Mary Kay: zimowe nNowości i pielęgnacyjna klasyka

fot. Marianna Patkowska

Ledwo co się zdążyłam nacieszyć cudowną jesienną nowością Mary Kay, czyli serią Naturally (wegański olejek zdecydowanie wygrywa konkurs na mój ulubiony kosmetyk ostatniego czasu), a już wjechały nowości zimowe! I to zarówno takie bardziej dorosłe, do świadomej pielęgnacji skóry, jak Rewitalizujące Serum C+E™ TimeWise®, jak i te, których posiadanie ekscytuje mnie niczym małą dziewczynkę, czyli fantastyczne Nawilżające UltraBłyszczyki Unlimited™ w szerokiej gamie odcieni i rodzajów – dla każdej karnacji, na każdą okazję!
Od pewnego czasu używam też znakomitych Hydrożelowych Ultranawilżających Płatków pod Oczy, które pojawiły się w katalogu Mary Kay rok temu i zagościły w nim na dobre, więc i o nich z przyjemnością napiszę kilka słów.

💋 Pielęgnacyjna klasyka

 👁 Hydrożelowe płatki pod oczy

fot. Marianna Patkowska

Czy wiecie, że skóra wokół oczu jest aż siedem razy cieńsza od tej na pozostałej części twarzy? Przez swoją delikatność bardzo szybko się wysusza i łatwo ją podrażnić. Nie trzeba wiele, aby ją zaniedbać. Jeśli dodatkowo, jak ja, spędzacie sporo czasu przed ekranem komputera czy komórki, prędzej czy później dotkliwie odczujecie zmęczenie oczu i otaczającej je skóry.

📌 Pierwszą podstawową radą jest nieustanne nawadnianie się (choć brzmi to banalnie, sama niedawno doświadczyłam przykrych skutków zapominania o piciu wody – widoczne efekty po wyrobieniu w sobie tego nawyku zdumiały mnie samą!).
📌 Drugą, stosowanie codziennie rano i wieczorem Przeciwzmarszczkowego Kremu pod Oczy Age Minimize 3D™ TimeWise®.
📌 Trzecią – fantastyczne Hydrożelowe Ultranawilżające Płatki pod Oczy Mary Kay! Nawilżają, odświeżają i redukują opuchnięcia. Są bardzo cienkie, a – zwłaszcza, kiedy trzymamy je w lodówce – położone pod oczy przynoszą natychmiastowe ukojenie.

👁 Sposób użycia:

✔️ odkręć wieczko i wyjmij przekładkę oddzielającą płatki
✔️ przy pomocy przeźroczystej szpatułki wyjmij płatek hydrożelowy
✔️ umieść go na oczyszczonej skórze pod jednym i drugim okiem
✔️ pozostaw płatki na 20 minut i zrelaksuj się, następnie zdejmij je i wyrzuć;
delikatnie wklep w skórę żel, który pozostał po płatkach

💶 195 zł

💋 Zimowe nNowości

🍋 Rewitalizujące Serum C+E

fot. Marianna Patkowska

Starym i zgorzkniałym można być nawet w wieku trzydziestu lat, a młodym, otwartym i pogodnym dożyć dziewięćdziesiątej wiosny. Najbardziej nieskazitelna cera nie zatuszuje szpetoty charakteru, podobnie jak odciśnięte na niej znaki czasu nie zgaszą tego płomienia w oczach, który hipnotyzuje innych. Piękno bierze się z naszego wnętrza, dlatego tak łatwo rozpoznać osoby po terapii – promienieją, kiedy doszukają się w końcu esencji siebie samych. Jeśli jesteśmy jednak zdecydowani, by oślepić resztę świata swoim blaskiem nie tylko wewnętrznym, ale też zewnętrznym, prędzej czy później zadamy sobie pytanie:

Czy można poszukać tajemniczego eliksiru młodości?

– pytanie, jakie prędzej czy później sobie zadamy

Można, tylko po co, skoro mamy dostęp do witaminy E?! Miano witaminy młodości zawdzięcza ona swoim cudownym właściwościom:

📌 poprawia ukrwienie skóry
📌 zwiększa elastyczność tkanki łącznej
📌 opóźnia proces starzenia skóry
📌 działa odżywczo
📌 stosowana miejscowo działa przeciwzapalnie i przeciwobrzękowo
📌 natłuszcza skórę
📌 nawilża skórę
📌 ujędrnia skórę
📌 wygładza skórę

Dzięki nim opóźnia przykre i nieuchronne procesy starzenia się skóry. Jest też jednym z najsilniejszych przeciwutleniaczy znanych nauce. A gdyby to witamina E pewnego razu zapytała:

Czy można poszukać tajemniczego eliksiru przedłużającego moją żywotność?

– hipotetycznie zadane przez witaminę E pytanie

Odpowiedź brzmiałaby: można, tylko po co, skoro mamy dostęp do witaminy C?! Czysta witamina C, wykorzystana w najnowszym Rewitalizującym Serum C+E™ TimeWise® Mary Kay (i pozyskiwana z aż trzech źródeł) nie dość, że wydłuża żywotność doskonałej dla nas witaminy E, to jeszcze pomaga w pełni wykorzystać jej niesamowity potencjał.
Reasumując, nie ma nic lepszego dla naszej skóry niż witamina E, z kolei dla witaminy E nie ma nic lepszego niż witamina C. A my dostajemy tę wspaniałą kompilację w jednym serum!

🍋 Rewitalizujące Serum C+E™ TimeWise® Mary Kay:

📌 widocznie ujędrnia skórę
📌 skutecznie chroni skórę przed negatywnymi czynnikami środowiska zewnętrznego
📌 rozjaśnia skórę, nadając jej promienny blask
📌 zmniejsza widoczność drobnych linii
📌 nie zatyka porów

🍋 Sposób użycia:

✔️ przy każdym użyciu aplikuj taką ilość produktu, by dosięgnął kolejnej podziałki w okienku buteleczki
✔️ rozprowadź serum równomiernie na twarzy, ruchami skierowanymi do góry i na zewnątrz
✔️ pozostaw na twarzy do wchłonięcia
✔️stosuj dwa razy dziennie – rano i wieczorem – tuż po umyciu twarzy Oczyszczającym Mleczkiem 4-w-1 Age Minimize 3D™ TimeWise® Mary Kay

💶 249 zł

💳 Kup Rewitalizujące Serum C+E™ TimeWise® Mary Kay!

