Wege pieczeń rzymska

fot. Marianna Patkowska

Od niemal piętnastu lat (miną tuż po Świętach Bożego Narodzenia) mieszkam w swojej podhalańskiej chatce z prowizoryczną kuchnią, w której gotuję na jednym turystycznym palniku. Stąd się zresztą zrodził pomysł stworzenie lata temu kulturalnego bloga kulinarnego Jednopalnikowa, do którego odwiedzenia serdecznie zapraszam. Dziś kontynuuję tamtą pyszną przygodę na tym blogu, w kategorii „Smak absolutny” (od trzech lat nie jem mięsa innego niż rybie, więc mięsożerców zapraszam na Jednopalnikową, a wegetarianów tutaj). Nie publikuję swoich przepisów już jednak tak często jak kiedyś. W kuchni cieszy mnie najbardziej improwizacja, stwarzanie czegoś od początku. Dlatego już późniejsze zapisywanie tego, co zrobiłam, nieco psuje mi zabawę. Choć oczywiście czasem to robię, jeśli przepis okazał się trochę wymagający, a efekt końcowy mi tak zasmakował, że chciałabym móc go jeszcze kiedyś powtórzyć. Z przepisów sama niemal nie korzystam, a jeśli już, to jedynie, żeby sprawdzić proporcje składników ciast lub czas gotowania albo pieczenia.  To ostatnie nastręczało mi wcześniej pewnych trudności, gdyż nie miałam piekarnika. Dostałam kiedyś od mamy dwa wspaniałe garnki do pieczenia i one rzeczywiście znacznie podniosły komfort mojego życia.
Od kiedy wprowadził się do mojego gospodarstwa domowego Partner, w kuchni zamieszkał też piec do pizzy, mikrofala i frytownica, które ucieszyły mnie, jego, nas, wszystkich naszych nielicznych gości, a najbardziej dostawców prądu. Ostatnio do cudownych zdobyczy technologii dołączył też… piec z prawdziwego zdarzenia! Piec do zabudowy, więc zabudowaliśmy go od góry stołem, ustawiając na cegłach. Stałam się więc oficjalnie Jednopalnikową z piecem. Od tego czasu wypiekam jak szalona wszystko, co się da. Ciasta, warzywa, zapiekanki makaronowe i co mi tylko przyjdzie do głowy, a ostatnio przyszła mi do głowy… wege pieczeń rzymska. Zdaje się, że nie robiłam jej nawet z mięsa, kiedy je jeszcze jadłam, więc tym ciekawsze wyzwanie. Efekt przerósł moje oczekiwania i myślę, że z powodzeniem mogę ją zaserwować podczas nadchodzących Świąt.
Składników jest sporo, bo korzystałam z tego, co akurat miałam i raczej staram się miewać w domu. (Na przykład od kiedy próbuję naśladować potrawy mięsne, mielona kozieradka i mielona słodka papryka wędzona to moje kulinarne must have.) Dlatego wydaje mi się, że większy fun ma się wtedy, kiedy stwarza się coś samemu, niż kiedy odtwarza się czyjś gotowy przepis, w dodatku z długą listą składników. Jednak może nie wszystkich to zniechęci. Nie jestem z tych, którzy swój brak kulinarnych umiejętności okraszają sentencjami typu:

gotowanie posiłku nie powinno trwać dłużej niż jego spożywanie.

Idąc tym tropem, kompozytorzy swoje godzinne symfonie powinni komponować w godzinę, a reżyserzy dwugodzinne filmy, realizować w dwie godziny. O pisarzach już nie wspominając – jest przecież cała masa naprawdę szybko czytających miłośników książek! Myślę, że stwarzanie każdej sztuki (nawet, jeśli będzie to sztuka – wege – mięsa) wymaga czasu, uwagi i serca. Mnie gotowanie odpręża. Ale rozumiem, że nie każdy musi je lubić.

fot. Marianna Patkowska

 SKŁADNIKI:

