NPR Music Tiny Desk Concerts

fot. Marianna Patkowska

Spośród wielu wartościowych youtube’owych zakątków, mam jeden lubiony – Tiny Desk Concerts. Pierwszy filmik został zarejestrowany w kwietniu 2008 roku i był reakcją Boba Boilena (amerykańskiego muzyka, osobowości telewizyjnej oraz pomysłodawcy i prowadzącego internetowy program All Songs Considered) na niedogodności koncertów odbywających się w barach. Kiedy wraz z Stephenem Thompsonem, redaktorem NPR Music, wyszedł z jednego sfrustrowany, że przez hałas miejsca nie słyszy muzyki, Thompson zażartował, że Boilen powinien udostępniać artystom swoje biurko, by ci mogli przy nim dawać w spokoju występy. Miesiąc później Boilen zaaranżował dokładnie taki właśnie mini koncert folkowej artystce Laurze Gibson, wrzucając nagranie do sieci. Od tej pory do dzisiaj przy biurku Boilena w siedzibie National Public Radio w Waszyngtonie, już z udziałem publiczności, odbyło się ponad tysiąc akustycznych koncertów muzyków reprezentujących najróżniejsze muzyczne style. Łączy ich wszystkich jedno – niekwestionowany talent.

Subiektywna lista
nNajlepszych
tinydeskowych koncertów
(w kolejności alfabetycznej):

  • Alicia Keys: NPR Music Tiny Desk Concert – prawdziwą przyjemnością było dla mnie wysłuchanie nie tylko czterech zaśpiewanych przez cudowną Alicię Keys w NPR piosenek, ale też słów, które skierowała do publiczności. Podzieliła się swoją życiową filozofią, niezwykle mi bliską.
  • Anderson .Paak & The Free Nationals: NPR Music Tiny Desk Concert – w całym tinydeskowym cyklu koncert Andersona Paaka cieszy się największą liczbą odsłon. Poziom wykonawczy rozkłada na łopatki, choć nie jest to akurat w przypadku tego cyklu żaden wyróżnik. Obserwowanie doskonałych perkusistów, którzy, grając, jeszcze równocześnie śpiewają (i to świetnie!), nieustająco mnie zdumiewa i zachwyca. (Jeśli granie na fortepianie rozwija mózg, bo równolegle używa się prawej i lewej ręki, co można powiedzieć o mózgu perkusisty, który do gry na swoim instrumencie angażuje obie ręce i obie nogi naraz?)
  • Anthony Hamilton: NPR Music Tiny Desk Concert – twórczości Anthony’ego Hamiltona nie znałam wcześniej. Trafiłam na ten jego występ przypadkiem i już od pierwszych dźwięków ujęła mnie jego gospelowa energia.
  • Coldplay: NPR Music Tiny Desk Concert – ponieważ nie należę do grona fanów Coldplay, ogromnym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że to właśnie ten koncert stał się jednym z moich najbardziej ulubionych w całym cyklu. Zachwycił mnie nie tylko fenomenalny towarzyszący zespołowi chór (nie sposób nie wspomnieć o piosence „Viva La Vida”, która w oryginale wypada przy koncertowej wersji blado, no i o doskonałym coverze klasyka Prince’a „1999”!), ale też sam Chris Martin, zarówno wokalnymi i pianistycznymi zdolnościami, jak i wielkim dystansem do siebie, skromnością i poczuciem humoru.
  • Erykah Badu: NPR Music Tiny Desk Concert – istnieją artyści kompletni, hipnotyzujący, stanowiący niewyczerpane źródło inspiracji, którzy na scenie nie tyle odtwarzają muzykę, co po prostu się nią stają. Z pewnością można zaliczyć do ich grona boginię soulu, Erykę Badu. Jej obecność wśród zaproszonych przez NPR Music gości to nie lada gratka dla każdego melomana.
  • H.E.R.: NPR Music Tiny Desk Concert – uzależniłam się od tego koncertu, słuchając go swego czasu na okrągło. Niski, ciepły, kojący głos H.E.R., jego przepiękna barwa  oraz intrygujące harmonie (zwłaszcza otwierającej koncert piosenki „Going”) mają właściwości terapeutyczne.
  • Jorja Smith: NPR Music Tiny Desk Concert – Jorja Smith jest jedną z tych wokalistek, które potrafią malować głosem piękne, poruszające obrazy. Jej frazowanie jest zjawiskowe!
  • Lianne LaHavas: NPR Music Tiny Desk Concert – Lianne LaHavas oczarowała mnie, kiedy po raz pierwszy natknęłam się na jej nagranie w sieci. Wykonywała wtedy przepiękny utwór „Midnight”.  Od tego czasu pozostaję pod ogromnym wrażeniem jej twórczości, artystycznego pomysłu na siebie (żeby wspomnieć choćby „No room for doubt”, czy „Forget”), cudownego, unikalnego głosu i bijącego od niej piękna.
  • Mac Miller: NPR Music Tiny Desk Concert – koncert tego dwudziestosześcioletniego artysty został zarejestrowany dokładnie miesiąc przed jego śmiercią. Zawsze ciężko mi się pogodzić ze świadomością, że odchodzą ludzie, którzy mogliby jeszcze tyle osiągnąć, tyle dać światu… Melorecytacja Millera, pozornie niedbała i wykonywana od niechcenia, zdradza niesamowite wyczucie rytmu. Bardzo ciekawe, niebanalne kompozycje i wykonujący je doskonali muzycy to przepis na znakomity koncert. Pozostaje tylko żal, że już ostatni.
  • Masego: NPR Music Tiny Desk Concert – Masego to nie tylko świetny wokalista, ale też saksofonista. Jego muzyka jest przepełniona pozytywną energią i lekkością, a ten koncert jest w stanie zmienić szary i deszczowy dzień w środek słonecznego lata!
  • Moonchild: NPR Music Tiny Desk Concert – świeży, pełen łagodności i delikatności głos Amber Navran rozluźnia i bywa lekiem na całe zło.
  • Sheryl Crow: NPR Music Tiny Desk Concert – Sheryl Crow, bez względu na to, co na ogół myślę o muzyce country, zyskała przed laty mój dozgonny szacunek brawurowym wykonaniem rewelacyjnej bondowej piosenki „Tomorrow Never Dies”. Nie wszystkie jej repertuarowe wybory rozumiem, ale koncertu wysłuchałam z prawdziwą przyjemnością.
  • Summer Walker: NPR Music Tiny Desk Concert – ta utalentowana artystka po raz pierwszy urzekła mnie, kiedy trafiłam w sieci na „Clear visual ep (live)”, gdzie wyglądała jak boska Naomi i brzmiała jak anioł. (Zainspirowana, nagrałam nawet cover jej piosenki „Grave”.) Na koncercie zobaczyłam nieśmiałą i mocno wycofaną śliczną introwertyczną dziewczynkę, która zmienia się w pewną siebie dojrzałą kobietę dopiero, kiedy zaczyna śpiewać; za każdym razem rozkwitając na naszych oczach.
  • Tank And The Bangas: NPR Music Tiny Desk Concert – występ Tank and the Bangas to doskonały przykład na to, że do stworzenia doskonałego teatru muzycznego nie potrzeba fajerwerków – wystarczy siedmioro znakomitych muzyków z wizją, kilka instrumentów… i biurko Boba Boilena!