💄 Nawilżające UltraBłyszczyki

fot. Marianna Patkowska

Co lubię w błyszczykach? Wszystko! Oczywiście, czasem okoliczności wymuszają na nas użycie tradycyjnej szminki, jednak błyszczyki wydawały mi się zawsze mniej zobowiązujące, no i łatwiejsze do starcia w sytuacjach intymnych! Kiedyś błyszczyki kojarzyły się wyłącznie z – jak sama nazwa wskazuje – nadaniem ustom błysku i delikatnymi, naturalnymi kolorami. Dziś mamy całą gamę przeróżnych możliwości – od błyszczyków matowych po perłowe, od niemal niezauważalnych kolorów po odważne czerwienie.
Co lubię w Nawilżających UltraBłyszczykach Unlimited™ Mary Kay? Wszystko do kwadratu! Utrzymują się na ustach cały dzień, mocno je nawilżając, przez co są prawie nieodczuwalne. Piękny i prosty projekt opakowania jest również funkcjonalny – ułatwia nabranie aplikatorem odpowiedniej ilości produktu. Zawiera również – co po przeczytaniu wcześniejszego rozdziału z pewnością ucieszy każdego! – zarówno witaminę E, jak i C!

💄 Nawilżające UltraBłyszczyki Unlimited™ Mary Kay:

📌 nie sklejają ust
📌 natychmiastowo nawilżają
📌 zapewniają ustom jedwabisty połysk

💶 75 zł

💳 Kup Nawilżający UltraBłyszczyk Unlimited™ Mary Kay!

💄 Sheer Illusion

fot. Bożena Szuj

Czy to naturalne piękno, delikatny błyszczyk czy może czysta iluzja? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne: jeśli lubisz subtelnie i niezobowiązująco podkreślać swoje usta, muskając je bladoróżowosrebrnym blaskiem, błyszczyk Sheer Illusion jest najlepszym wyborem! Idealnie sprawdzi się zarówno jako wykończenie mocniejszego makijażu na specjalne okazje, jak i niemal niedostrzegalnego makijażu dziennego.

fot. Bożena Szuj

💄 Fancy Nancy

fot. Bożena Szuj

Lubisz połączenie subtelności błyszczyku z lekkością złotobrzoskwiniowego odcienia szminki? Poznaj kokietującą Fancy Nancy! Sprawdzi się zarówno w roli grzecznej, jak i odrobinę niegrzecznej dziewczynki. W każdej z tych odsłon będzie się odznaczać klasą i niebywałym wdziękiem.

fot. Bożena Szuj

💄 Beach Bronze

fot. Bożena Szuj

Tęsknisz za plażą i wypracowywanym w pocie czoła złotym brązem gorącego ciała? Ewentualnie za momentem, w którym po zjedzeniu czekoladowego ciastka, twoje usta pokrywa rozpuszczona mleczna czekolada? Beach Bronze przypomni Ci wszystkie najwspanialsze chwile beztroski, zmieniając Cię w Królową Lata nawet w środku mroźnej zimy.

fot. Bożena Szuj

💄 Pink Ballerina

fot. Bożena Szuj

Różowej Baletnicy nie przeszkodzi nawet brak spódnicy, by zachwycić zmysłowością, słodyczą, niewinnością i stylem! Pink Ballerina to perłowy błyszczyk o cudownym bladym odcieniu różu charakterystycznym dla marki Mary Kay. Delikatny, ale wyrazisty, grzeczny, ale z pazurkiem – idealnie dopełni zarówno stonowany makijaż dzienny, jak i elegancki wieczorowy na wielkie wyjścia. Na przykład do Opery Narodowej. Na przykład na „Jezioro łabędzie”.

fot. Bożena Szuj

💄 Pink Fusion

fot. Bożena Szuj

Kochasz wszystkie wcielenia różu, a wzrost jego intensywności pokrywa się ze wzrostem intensywności Twoich doznań? Tęsknisz za starymi dobrymi modelami Lalek Barbie, które zachwycały swoją niewystępującą w przyrodzie nienaturalnością, tworząc swoim jestestwem piękniejszy świat? Jesteś świadomą swojej siły, seksualności, dojrzałości i równocześnie dziewczęcości Kobietą, która wie, jaką moc niesie ze sobą odważny róż? Pink Fusion jest błyszczykiem stworzonym właśnie dla Ciebie!

fot. Bożena Szuj

💄 Berry Delight

fot. Bożena Szuj

Pragniesz skrycie, by na Twojej twarzy zagościła jagodowa rozkosz? Mary Kay przybywa na ratunek z perłowym błyszczykiem Berry Delight! Odważny, a równocześnie elegancki głęboki kolor wpadający w ciemną śliwkę zachwyci wszystkich koneserów – zarówno czynnych, jak i biernych.

fot. Bożena Szuj

💄 Evening Berry

fot. Bożena Szuj

Lubisz się wyróżniać, wychodzić poza schemat, nie pozostawać niezauważoną? Sięgnij po odważny, wyjątkowy kolor jagód, któremu – w przeciwieństwie do Berry Delight – nie można zarzucić zachowawczości i klasycznej nuty! Evening Berry nawet najskromniejszemu makijażowi doda dzikości i nieoczywistości.

fot. Bożena Szuj

💄 Iconic Red

fot. Bożena Szuj

Królową klasyki oraz ponadczasową modą, która zawsze będzie elegancka, intrygująca i obezwładniająca interlokutora płci męskiej są wyraziste czerwone kobiece usta, więc (u)wodząca na pokuszenie ikoniczna czerwień kremowego błyszczyku Iconic Red to must have każdej damy.

fot. Bożena Szuj

P.S. Na deser łączę krótki filmik reklamujący Nawilżające UltraBłyszczyki Unlimited™ Mary Kay mojego autorstwa, w którym wykorzystałam fragment swojej autorskiej piosenki „Zbyt mało bólu” z płyty „Złamane”.

Odwiedź mój sklep!

Mary Kay: Naturally

fot. Marianna Patkowska

Kiedy jakiś czas temu moja ulubiona konsultantka Mary Kay przyniosła mi do wypróbowania najnowszą serię Naturally zanim ta się jeszcze pojawiła w sprzedaży, absolutnie się nią zachwyciłam! Wiem, jak doskonałą jakość mają wszystkie kosmetyki Mary Kay, a i tak reakcja mojej skóry na tę serię, czyli miłość od pierwszego nałożenia zdołała mnie samą zaskoczyć. Od razu więc zapragnęłam ją mieć w swojej uginającej się pod ciężarem innych marykayowych dóbr kosmetyczce. Żeby nabyć swój własny zestaw, musiałam jednak uzbroić się w cierpliwość. Wyczekiwany moment w końcu nastał, a przyjemność odroczona w czasie cieszy jeszcze bardziej!

