Samochodowy Strajk Kobiet Podhale

for. Marianna Patkowska

artykuł z mojej e-gazety “Halny – wiatr zmian”

Dzisiaj, w niedzielę 22 listopada, odbył się strajk samochodowy dosyć spontanicznie zorganizowany przez Strajk Kobiet Podhale. Postulaty Ogólnopolskiego Strajku Kobiet oraz Strajku Kobiet Podhale (ze względu na to, że gmina Zakopane od dziewięciu lat nie podpisała uchwały antyprzemocowej, są tu trochę inne priorytety niż w pozostałej części kraju) opisałam TUTAJ i TUTAJ. Do tej pory główne (chociaż nie jedyne) powody do buntu stanowiły: zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, przyzwolenie na przemoc wobec słabszych, wprowadzanie dyktatury oraz represjonowanie środowisk LGBT.  Dzisiejszy strajk dodatkowo był też wyrazem solidarności wobec Warszawy i uczestników tamtejszych pokojowych manifestacji – ofiar bandyckich napaści umundurowanych i nieumundurowanych funkcjonariuszy policji. Jednak po wczorajszym wystąpieniu obecnego premiera dotyczącym zaskakującej i dramatycznej dla większości podhalańskich przedsiębiorców decyzji obecnego rządu w sprawie ferii zimowych, do Strajku Kobiet Podhale dołączyło pokaźne grono ludzi, którym z dnia na dzień w cyniczny, podły sposób zabrano jedyną możliwość zarobku w najbliższym czasie.

fot. Marianna Patkowska

Cios w budżet i strzał we własną stopę

fot. Marianna Patkowska

Jest pandemia, walczymy z koronawirusem. Zakaz większych zgromadzeń i nakaz noszenia maseczek jest, owszem, bez ogłoszenia stanu nadzwyczajnego nielegalny, ale rozsądny. Z logiki wynikałoby więc, że wszelkiego typu natężenia ruchu, na przykład ferie zimowe, dobrze jest rozciągnąć w czasie. Od wielu lat ferie w każdym województwie przypadały w innym terminie. W czasie pandemii miałoby sens rozdzielenie województw na mniejsze obszary, by zbyt dużo ludzi nie przemieszczało się w tym samym czasie. Co robi jednak obecny rząd? Ustala niecałe dwa tygodnie ferii wszystkim województwom oraz planuje uniemożliwić obywatelom wyjazdy.
Zamknięcie wyciągów narciarskich to ogromny cios dla większości podhalańskich przedsiębiorców. Ta decyzja osłabia nie tylko polską gospodarkę, która dzieli już swój los z końmi z Janowa, ale też… podhalański elektorat (całkiem spory) partii obecnie rządzącej. Trochę wydaje się więc… strzałem w stopę. Prawdopodobnie trudniejszym do zauważenia, kiedy ciągle ma się za co żyć.

fot. Marianna Patkowska

Trasa strajku

fot. Marianna Patkowska

Około godziny 15.00 z parkingu spod sklepu Leclerc w Zakopanem dziesięć samochodów oklejonych strajkowymi hasłami i symbolami wyruszyło ulicą Kościuszki, mijając Urząd Miasta Zakopane, w kierunku Nowego Targu, który był punktem docelowym. Prędkość nieprzekraczająca trzydziestu kilometrów na godzinę oraz wielokrotne objeżdżanie wszystkich możliwych rond, od ronda dra Chramca zaczynając, wygenerowały sporych rozmiarów korek. Strajk był głośny: klaksony, syrena z megafonu na zmianę z krzyczanymi przez niego hasłami:

– Weto dla zabijania gospodarki!
– Weto dla zabijania turystyki, hotelarstwa, gastronomii, sportu, kultury!
– Wydupcać mi z tym rządem!
– Wydupcać mi z Morawieckim!
– Wydupcać, dziadersi z Wiejskiej!