– 3 wędzone tofu
– główka
czosnku
– 4 liście laurowe
– 2 ziela angielskie
– ocet winny
– oliwa z oliwek
– sól
– pół bochenka czerstwego chleba (lub 2 – 3 czerstwe bułki)
– 3 cebule
– mleko
– szklanka suszonych borowików
– 3 spore marchewki
– kostka warzywna (kupna lub własnej produkcji)
– 2 kostki grzybowe (kupne lub własnej produkcji)
– szklanka suszonych pomidorów w wiórkach
– pół szklanki suszonej słodkiej papryki w wiórkach
– Olej Kujawski z rozmarynem, oregano i bazylią
– Olej Kujawski z pomidorem, czosnkiem i bazylią
– łyżka mielonej kozieradki
– szczypta mielonej słodkiej papryki wędzonej
– 2 surowe jajka
– odrobina masła (lub bezzapachowego oleju kokosowego)
– mąka (trochę, do zagęszczenia sosu)

PRZYGOTOWANIE:

Do miski z wodą wrzucić 3 – 4 przekrojone w poprzek ząbki czosnku, liście laurowe i ziele angielskie i dolać kilka kropli octu winnego oraz oliwy z oliwek. Całość zamieszać. Wędzone tofu przekroić na plastry i włożyć do przygotowanej marynaty. Czerstwe pieczywo pokroić na kawałki i razem z pokrojoną w plastry obraną cebulą włożyć do miski z mlekiem. Suszone borowiki włożyć do kolejnej miseczki i zalać zimną wodą. Marchewki umyć, obrać i pokroić w  drobną kosteczkę. Ugotować z kostką warzywną i grzybową, odsączyć z bulionu (bulionu nie wyrzucać!) i odstawić. Wszystko zostawić na noc.
Następnego dnia wyjąć plastry tofu z marynaty i drobno posiekać. Zblendować na jednolitą masę z wyłowionymi z mleka pieczywem i cebulą. Do masy dodać sól, kozieradkę, paprykę wędzoną i kilka kropli oleju z rozmarynem, oregano i bazylią, a także kilka kropli oleju z pomidorem, czosnkiem i bazylią. Wszystko porządnie wymieszać. Do masy dodać ugotowaną marchewkę, suszone pomidory oraz suszoną paprykę i znów wymieszać.

fot. Marianna Patkowska

Dwie pozostałe cebule drobno posiekać. Borowika wyłowić z wody i również drobno pokroić. Na patelni rozgrzać oba smakowe oleje, zeszklić cebulkę, posypać solą, dodać pokrojonego borowika i smażyć chwilę. W ostatnim momencie wycisnąć na patelnię 2 ząbki czosnku.

fot. Marianna Patkowska

Wszystko wymieszać, dodać dwa surowe jajka, a potem przełożyć do naszej masy.

fot. Marianna Patkowska

Masę jeszcze chwilę mieszać, a potem przełożyć do formy do pieczenia (wyłożonej papierem do pieczenia, albo wysmarowanej masłem).

fot. Marianna Patkowska

Wierzch posypać bułką tartą. Całość piec ok. 80 – 90 minut w nagrzanym wcześniej piekarniku w temperaturze 200°C z termoobiegiem.

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Bulion, w którym gotowała się dzień wcześniej marchewka, i którego mieliśmy nie wyrzucać, podgrzać z drugą kostką grzybową i dwoma obranymi ząbkami czosnku (ząbków nie wyciskać, wrzucić całe do bulionu). W oddzielnym rondelku rozpuścić odrobinę masła, dodać mąkę i dolać niedużą ilość zagotowanego bulionu, cały czas mieszając. Zasmażkę połączyć z bulionem, wymieszać.

fot. Marianna Patkowska

Gotowym sosem polać naszą pieczeń, nie przejmując się, że może się trochę rozpadać. W smaku jest doskonała!

fot. Marianna Patkowska

P.S. A na deser po wspaniałym obiedzie, mogę zaserwować tylko przepyszną Kelis!