Naturally, czyli go vegan!

fot. Marianna Patkowska

Wiele osób na to z pewnością czekało – Naturally to pierwsza linia wegańskich kosmetyków Mary Kay z certyfikatem COSMOS przyznanym przez EcoCert, który wcale niełatwo jest zdobyć. W praktyce oznacza to, że wszystkie kosmetyki z serii Naturally Mary Kay zawierają minimum 90% składników pochodzących z naturalnych źródeł, jak również 0% parabenów, syntetycznych zapachów i barwników oraz SLS/SLES, a cały proces produkcji jest przyjazny środowisku.

Linia ma przejrzysty skład oraz zawiera maksimum substancji czynnych pochodzenia naturalnego,

Naturally Mary Kay

jak czytamy na stronie Mary Kay. Kolejną ciekawą informacją jest ta, że:

firma Mary Kay poszła nawet o krok dalej i stworzyła aż trzy produkty z całej gamy zgodnie ze światowym trendem WATERLESS. Co on oznacza? Jest to nowy trend polegający na bezwodnej pielęgnacji. To innowacyjne rozwiązanie dla wszystkich, którym zależy na ekologii i dbaniu o zasoby wody pitnej na naszej planecie, która stanowi zaledwie 2,5% światowych zasobów. Oszczędzanie wody nie musi polegać jedynie na znanych nam metodach, możemy ograniczać jej zużycie także podczas codziennej pielęgnacji skóry. Jak wiemy woda bardzo często stanowi jeden z głównych składników na etykiecie kosmetyków, będąc tym samym bardzo dobrą pożywką dla drobnoustrojów, dlatego usunięcie jej ze składu przynosi wiele korzyści nie tylko środowisku, ale również nam samym. Dzięki temu ograniczamy ilość konserwantów, co przekłada się na bardziej skoncentrowane i skuteczne produkty.

Naturally Mary Kay

Drugą stroną medalu jest to, że wegańskie kosmetyki nie działają niestety przeciwzmarszczkowo. Z tego powodu pozostaję wierna mojej ulubionej serii Time Wise, a Naturally traktuję jak fantastyczne uzupełnienie codziennej pielęgnacji nie tylko twarzy.

Warto też po raz kolejny wspomnieć, że wszystkie kosmetyki Mary Kay są niesamowicie wydajne i wystarczy za każdym razem używać jedynie kilku kropli produktu!

Kremowa emulsja oczyszczająca

fot. Marianna Patkowska

Kremowa emulsja oczyszczająca – podobnie jak mleczko do twarzy Time Wise –  to kosmetyk do codziennego mycia twarzy, który skutecznie usuwa ze skóry wszelkie zanieczyszczenia oraz makijaż w łagodny sposób.

Uspokajająca woda kwiatowa z chabra bławatka oraz aloes świetnie sprawdzają się w przypadku skór wrażliwych czy alergicznych nie pozostawiając na nich uczucia ściągnięcia i podrażnienia. Olejek ze słodkich migdałów zmiękczy i odżywi skórę, a gliceryna dodatkowo wspomoże zatrzymanie wody przy jednoczesnym działaniu antyoksydacyjnym, które zawdzięczamy witaminie E . Preparat dobrze się rozprowadza i jest idealnym rozwiązaniem dla osób, które chcą mieć pewność, że prawidłowo oczyściły skórę.

Naturally Mary Kay

Ze względu na swoją delikatność, jest to doskonały pomysł na prezent dla osoby, której preferencji kosmetycznych nie znamy. Możemy mieć stuprocentową pewność, że podarowaliśmy jej coś wartościowego, co z pewnością będzie jej długo i dobrze służyć.

Puder peelingujący

fot. Marianna Patkowska

Przyznam szczerze, że ten kosmetyk bardzo mnie zaintrygował. Nie bardzo umiałam sobie wyobrazić, jak działa peeling w formie pudru. Otóż, w niezwykle prosty sposób! Rozciera się go w rękach z bardzo niewielką ilością wody (możemy zarówno zamiast, jak i oprócz niej dodać też olejek z tej samej serii, który opiszę za chwilę), a potem aplikuje na twarz, intensywnie w nią wcierając (na końcu go zmywamy ciepłą wodą).

Puder Peelingujący to łagodny, mechaniczny peeling do twarzy na bazie skrobi ryżowej świetnie absorbującej nadmiar sebum. […] Produkt odblokowuje i oczyszcza zatkane pory, dzięki czemu wyglądają na mniejsze. Pomaga skórze odzyskać zdrowy blask i gładkość. Tak przygotowana przez preparat skóra będzie lepiej przyjmować składniki odżywcze nakładane w kolejnych etapach pielęgnacji. Zaleca się stosować peeling 2-3 razy w tygodniu.

Naturally Mary Kay

Odżywczy olejek

fot. Marianna Patkowska

Ten produkt absolutnie podbił moje serce! Skomponowany z olejków ze słodkich migdałów, oliwy, sezamu i słonecznika fantastycznie nawilża skórę, równocześnie ją odżywiając. Szybko się wchłania i można go stosować nie tylko na twarz, ale całe ciało… wraz z włosami!

Zawiera skwalan pochodzenia roślinnego, który działa jak emolient. […] Idealny w okresie jesienno-zimowym, gdzie skóra musi zmagać się z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Dodatkowym zastosowaniem może być zmieszanie jednej kropli z podkładem w celu lepszego odżywienia skóry.

Naturally Mary Kay

Nawilżający balsam w sztyfcie

fot. Marianna Patkowska

Zimą, zwłaszcza w miejscowościach dotkniętych problemem smogu, nasze usta, łokcie, kolana i pięty domagają się porządnego natłuszczenia i nawilżenia. W serii Naturally z pomocą przychodzi znakomity nawilżający balsam w sztyfcie!

Zawiera skwalan oraz woski takie jak pszczeli, Carnauba i Candellila, dzięki czemu świetnie odbudowuje barierę hydrolipidową i zapobiega utracie wody w skórze.

Naturally Mary Kay

Można go stosować miejscowo na całym ciele. Podobnie jak znakomity krem z zestawu Satin Hands, nawilżający balsam w sztyfcie zmiękcza skórę, sprawiając, że staje się aksamitna w dotyku.

💳 Kup Nawilżający Balsam w Sztyfcie Naturally Mary Kay!