– wykrzykiwane hasła

budziły ciekawość. Sporo aut dołączyło do strajku po drodze. Do Nowego Targu dojechało już prawie dwadzieścia samochodów.

fot. Marianna Patkowska

Milicjanci z Kentucky*

fot. Marianna Patkowska

W Nowym Targu doszło do kilku niepotrzebnych incydentów z udziałem policji (w oznakowanym i nieoznakowanym samochodzie). Pouczenia niepokrywające się z żadnym przepisem ruchu drogowego czy grożenie odholowaniem zepsutego i zepchniętego na parking auta w odwecie za chodzenie wokół rynku z flagami nosiły znamiona próby zastraszenia strajkujących. Pech chciał, że żaden ze strajkujących się nie przestraszył.
Jeden z policjantów wręczył strajkującej mandat za… „sianie zgorszenia”. Użyła w przestrzeni publicznej słów:

Jebać PiS!

– słowa, za które można dostać mandat

Mimo że policjant ma obowiązek pokazać nam legitymację oraz podać swoje imię, nazwisko i stopień tak, żebyśmy je usłyszeli i zrozumieli, nowotarski policjant przedstawił się szybko i niedbale, ściszając głos. Na twarzy miał maseczkę, więc żaden ze strajkujących nie mógł usłyszeć jego słów. Więcej nie udało się od niego wyegzekwować, gdyż jak stwierdził:

Ma obowiązek przedstawić się raz i właśnie to zrobił.

Zajście zostało oczywiście nagrane, a mandat nieprzyjęty. Wracam jednak do tego, o czym pisałam w tekście „Rewolucja jest kobietą”, po raz drugi wklejając zalecenia Ogólnopolskiego Strajku Kobiet:

Ogólnopolski Strajk Kobiet

Policjant wywierał naciski na ukaraną mandatem strajkującą, namawiając ją do podania swojego numeru telefonu. Nie zrobiła tego. Wy też nigdy tego nie róbcie!

*Taki lokalny żart. Nowotarska rejestracja to KNT, stąd używana w Zakopanem – w odniesieniu do nowotarskich samochodów i kierowców – nazwa Kentucky.

P.S. Na deser łączę niesamowitą składankę piosenek wygranych… klaksonami! Pierwsza nie jest moją ulubioną, ale dalej zaczyna się robić naprawdę ciekawie!

Strajk Kobiet Podhale

 