Jeśli podoba Ci się, jak piszę, i chcesz mnie docenić,
kliknij w poniższą ikonkę i postaw mi, proszę, wirtualną kawę ☕️

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Krem bryndzowo-oscypkowy z borowikami i czosnkową nutą

fot. Marianna Patkowska

Mój dzisiejszy prze(w)pis będzie pewnie trudny do wykonania dla osób, które nie mieszkają na Podhalu. Cóż, mogę je tylko zachęcić, żeby, będąc tu przejazdem, nabyły fantastyczne produkty, jakimi są bryndza i wszelkie sery. Oscypek jest od jakiegoś czasu nazwą zastrzeżoną dla sera, który ma konkretny kształt, konkretną wagę, konkretny wytłoczony wzór i konkretne proporcje mleka owczego do krowiego (musi mieć 60 – 80% mleka owczego). Nie oznacza to jednak, że wszelkie gałki czy inne serki nie są „prawdziwe”. Trzeba tylko wiedzieć, od kogo warto kupować. Nawet na Krupówkach jest kilka stoisk, które z czystym sumieniem mogę polecić!
Mój krem był – jak zazwyczaj – kompletną improwizacją. Efekt, mówiąc szczerze, zdecydowanie przerósł moje oczekiwania. Z ogromną dumą polecam gorąco!

🥣 SKŁADNIKI:

fot. Marianna Patkowska

– pół opakowania mrożonej włoszczyzny
szklanka suszonej włoszczyzny
– cebula w łupinie
– 6 ząbków czosnku w łupinie
– 300 g suszonych borowików
– garść świeżego, umytego i drobno posiekanego lubczyku
– garść suszonego lubczyku
– ziele angielskie
– liście laurowe
– ziarna pieprzu
– 3 kostki warzywne (najlepiej własnej produkcji)
– 2 kostki grzybowe
– 2 natki pietruszki umyte i drobno posiekane
– pojemnik prawdziwej bryndzy (nigdy nie będzie w 100% owcza, to ceperski mit!)
– 3 małe bryndze „sklepowe”
– starta góralska gałka kozia
– starta góralska gałka wędzona kanapkowa
– 400 g jogurtu greckiego
– kilka kropli mleka
– kilka kropli świeżo wyciśniętego soku z cytryny
– sól
– olej

🥣 PRZYGOTOWANIE:

fot. Marianna Patkowska

Borowiki namoczyć w miseczce z zimną wodą. Do dużego garnka włożyć mrożoną i suszoną włoszczyznę, zalać je wodą, doprowadzić do wrzenia i zacząć gotować. Cebulę oraz 3 ząbki czosnku opalić z każdej strony ogniem i wrzucić je do garnka. Dodać świeży i suszony lubczyk, ziele angielskie, liście laurowe oraz pieprz. Gotować wszystko na wolnym ogniu ok 30 minut. Po ich upływie wyłowić ziele angielskie, liście laurowe, ziarna pieprzu, cebulę i ząbki czosnku. Ząbki obrać z łupin i wrzucić z powrotem do bulionu. Dodać połowę namoczonych borowików i kostki bulionowe oraz grzybowe. Gotować wszystko jeszcze ok. 10 minut.
Wrzucić do miksera naszą zupę, dodając do niej oba starte góralskie sery, wszystkie bryndze, posiekane natki pietruszki, jogurt grecki i kilka kropli mleka. Zmiksować na gładką, jednolitą masę.

fot. Marianna Patkowska

Na końcu skropić wszystko kilkoma kroplami soku z cytryny i w razie potrzeby dodać odrobinę soli.

fot. Marianna Patkowska

Drugą część namoczonych borowików odsączyć, podsuszyć i usmażyć z niewielką ilością soli. Podawać je na kremie.