P.S. Na deser łączę swój skromny filmik reklamowy, w którym śpiewam stosowną do okoliczności piosenkę.

fot. Marianna Patkowska

Mary Kay: jesienNe nNowości z bazą w ponadczasowej klasyce

fot. Marianna Patkowska

Po dłuższej przerwie, wracam z kolejnym jesiennym wpisem, tym razem kosmetycznym! Mary Kay ma dla nas cudowne nowości, a poza nimi w mojej kolekcji pojawiło się kilka produktów, których jeszcze tu nie opisywałam (choć o części z nich już mówiłam w swoich makijażowych tutorialach).

1. Rozświetlający podkład IntelliMatch 3D TimeWise®

fot. Marianna Patkowska

Jesiennym hitem Mary Kay jest z pewnością cała ogromna paleta podkładów w płynie IntelliMatch 3D TimeWise, zarówno tych matujących, jak i rozświetlających. Jak już tu kiedyś pisałam, całe swoje makijażowe życie byłam wierna podkładom matującym, bo nie lubiłam się świecić. Pierwszym podkładem, jaki dobrała mi moja nieoceniona Konsultantka, był matujący podkład w płynie TimeWise® Beige 4 (nawiasem mówiąc, jeszcze nikt nigdy tak idealnie nie trafił z kolorem w moją jasną karnację). Zaczął mi się kończyć akurat niedawno, kiedy na rynek trafiła linia IntelliMatch 3D TimeWise, więc z przyjemnością wybrałam się na spotkanie konsultantek, na którym omawiana była jesienna oferta Mary Kay. Podkładów jest więcej, niż w poprzedniej serii, więc i same nazwy i numery trochę się różnią. Odpowiednikiem starego  matującego podkładu TimeWise® Beige 4 jest matujący podkład IntelliMatch 3D TimeWise® Beige W 160.

fot. Marianna Patkowska

Miałam okazję go wypróbować i mogę powiedzieć, że rzeczywiście bardzo ładnie kryje (efekt utrzymujący się do dwunastu godzin po nałożeniu!), pięknie współgra z odcieniem skóry i nie daje drażniącego efektu maski, czyli zupełnie tak samo, jak swój poprzednik, ale równocześnie jest też od niego dużo lżejszy i praktycznie nieodczuwalny na twarzy. Jednak… przyglądając się pozostałym uczestniczkom spotkania, które w większości testowały podkłady rozświetlające (i wszystkie wyglądały w nich doskonale!), zdecydowałam się również sprawdzić, jak się w takim poczuję. Do mojej karnacji odpowiedni okazał się rozświetlający podkład IntelliMatch 3D TimeWise® Beige C 110 i to była prawdziwa strzała amora! Twarz po jego nałożeniu prezentowała się świeżo, zdrowo i promiennie, nie potrzebując właściwie ani pudru, ani bronzera!
Niezależnie jednak, na który rodzaj podkładów się zdecydujemy, warto zaznaczyć, że wszystkie mają właściwości długotrwale opóźniające procesy starzenia i nie zatykają porów, a skóra staje się po nich jedwabista.

fot. Marianna Patkowska

2. Szczoteczka do podkładu w płynie

fot. Marianna Patkowska

Co prawda nie uważam jej za absolutny kosmetykowy must-have, ale bardzo przyjemnym akcesorium jest też kolejna nowość, czyli szczoteczka do podkładu w płynie Mary Kay, która ułatwia sprawną aplikację podkładu bez brudzenia rąk. Można nią szybko rozprowadzić fluid, a efekt końcowy sprawia wrażenie dużo bardziej profesjonalnego niż wtedy, kiedy użyjemy do tego namoczonej gąbeczki lub dłoni. Idealnie sprawdzi się na wyjazdach i w sytuacjach, kiedy chcemy coś szybko poprawić.

fot. Marianna Patkowska

3. Zestaw cieni  do oczu „Makeup Look
by Luis Casco” – Feel Fierce

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Tej jesieni Mary Kay ma też dla nas przepiękne paletki cieni do oczu „Makeup Look by Luis Casco”. Moim absolutnym kolorystycznym faworytem jest ta o nazwie  Feel Fierce, w którą wchodzą kolory (od lewej do prawej): czarny Onyx, brązowoszary Hummingbird, przepiękny śliwkowo-czerwony Pomegranate oraz pudrowozłoty Rose Gold. Cienie te, choć zawierają lśniące drobinki, są bardziej matowe niż perłowe i utrzymują się idealnie na powiekach przez cały dzień (bardzo pomaga w tym też baza na powieki, o której kilka słów za chwilę). Moimi dwiema ulubionymi kombinacjami jest śliwkowa oraz smokey. Obydwie wykonuję bez użycia konturówki do oczu.

fot. Marianna Patkowska

1. Do uzyskania śliwkowej, pokrytą bazą powiekę maluję na całej powierzchni kolorem Pomegranate, a na zewnętrzne kąciki oczu kładę Onyx, delikatnie go rozblendowując z pierwszym cieniem. Pod oczami rozcieram natomiast Hummingbird. Potem już tylko tuszuję rzęsy. Makijaż, mimo braku kresek, jest sam z siebie dość mocny i cudownie podkreśla jasne oczy.  Rose Gold stosuję jako rozświetlacz, nakładając go w niewielkich ilościach pod łuki brwiowe, na sam czubek nosa, łuk kupidyna oraz na brodę i rozcierając. Ten piękny kolor jest jednak odrobinę ciemniejszy od rozświetlaczy i wymaga większej czułości w rozcieraniu.
Ciekawym rozwiązaniem jest też – choć tu nie należy przesadzić – delikatne nałożenie pędzelkiem do cieni koloru Pomegranate na kości policzkowe oraz odrobiny fluidu i szybkie, energiczne wymieszanie i roztarcie ich. Pamiętajmy jednak o sporym umiarze!
(Na powyższym zdjęciu na ustach mam koloryzujący flamaster do ust Magenta Mirage połączony z błyszczykiem do ust NouriShine® Peach Glow.)

