scenariusz: Michael Werwie
reżyseria: Joe Berlinger
gatunek: biograficzny, kryminał
produkcja: USA
rok powstania: 2019
oryginalny tytuł: Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile
pełny opis filmu wraz z obsadą
Jak już kiedyś wspominałam, Ted Bundy zdecydowanie nie należy do moich ulubionych morderców (jeżeli w ogóle można tak powiedzieć). Urokliwy, czarujący psychopata, gwałciciel, morderca oraz nekrofil, mający na swoim koncie około dwudziestu zidentyfikowanych ofiar (choć istnieją poważne przesłanki mówiące o tym, że mogło być ich nawet kilka razy więcej) stał się w pewnym momencie gwiazdą, idolem oraz ulubieńcem Ameryki. Pisząc, że nigdy nie miałam do niego słabości, miałam na myśli jego irytujący urok osobisty i autentyczny manipulacyjny talent. Brawurowo rozegrał swój ostatni wywiad przed wykonaniem na nim kary śmierci. Przyznał w nim, że całemu złu (zarówno jego, jak i wszystkich obserwowanych przez niego najcięższych morderców i gwałcicieli) winna jest… pornografia. Prawie mu uwierzyłam, gdyby nie to, że wywiad przeprowadzał James Dobson – psycholog, założyciel chrześcijańskiej organizacji „Focus on the Family”, a prywatnie ogromny przeciwnik pornografii. Na niecałą dobę przed śmiercią Bundy odegrał oscarową rolę życia, m.in. wzruszająco perfekcyjnie kłamiąc o zdrowej i kochającej się rodzinie, w której dorastał (w rzeczywistości nigdy nie poznał swojego biologicznego ojca, matka zmieniała wersje na jego temat, jednak istnieją przesłanki mówiące o tym, że mógł być owocem kazirodczego związku swojej matki i dziadka, którego wraz z babcią uważał przez pierwsze lata życia za biologicznych rodziców, a matkę – swoją za siostrę, więc raczej daleko tym relacjom do zupełnie zdrowych).
Niezależnie od prywatnych morderczych preferencji, informacja o tym, że ma powstać film „Podły, okrutny, zły” ogromnie mnie ucieszyła. Czekałam na jego wejście do kin, zachwycona m.in. pomysłem obsadzenia w roli głównej ślicznego w anielski wręcz sposób (i bardzo wizualnie podobnego do Teda) Zaca Efrona. Nie miałam jednak jasności, na co zostanie postawiony nacisk: na bestialstwo dokonanych przez Bundy’ego zbrodni, na dochodzenie jego oskarżycieli do prawdy, czy może na jego życie prywatne (a jeśli właśnie na nie, to na które z dwóch równoległych). W dwóch pierwszych przypadkach przeczuwałam zagrożenie powstania filmu efekciarskiego i niewnoszącego żadnej nowej jakości do kinematografii światowej. Bardzo mnie więc ujęło, że Joe Berlinger i Michael Werwie stworzyli dzieło nietuzinkowe, oryginalne i opowiadające bardzo trudną i złożoną historię skomplikowanych relacji międzyludzkich, gdzie w grę wchodzi osobowość psychopatyczna ze skłonnościami do chronicznego kłamania. Warto tu też wspomnieć o tym, jak cudownie „Podły, okrutny, zły” osadzony jest w latach 70.; czasy, które przestawia są ukazane niebywale realistycznie nie tylko przez fantastyczną scenografię i charakteryzację bohaterów, ale także (chyba, takie miałam odczucie, jako laik) sam montaż i sposób kręcenia.
Choć gdzieś w tle dowiadujemy się o kolejnych zbrodniach Bundy’ego, jednak osią filmu pozostaje trudna i niebywale toksyczna miłość (czy miłość na pewno?) Teda i jego wieloletniej partnerki Elizabeth Kloepfer (w tej roli zachwycająca Lily Collins). Kiedy jakakolwiek relacja oparta jest od początku na kłamstwie, nie może być mowy o jej powodzeniu. Co jednak, kiedy na tak fatalnym, powiedziałabym nawet, „anty-fundamencie” wyrośnie nagle coś rzeczywiście pięknego i – wydawałoby się – wartościowego? Jak żyć ze świadomością, że wszystko, co nas przez dłuższy czas budowało, nie było prawdziwe? Należy oczywiście zaznaczyć, że relacja ta była oparta na kłamstwie tylko jednej ze stron. Elizabeth Kloepfer – ciepła, wspaniała, ale też troszkę zagubiona młodziutka kobieta z malutkim dzieckiem – kiedy poznała Teda Bundy’ego, wpadła po uszy. Stanął przed nią mężczyzna pod każdym względem idealny: szarmancki, delikatny, pełen szacunku, wpatrzony w nią i zachwycony tym, co widzi, bez reszty. To nie była bestia, opisywana później w prasie jako jeden z najgroźniejszych przestępców swoich czasów, tylko wrażliwy, fantastyczny chłopak, o którym nawet nie śmiała marzyć. Nie był to też przelotny romans. Bardzo szybko zrozumiała, że ma w Tedzie przyjaciela, partnera, wsparcie, doskonałego i ujmującego opiekuna dla swojego dziecka. Tym trudniej było się jej zmierzyć z drugą stroną jego osobowości, o której nie miała pojęcia i która była całkowitym zaprzeczeniem tego, czym zdawał się dotychczas być.
Film doskonale ukazuje jak toksyczność jednej osoby wpływa na życia wszystkich ludzi dookoła, jak wiele krzywdy potrafi wyrządzić; i w przypadku Teda Bundy’ego, abstrahując już nawet od samych ofiar i ich rodzin, bo to przecież zupełnie oczywiste.
„Podły, okrutny, zły” to nieprzewidywalny, trzymający w napięciu, a równocześnie bardzo poetycki i artystyczny obraz wart obejrzenia (polecam zobaczenie napisów do samego końca)!

tłumaczenie: Maurycy Merunowicz