Epidemia głupoty

fot. Marianna Patkowska

Nastał dla nas wszystkich dosyć trudny czas. Bardzo się pilnuję, żeby nie popadać z tego powodu (i innych, które mi się trochę nawarstwiły) w histerię i nie poddawać się załamaniom, do których jako osoba depresyjna i cyklotymiczna mam naturalną skłonność. Na świecie szaleje wirus – zdarzało się, choć nigdy aż tak. Nie musi zbierać śmiertelnego żniwa na ogromną skalę, jeśli zastosuje się nadzwyczajne środki ostrożności – przede wszystkim niewychodzenie z domu. Żeby to zrozumieć, wystarczy przyjrzeć się uważnie, jak z tym problemem poradziły sobie np. Chiny (gorąco polecam śledzenie videobloga i m.in. relacji z Szanghaju zamieszkałej tam Weroniki Truszczyńskiej), a jak Włochy…
Przymusowa izolacja i to, że cały świat zamarł nie są komfortowe – mimo że część z nas próbuje zaklinać rzeczywistość, nie oszukujmy się, że jest inaczej. Świadomość, że nie ma miejsca, którego ta sytuacja nie dotknęła, może przytłaczać. Niektórym z nas utrata zarobków i wizja nieprędkiego powrotu do pracy może odbierać nadzieję.
Z drugiej strony – choć naprawdę nie chcę trywializować – ostatecznie w porównaniu do innej kompletnie przerażającej i niepożądanej przez żadne społeczeństwo sytuacji, czyli znalezienia się w rzeczywistości wojny światowej, perspektywa siedzenia, nawet – jeśli będzie trzeba – kilka tygodni (miesięcy?) w domu i wreszcie porządnego mycia rąk (tragicznie zmarły Rysiek z „Klanu” lubi to!) nie jawi się przecież jako najgorszy możliwy scenariusz.
Błogosławieństwem i równocześnie przekleństwem tego, że wszyscy mamy nadmiar wolnego czasu jest to, że… za dużo myślimy. Nie boję się wirusa (i nie to, że go bagatelizuję – po prostu jeśli nie ma takiej konieczności, nie wychodzę z domu i stosuję się do wszystkich, raczej logicznych przecież, zaleceń) – boję się epidemii głupoty. Cieszy mnie, że w obliczu świata bez szczepionki zamilkli wreszcie przynajmniej antyszczepionkowcy, jednak wszelkie inne teorie spiskowe mają się niestety całkiem dobrze. Łatwiej być odpornym na głupotę innych, pracując, spotykając się z ludźmi podobnymi do nas, zmieniając krajobrazy i otoczenie, niż siedząc w czterech ścianach. Jednak mimo wszystko, pamiętając słowa księdza Hellera o „powiększaniu sumy bezsensu we Wszechświecie”, nie możemy się dawać!
Zagrożenie, z którym się stykamy, jest realne. Rząd – co nie jest zaskoczeniem – nie radzi sobie z sytuacją, skupiając się jak zwykle nie na tym, co trzeba (nie potrzebujemy dziś propagandy, tylko wnikliwego przyjrzenia się koreańskim czy chińskim rozwiązaniom i wdrożenia skutecznego działania). Oddolnie możemy sobie jedynie przekazywać, żeby wychodzić z domu tylko, kiedy to konieczne (np. na zakupy, ze spacerami też na jakiś czas rozsądnie jest się wstrzymać) i nie wpadać w panikę. Choć to łatwo powiedzieć, zachowanie zdrowego balansu między skrajnym optymizmem a defetyzmem wcale nie należy do najprostszych. Jednak… spróbujmy. Umniejszanie problemu zmniejszy naszą czujność, której bardzo teraz potrzebujemy; z kolei masowy strach, to wysyłanie w kosmos energii, która w niczym nam nie pomoże, a może… zaszkodzić. Nie w jakiś magiczny sposób – w sposób jak najbardziej dosłowny. Na ten trudny czas mogę na pewno polecić niezawodną Iyanlę Vanzant, która na każdy dzień kwarantanny przygotowuje dla nas filmik podnoszący na duchu.
Myślę też, że warto spróbować znaleźć pozytywy zaistniałej sytuacji. Ja na przykład cieszę się z tego, że skoro już muszę być uwięziona, jestem uwięziona w pojedynkę. Rodzina jest znakomitym wynalazkiem, ale tylko w rozsądnych dawkach. Nadmiar czasu pozwala nadrobić wszelkie zaległości: od porządkowych, przez kulturalne (czekające w kolejce książki i filmy) po te… w aktywnościach fizycznych(!). Najważniejsza jest chyba świadomość (po którą muszę się czasem – oczywiście elektronicznie – zgłaszać do przyjaciół), że to kiedyś w końcu minie. Na pewno, przeglądając Facebooka, nieustannie cieszy mnie, że ani poczucie humoru, ani niesamowita kreatywność w mojej ulubionej części tego narodu nie giną. Jestem zachwycona inicjatywą „Kultura w kwarantannie”, która z jednej strony spragnione sztuki w dużych dawkach jednostki skutecznie zatrzymuje w domach, a z drugiej uspokaja ich zlęknione i skołatane serca. W końcu życie pozbawione sztuki nawet bez kwarantanny nie ma sensu…

Wszystkich swoich Czytelników serdecznie pozdrawiam i życzę Wam, żebyście – siedząc w domach –  się nie dawali ani panice, ani głupocie. Swoją drogą największą, jaką do tej pory słyszałam była sugestia, że obecna sytuacja to… zmowa koncernów farmaceutycznych! …a przecież powszechnie wiadomo, że koronawirusa wymyślił i wyprodukował Zakład Ubezpieczeń Społecznych! 😉

P.S. Na deser zamieszczam jedyną piosenkę, jaka mi w tym wypadku przychodzi do głowy.

fot. Marianna Patkowska