2. Efekt smokey eye przy pomocy tej paletki osiągniemy, nakładając na bazę cień Hummingbird – również na całą powiekę górną oraz dolną, rozblendowując w górnych zewnętrznych kącikach oczu z Onyxem. Resztę malowałam tak samo, jak w przypadku makijażu śliwkowego. Jedynie na usta, na koloryzujący flamaster do ust Magenta Mirage nałożyłam jeszcze pędzelkiem cień Pomegranate, co dało im piękne, głębokie i matowe wykończenie, również – jak cały makijaż – utrzymujące się całkiem długo.

fot. Marianna Patkowska

4. Korektor pod oczy

fot. Marianna Patkowska

W ostatnim ze swoich tutoriali niestety wprowadziłam swoich Czytelników w błąd, mówiąc że zamiast korektora pod oczy Mary Kay można z powodzeniem użyć korektora do twarzy. Była to opinia niektórych użytkowniczek, z którymi spotkałam się na szkoleniu (związana też z tym, że korektory do twarzy można sobie dobrać kolorystycznie do karnacji, a ten pod oczy ma tylko jeden kolor, dla wielu kobiet „zbyt pomarańczowy”), nie skonsultowałam jej jednak w porę ze swoją Konsultantką. Błąd w stosowaniu korektora do twarzy pod oczy polega na tym, że mamy tam naprawdę delikatną skórę, a ten korektor – znakomity na wszystkie inne zaczerwienione miejsca na twarzy – wysusza skórę, w przeciwieństwie do korektora pod oczy, który właśnie nawilża i chroni miejsce, w którym odczuwamy czasem dyskomfort.
Od kiedy zaczęłam go stosować, czuję się w makijażu zawsze znakomicie (nawet, jeśli jestem zmęczona, a moje oczy są bardziej wrażliwe). Pomarańczowy kolor po rozsmarowaniu nie jest wcale widoczny, a za to ulga – nie do opisania!

fot. Marianna Patkowska

5. Korektor do twarzy

fot. Marianna Patkowska

Korektor do twarzy, który w razie potrzeby nakładamy pod fluid, pomoże się nam rozprawić z wszelkimi nieoczekiwanymi niedoskonałościami i zaczerwienieniami na twarzy. Możemy sobie dobrać pasujący nam kolor. Do mojej jasnej karnacji najbardziej pasuje Light Ivory. Wszystkie fluidy Mary Kay pięknie go pokrywają.

fot. Marianna Patkowska

6. Baza na powieki

fot. Marianna Patkowska

Zależy nam na trwałości idealnego makijażu, a odznaczające się po jakimś czasie w zgięciach powiek przetarcia cieni są makijażową zmorą naszych wieczornych wyjść? Cienie Mary Kay są naprawdę doskonałej jakości i utrzymują się na powiekach (dokładnie tam, gdzie powinny!) długo, ale by nieskazitelny efekt jeszcze przedłużyć, powstała wspaniała baza na powieki Mary Kay. Niewielką jej ilość trzeba wetrzeć w umytą i wysuszoną powiekę (mała kropla starczy na obie). Konsystencją przypomina klej. Bardzo szybko się wchłania. Wiem, że to średnio profesjonalne, ale ze względu na dużą delikatność mojej skóry i widoczne pod nią żyłki, nakładam na bazę również niewielką ilość roztartego (najchętniej matowego) fluidu. Nie jest to jednak konieczne.

7. Baza pod podkład

fot. Marianna Patkowska

Kiedyś wspominałam już o tym, że nieczęsto używam bazy pod podkład, nadszedł jednak moment, w którym postanowiłam wypróbować tę z Mary Kay. Fluidy tej firmy są bardzo trwałe, a kiedy nałożymy je na prawidłowo wypielęgnowaną twarz, to już w ogóle! Jednak czasami potrzebujemy wzmocnić ten efekt, na przykład kiedy musimy się umalować rano, a wyglądać promiennie i olśniewająco do późnych godzin nocnych, nie mając zbyt dużo czasu na poprawianie makijażu po drodze. W takich sytuacjach baza pod podkład Mary Kay sprawdzi się doskonale. Łatwo ją rozprowadzić, szybko schnie i lekko matowi skórę. Jestem tym produktem zupełnie zachwycona!

fot. Marianna Patkowska

8. Baza pod tusz do rzęs

fot. Marianna Patkowska

Jeśli lubimy efekt długich, gęstych i zdrowych rzęs bez sztucznego ich przedłużania, zagęszczania czy doklejania czegokolwiek, idealnym rozwiązaniem oprócz oczywiście zalotki, będzie użycie pod tusz do rzęs specjalnej, naprawdę znakomitej  bazy Mary Kay. Efekt sztucznych rzęs bez obciążania ich – gwarantowany!

9. Pędzel do pudru

fot. Marianna Patkowska

O pędzlach Mary Kay pisałam już nie raz. Od kiedy systematycznie powiększam ich kolekcję, trudno mi już używać czegokolwiek innego do aplikacji makijażu. O pędzlu do pudru mogę dodać tylko, że jest mięciutki i milusi, a rozprowadzanie nim pudru po twarzy, powoduje na niej duży uśmiech.

fot. Marianna Patkowska

10. Kojący żel pod oczy Indulge

fot. Marianna Patkowska

Codzienna pielęgnacja twarzy Mary Kay, którą stosuję już nieprzerwanie od roku  (to jest od początku mojej przygody z tą firmą), czyli zestaw Age Minimize 3D™ TimeWise®, to także – używany rano i wieczorem – wspaniały przeciwzmarszczkowy krem pod oczy. Jednak nie wszystkie noce należą zawsze do przespanych. Wtedy idealnie sprawdza się kojący żel pod oczy Indulge, który niweluje efekty zmęczenia i przywraca delikatnej skórze pod oczami zdrowy wygląd, a także podwyższa poziom jej nawilżenia.

fot. Marianna Patkowska

P.S. A na deser łączę piosenkę, która nieodmiennie już od lat kojarzy mi się z piękną złotą jesienią.

Opalamy się z Mary Kay

fot. Zofia Mossakowska

Moja odczuwalna już pewnie blogowa nieobecność związana była z pierwszymi od bardzo długiego czasu wakacjami, o czym napiszę więcej już niebawem. Dziś jednak chciałabym się podzielić swoimi wrażeniami z intensywnego używania letniego hitu Mary Kay, czyli trzech cudownych produktów do opalania się!