PodsumowanNie

Refleksja, jaka mi się nasuwa po wielokrotnym wysłuchaniu koncertów z serii Tiny Desk (nie tylko tych opisanych wyżej), jest taka, że (niezależnie od popularności i sławy występujących muzyków) wykonawczo są na niewiarygodnie wysokim poziomie. Poziomie często niestety nieosiągalnym dla naszych rodzimych artystów. Na każdym tinydeskowym koncercie, bez wyjątków, występuje większa lub mniejsza grupa równorzędnych, fenomenalnych muzyków, zdających się mieć absolutną świadomość, że grają do jednej bramki. Liczy się wspólny cel, jakim jest znakomite zaprezentowanie każdego utworu. Chórki nie są przechowalnią mniej zdolnych wokalistów, tylko konkretną odpowiedzialną funkcją, tak samo ważną, jak główny wokal, gra na gitarze, basie czy perkusji. Najlepszym na to przykładem jest chór występujący z zespołem Coldplay. W coverze „1999” Prince’a słychać doskonale, że każdy z chórzystów mógłby osiągnąć solową karierę na miarę Alicii Keys, nie słychać za to kompleksów, że jej nie osiągnął. To niczego zresztą przecież nie zmienia. Wspomniana równorzędność wszystkich muzyków i emanująca z nich radość płynąca ze wspólnego grania to również coś niestety bardzo rzadko spotykanego na polskiej scenie muzycznej. Powodów dopatruję się przede wszystkim w szkole i tym, że nie jesteśmy jako naród uczeni od najmłodszych lat pracy zespołowej. Żeby zrozumieć o czym mówię, wystarczy włączyć sobie którykolwiek z powyższych tinydeskowych koncertów, a potem prześledzić piosenki nagrywane przez polskich artystów z okazji różnych akcji charytatywnych (choćby „Moja i twoja nadzieja” dla powodzian). Te ostatnie nawet, jeśli jakimś cudem nadają się do słuchania (jak podlinkowana, pochodząca oryginalnie z repertuaru zespołu Hey), są przeglądem wokalnych możliwości każdego z uczestników. Punkt ciężkości położony jest na wykonawcy, nie na utworze. A to nigdy nie służy utworowi… Całe szczęście, że mamy w internecie tak wspaniałe wzorce!

P.S. Na deser wrzucam dziś cudowną, niespełna dziewiętnastoletnią Billie Eilish, nagrywającą dla NPR Music swój występ – z wiadomych powodów – w domu, na tle kartonu imitującego (fenomenalnie!) tak dobrze znane wszystkim fanom Tiny Desk Concerts wnętrze.