bardzo ciekawy wywiad z Karoliną Korwin-Piotrowską w Sekielski Brothers.
Jeśli podoba Ci się, jak piszę, i chcesz mnie docenić,
kliknij w poniższą ikonkę i postaw mi, proszę, wirtualną kawę ![]()