1. Emulsja do opalania z filtrem SPF 30/50

fot. Zofia Mossakowska

No dobra, powiedzmy to sobie głośno – gdyby ktoś jeszcze z rok temu oświadczył mi, że będę się przed opalaniem smarować kremem z filtrem 30, roześmiałabym mu się w (zapewne bladą) twarz. Tu już nawet nie chodzi o moje nieodpowiedzialne podejście do ochrony przed słońcem związane z niemyśleniem o ewentualnych konsekwencjach w postaci np. raka skóry, tylko absolutną wiarę w to, że przy mojej jasnej karnacji, kremy z wysokimi filtrami sprawią, że wrócę z wakacji blada, co jest dla mnie kwintesencją klęski (chyba, że spędzałabym wakacje na Islandii).

fot. Marianna Patkowska

Kiedy dowiedziałam się od mojej wspaniałej konsultantki Mary Kay, że firma ma w ofercie tylko dwa rodzaje filtrów swojej emulsji do opalania – 30 i 50, lekko się załamałam. Zwłaszcza pamiętając beztroskie lata, kiedy przyjeżdżając do Grecji smarowałam się na początku filtrami typu 15 – 12, a potem już 9 – 7, chyba że w ogóle zapomniałam się nasmarować, to wtedy niczym… W tym roku jednak – ponieważ odkrycie firmy Mary Kay bardzo pomogło mojej cerze i nie chciałam tego popsuć nierozsądnym podejściem do słońca – postanowiłam zaufać, że „trzydziestka trzydziestce nierówna” i że będę zadowolona, a moja skóra dobrze zaopiekowana.
Okazało się, że nie doceniłam nie tylko produktów Mary Kay, ale również greckiego słońca! Temu nie przeszkodziła moja 30 (nie w sensie, że wiek, choć to chyba też nie miało dla niego znaczenia…), a mam wrażenie, że nie przeszkodziłaby mu nawet 50! Opaliło mnie ślicznie i – jak na siebie – względnie równo. Kremem smarowałam się regularnie przed każdym wyjściem na zewnątrz i nie odniosłam wrażenia, żeby sam ten proces trwał jakoś wolniej, niż kiedy miałam na sobie kremy z niższym filtrem. Za to z całą pewnością wszystko odbyło się bardziej „bezkolizyjnie”. Kiedy jednak nadszedł (później, niż zazwyczaj, ale nadszedł) czas wielkich cierpień, przydał mi się bardzo drugi produkt, czyli nawilżający żel po opalaniu.

2. Nawilżający żel po opalaniu

fot. Zofia Mossakowska

Każdy z nas pewnie zna to uczucie, kiedy skóra jest rozgrzana dosłownie do czerwoności, a nawet najdelikatniejszy jej dotyk (np. zwiewnym materiałem) sprawia ból.

fot. Marianna Patkowska

Mimo starań, i mnie dopadła ta nieprzyjemna dolegliwość na tegorocznych wakacjach (choć nie na samym ich początku, jak poprzednim razem, kiedy smarując się kremem z filtrem, kompletnie zapomniałam, że mam jeszcze plecy i potem pamiętałam o tym fakcie już do samego końca swojego pobytu).
Z pomocą przyszedł mi nawilżający żel po opalaniu. Ten lekko chłodzący, delikatny kosmetyk przyniósł skórze ogromną ulgę i pomógł jej w dość szybkim czasie dojść do siebie. Bez niego byłoby mi naprawdę trudno.

3. Balsam samoopalający

fot. Zofia Mossakowska

Od samoopalaczy trzymałam się zawsze z daleka, głównie ze względu na moją, eufemistycznie mówiąc, bardzo znikomą manualną sprawność i świadomość, że jeśli istnieje choćby najmniejsze ryzyko, że można sobie taki krem nierówno rozsmarować, to ja z takiej możliwości na pewno skorzystam. W ogóle sztuczne opalenizny uważam za tandetne i jedyne, co mam na sumieniu, to dosłownie kilka (w całym życiu) wizyt w solarium, na ogół właśnie przed wyjazdami na większe słońce.

fot. Marianna Patkowska

Balsam samoopalający Mary Kay nabyłam właściwie z ciekawości i dzięki zapewnieniom swojej konsultantki, że jest bardzo delikatny i przede wszystkim nie da się go rozprowadzić nierówno! Rzeczywiście, potwierdzam – nie da się!
Od momentu zakupu używałam go właściwie głównie na łydki, które z niewiadomych przyczyn opalają mi się zawsze najdłużej. Nigdy jeszcze nie stosowałam go na całe ciało. Być może będę za jakiś czas chciała zatrzymać przy jego pomocy swoją tak dla mnie cenNą grecką opaleniznę.
Moje wrażenia po jego stosowaniu są takie, że rzeczywiście efekt nie jest ani natychmiastowy, ani bardzo mocny (co akurat w przypadku tego typu kosmetyku uważam za duży plus). Nie zostawia też żadnych smug, ani brązowych plam. No i – jak oba pozostałe produkty – bardzo ładnie i delikatnie pachnie. Polecam gorąco wszystkie trzy!

fot. Marianna Patkowska

P.S. A na deser łączę piosenkę, którą zawsze mam w głowie, kiedy słyszę frazę „opalamy się” 🏖🏖🏖

nNiebieski punNk

fot. Marianna Patkowska

fot. Marianna Patkowska

Po ostatnim wydarzeniu, jakim było nakręcenie swojego pierwszego w życiu tutorialu makijażowego, – trwającego aż trzy filmiki! – postanowiłam iść za ciosem i spróbować nakręcić kolejny: krótszy i z trochę lepszym, bo naturalnym, oświetleniem. Tym sposobem zaprosiłam Was też do swojego mieszkania.
Byłam trochę w punkowym nastroju, czemu wyraz postanowiłam dać w swojej stylizacji i przede wszystkim robionym makijażu. (W tle zaś leciała ważna dla mnie płyta „Smash” grupy The Offspring.)
Jeśli można mówić o jakimś motywie przewodnim, to niech będzie nim namówienie wszystkich, żeby nie bali się kolorów i eksperymentowania z nimi na swojej twarzy. Nie zawsze przecież chodzi o to, żeby wyglądać „ładnie” w klasycznym rozumieniu tego słowa!

Oto zapowiedziany filmik:

A poniżej jeszcze kilka zdjęć:

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Co by tu zmalować?

fot. Marianna Patkowska

Jakiś czas temu byłam na swoim pierwszym makijażowym szkoleniu organizowanym przez firmę Mary Kay. Dostałam po nim certyfikat Niezależnej Konsultantki Mary Kay, który bardzo mnie ucieszył, zwłaszcza ze względu na słowo „niezależna” blisko sąsiadujące na nim z moim nazwiskiem. Wpadłam wtedy na dość szalony (jak widzę teraz, po efektach…) pomysł nakręcenia swojego pierwszego tutorialu makijażowego, czyli w założeniu prostego filmiku z robienia makijażu, mogącego być ewentualną wskazówką dla kogoś, kto stawia w robieniu makijaży swoje pierwsze kroki.
Kiedy po zobaczeniu całego materiału zorientowałam się, że po dwudziestu czterech minutach mówienia nadal siedzę bez makijażu, za to zdążyłam już omówić część literatury francuskiej, makijaż jako zjawisko socjologiczno-psychologiczne, smakowite wypowiedzi moich maleńkich podopiecznych, a także swój stosunek do higieny jako takiej (plus całe zastępy kosmetyków Mary Kay do pielęgnacji twarzy), zrozumiałam, że drzemie we mnie tutorialowe połączenie Woody’ego Allena z Ingmarem Bergmanem. Niestety jedynie z przegadania i dłużyzn, bo daleko mi, rzecz jasna, do ich błyskotliwości, intelektu czy filmowego kunsztu (i mam nadzieję także – zwłaszcza w przypadku Allena – urody).
Reasumując, wyszło mi w sumie ok. 1,5 godziny filmu podzielonego na tutorialową trylogię, ale za to z fatalnym oświetleniem… Oscara – mimo coraz bardziej liberalnego podejścia Akademii Filmowej – raczej nie dostanę.

1. CZĘŚĆ PIERWSZA
Roland
Topor, mycie się, pielęgnacja twarzy kosmetykami Mary Kay

fot. Marianna Patkowska

Nie zdradzę tu rzecz jasna wszystkiego, co powiedziałam w filmiku. Zaznaczę raczej, że oglądający będą mieli niebywałą okazję usłyszeć cudowne opowiadanie Rolanda Topora „Zbyt czysta” ze zbioru opowiadań „Cztery róże dla Lucienne” w moim wykonaniu, a także odrobinę mnie poznać (bez makijażu, co też chyba dosyć symboliczne), jak również dowiedzieć się, co jest, a nie powinno być zdaniem mojego farmaceuty podstawą mojego makijażu. Pokazałam też (naprawdę to zrobiłam!) „jak ładnie się pieni” żel do kąpieli Mary Kay – chociażby ta brawurowa scena warta jest wejścia i zobaczenia części pierwszej tego przydługiego tutorialu. Zachęcam też do dooglądania filmiku do końca – doszłam do pewnego językowego odkrycia (w dwudziestej drugiej minucie), z którego jestem, być może niesłusznie, trochę dumna.

Wszystkie kosmetyki do pielęgnacji twarzy, o których mówię, znajdziemy (wraz ze zdjęciami) w tym wpisie:

fot. Marianna Patkowska

2. CZĘŚĆ DRUGA
Czego się nie dowygląda,
zawsze można dointelektualizować,
makijaż wieczorowy
kosmetykami Mary Kay

fot. Marianna Patkowska

W drugim filmiku pojawiła się wypowiedziana zupełnie spontanicznie fraza: czego się nie dowygląda, zawsze można dointelektualizować, warta – w moim nieskromnym odczuciu – odnotowania w formie tytułu.
Mówię tu trochę o najnowszej rewelacyjnej płycie Dawida Podsiadły „Małomiasteczkowy”, którą w międzyczasie zdążyłam zrecenzować na blogu (tekst znajdziemy TUTAJ) oraz kulisach przyznanego mi certyfikatu, ale przede wszystkim… akcja staje się wartka, gdyż przystępuję wreszcie do wykonywania makijażu! Zdążyłam co prawda umalować jedynie oczy i to ciągle bez rzęs, ale na horyzoncie majaczy coś do złudzenia przypominającego progres.
P.S. Mówiąc w tej części o moim nieustanNym kojarzeniu zalotki z „Mechaniczną pomarańczą” Stanley’a Kubricka, mam na myśli zawsze oczywiście ten obraz:

zdjęcie znalezione w sieci

Wszystkie kosmetyki do makijażu, których używam w filmiku, znajdziemy (wraz ze zdjęciami) w tych wpisach:

fot. Marianna Patkowska

3. CZĘŚĆ TRZECIA
Czy warto było czekać tak… aż do końca?

fot. Marianna Patkowska

Kiedy napięcie sięga zenitu i licznie zgromadzona widownia obserwuje z zapartym  tchem, jak tuszuję rzęsy… kamera wariuje i na przemian albo w przedziwny sposób odbija światło, albo coś nie styka z kadrem, kiedy nachylam się do lustra, ukazując np. jedynie ¾ swojej twarzy, ale za to spore połacie tła nad moją głową. Jednak ogromnym plusem tego filmiku jest to, że na jego końcu… wreszcie można zobaczyć mnie w efekcie finałowym nakładanego przez całą trylogię makijażu. (Choć nie uniknęłam za to dużego błędu w montażu między dwiema ostatnimi scenami, które niechcący zaczęły się przenikać…)
Mogę tylko nieskromnie stwierdzić, że na żywo makijaż prezentował się naprawdę ładnie.

Wszystkie kosmetyki do makijażu, których używam w filmiku, znajdziemy (wraz ze zdjęciami) w tych wpisach:

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Świeżości od Mary Kay

fot. Marianna Patkowska

Każda kolejna przesyłka od Mary Kay budzi we mnie małą dziewczynkę, niewiarygodnie szczęśliwą z rozpakowywania (co prawda kupionego przez siebie samą za ciężko zarobione pieniądze, ale jednak) nowego prezentu. Nigdy wcześniej kosmetyki nie wyzwalały we mnie takich emocji, żeby nie powiedzieć, że w ogóle nie wyzwalały żadnych. Były oczywiście niezbędne do codzienNego życia, jednak nigdy przesadnie przeze mnie fetyszyzowane. Czasy się zmieniają, ja się starzeję, widać pora na nowe. Z przyjemnością opiszę więc kolejne produkty Mary Kay, które jakiś czas temu do mnie dotarły.

1. Miętowy balsam do stóp

fot. Marianna Patkowska

Stopy są bardzo delikatną częścią ciała, wymagającą specjalnej pielęgnacji i czułości, a suchość powietrza i smog, z którymi się tu codziennie stykam plus ostatnie fale upałów, które dały nam wszystkim popalić, sprawiły, że musiałam swoim stopom poświęcić jeszcze więcej uwagi, niż zazwyczaj. Z pomocą przyszedł fantastyczny Miętowy balsam do stóp, który cudownie nawilża i obezwładnia fantastycznym, niesamowicie rześkim zapachem mięty, przynosząc stopom uczucie chłodu, świeżości i lekkości.

2. Chase a Rainbow™ z serii
Believe + Wonder

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Już w pierwszym swoim artykule poświęconym kosmetykom Mary Kay pisałam o balsamie do ciała – Chase a Rainbow™, który dostałam w prezencie za pierwsze zakupy i w którego zapachu zupełnie się zakochałam. Lekki, świeży, owocowo-kwiatowy, bardzo orzeźwiający i cudownie pobudzający zmysły! Ponieważ przez dłuższy czas używałam głównie kosmetyków z serii Satin Body (którą opisałam TUTAJ), jeszcze mi go sporo zostało.
Niedawno postanowiłam spróbować jeszcze dwóch kosmetyków z tej samej serii (Believe + Wonder): Żelu pod prysznic oraz Mgiełki do ciała. Wszystkie trzy nie występują w zestawie, ale idealnie się uzupełniają. Żel pod prysznic – czego można się było spodziewać – równie pięknie jak balsam pachnie oraz wspaniale się pieni. Zaskoczeniem była dla mnie natomiast mgiełka do ciała. Dłuższy czas nie bardzo wiedziałam jakie jest jej zastosowanie, teraz jednak wszystko jasne, więc spieszę wytłumaczyć.  Jest to rodzaj deo-perfumek, których używamy po kąpieli i wsmarowaniu w siebie balsamu. Utrwala piękny zapach i pozwala poczuć się naprawdę świeżo. W przeciwieństwie jednak do deo-perfumek, po pierwsze stosujemy naszą mgiełkę na całe ciało, a po drugie możemy też (choć do tej pory uważałam to za ryzykowne posunięcie, jednak sprawdziłam i mogę polecić!) spryskać się nią w ciągu dnia, bez wcześniejszego prysznica i działa wtedy odrobinę jak chusteczki nawilżające.
Jednym słowem idealne rozwiązanie na upalne, parne dni, np. w pracy, kiedy nie bardzo możemy się wykąpać.

 

3. Makijaże kosmetykami Mary Kay

fot. Marianna Patkowska

Ponieważ zamierzam dziś opisywać nowo kupione produkty do makijaży i ilustrować swoje słowa zdjęciami tychże na mnie, pomyślałam, że najwygodniej będzie zrobić coś na zasadzie legendy. Powyżej przedstawiam wszystkie kosmetyki do malowania, których w sumie użyłam. Poniżej zaś zrobię odnośniki do każdego kosmetyku po kolei z odpowiednimi numerami, a potem pod swoimi zdjęciami w konkretnym makijażu zaznaczę tylko numery kosmetyków. Mam nadzieję, że tak będzie łatwiej, gdyby ktoś był ciekaw, czym taki makijaż zrobić.

  1. Rozświetlający podkład w płynie TimeWise®
  2. Rozświetlacz w płynie do twarzy i ciała – Silver Sand
  3. Rozświetlacz w płynie do twarzy i ciała – Golden Horizon
  4. Rozświetlacz w płynie do twarzy i ciała – Bronze Light
  5. Pędzel do podkładu mineralnego
  6. Pędzel do nakładania cieni
  7. Pędzel do rozcierania cieni
  8. Konturówka do oczu
  9. Tusz do rzęs Lash Intensity™
  10. Lash Love™ Green
  11. Koloryzujący flamaster do ust Desert Flora
  12. Koloryzujący flamaster do ust Magenta Mirage
  13. Metaliczna szminka w płynie At Play: Petal to Metal
  14. Błyszczyk do ust NouriShine® Peach Glow

4. Rozświetlacz w płynie do twarzy i ciała – Golden Horizon

fot. Marianna Patkowska

Jak wspominałam w ostatnim wpisie, zauroczyły mnie Rozświetlacze w płynie do twarzy i ciała, więc skusiłam się na dwa kolory – najjaśniejszy srebrny i najciemniejszy brązowy. Tym razem uzupełniłam swoją kolekcję o trzeci (już ostatni z serii), złoty – Golden Horizon. Jestem niesamowicie zadowolona, używając go zarówno osobno (i wymieszanego z podkładem, i nie), jak i łącząc go z resztą. Rozświetlacza można używać w sposób tradycyjny (kości policzkowe, łuk kupidyna, broda, czubek nosa i tuż pod linią brwi), można też traktować go równocześnie jak cień do oczu. No i oczywiście także na dekolt, ręce i gdziekolwiek poczujemy potrzebę pięknie zabłysnąć.

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Do makijażu na obydwu zdjęciach użyłam produktów: 1, 3, 5, 6, 7, 8, 9, 11 💄💅💋

5. Koloryzujący flamaster do ust
Magenta Mirage

fot. Marianna Patkowska

Kiedy pisałam, że nabyłam Koloryzujący flamaster do ust Desert Flora i że żaden z pozostałych trzech kolorów do mnie nie pasuje, nie wiedziałam jeszcze jak mi się spodoba na moich ustach Magenta Mirage! (A wszystko oczywiście dzięki mojej wspaniałej Konsultantce, która pozwoliła mi go wypróbować.) Odwołuję więc swoje słowa, choć w dalszym ciągu najmniej mnie przekonuje Canyon Coral.
Kolor Magenta Mirage znajduję jako zdecydowanie bardziej oficjalny i poważniejszy niż Desert Flora. Na pewno nie na każdą okazję. Jest jednak naprawdę przepiękny i niesłychanie kobiecy!

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Do makijażu na obydwu zdjęciach użyłam produktów: 1, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 12 💄💅💋

***

fot. Marianna Patkowska

Do makijażu na zdjęciach użyłam produktów: 1, 2, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 13 💄💅💋

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Do makijażu na zdjęciach (i poniższym filmiku) użyłam produktów: 1, 3, 4, 5, 6, 7, 10, 14 💄💅💋

P.S. A na deser łączę swój cover piosenki „Pretty hurts” z repertuaru Beyoncé, ale napisanej przez cudowną Się. Zamieszczam go pod dzisiejszym tekstem nie tylko dlatego, że jestem tu (nie)przypadkowo pomalowana akurat opisywanymi kosmetykami Mary Kay, ale ze względu na jej bardzo mądry i głęboki przekaz. Wygląd – wbrew być może całemu temu wpisowi – nie jest aż tak ważny, „kiedy to dusza potrzebuje operacji”…
Rzadko zwracam się na tym blogu tylko do jednej płci, ale…

Kochane Kobiety,
pamiętajcie, że jesteście cudowne, wspaniałe i wartościowe i określa Was przede wszystkim to, co jest w Was w środku. Reszta to tylko przyjemne, ale nic nieznaczące bzdurki (nawet jeśli pisanie o nich zajęło mi całe mnóstwo czasu i energii 😉 )!