fot. Marianna Patkowska

P.S. A na deser piosenka okolicznościowa…

Curry batatowo-ziemniaczane

fot. Marianna Patkowska

Co tu dużo kryć, przyszła jesień. Dla mnie to czas zaszycia się w górach w moim przytulnym drewnianym domku, którego zaczęło mi nawet odrobinę brakować. Oprócz ulubionego fotela i regału z kolejnymi książkami, które niebawem zamierzam pochłonąć, zakopiański dom to dla mnie przede wszystkim kuchnia (tęskniłam za nią tym bardziej, że nad morzem wspólne gniazdo dopiero wijemy). Po tylu latach ciągle jednopalnikowa, ale nadal inspirująca do kreatywnego działania, a dzięki mojemu nieocenionemu Partnerowi, coraz praktyczniej i wygodniej urządzona.
A skoro nadeszła jesień, a ja odzyskałam swoje kuchenNe królestwo, szybko wyczarowałam potrawę na wskroś jesienną, a do tego wegetariańską i – o ile się nie mylę – również wegańską. To smaki bardzo mi bliskie, bo z jednej strony inspirowane kuchnią indyjską, a z drugiej – polską. Delikatne, choć rozgrzewające curry idealnie sprawdzi się zarówno jako pyszny rodzinny obiad, jak i w roli gwoździa programu podczas eleganckiej proszonej kolacji dla bliskich.

fot. Marianna Patkowska

🍠 SKŁADNIKI:

fot. Marianna Patkowska

– 3 duże bataty
– 9 średnich ziemniaków
– 3 spore marchewki
– ok. 180 g tofu wędzonego
– tacka boczniaków
– natka pietruszki
– kolendra świeża
– olej kokosowy
– mleczko kokosowe
– przyprawa garam masala
– curry mielone
– kurkuma mielona
– przyprawa do ziemniaków (znalazłam ją w serii Kuchnia Lidla)
– cynamon mielony
– korzeń imbiru
– 3 korzenie kurkumy
– ząbek czosnku (wg uznania, może być ich oczywiście więcej)
– garść świeżego lubczyku
– ziele angielskie
– liść laurowy
– ziarna pieprzu
– sól himalajska
– kostka grzybowa

fot. Marianna Patkowska

🍠 PRZYGOTOWANIE:

fot. Marianna Patkowska

Bataty, ziemniaki i marchewki umyć, obrać i pokroić w kostkę. Umyć natkę pietruszki oraz garść świeżej kolendry i lubczyku, posiekać drobno i dodać do pokrojonych warzyw tylko połowę i natki, i kolendry, i lubczyku. (Drugą dodamy do dania trochę później.) W dużym garnku rozpuścić 2 łyżki oleju kokosowego, a potem dodać do nich trzy starte korzenie kurkumy, starty kawałeczek korzenia imbiru, podpalony na ogniu nieobrany ząbek czosnku oraz pozostałe przyprawy: curry, garam masalę, kurkumę mieloną, cynamon i przyprawę do ziemniaków. Chwilę podsmażyć na niewielkim ogniu, po czym wyjąć czosnek w łupince z garnka i wycisnąć go do niego przez wyciskarkę.

fot. Marianna Patkowska

Dodać jeszcze dwie łyżki oleju i wrzucić do naszego aromatycznego tłuszczu pokrojone warzywa.

fot. Marianna Patkowska

Smażyć kilka minut, po czym dolać wodę tak, by lekko tylko warzywa zakryła – będziemy je dusić, a nie gotować. Wrzucić ziele angielskie, liść laurowy, pieprz, lubczyk i sól. Dusić ok. 20 minut.
W międzyczasie wymyć boczniaki i pokroić w kostkę. Pokroić również wędzone tofu. Na patelni rozgrzać olej kokosowy, rozpuścić w nim kostkę grzybową i wrzucić boczniaki. Smażyć, aż będą lekko chrupkie. Pod koniec smażenia dodać tofu. Z garnka z warzywami odlać nadmiar sosu (i zachować, jeszcze się być może przyda) i dodać podsmażone boczniaki z tofu, 3 – 4 łyżki mleczka kokosowego, drugą połowę posiekanej natki pietruszki, świeżej kolendry i lubczyku, a także wszystkie sypkie przyprawy jeszcze raz, do smaku. Całość wymieszać i dusić jeszcze ok. 5 minut.

fot. Marianna Patkowska

W razie potrzeby dodać odlany wcześniej sos.

fot. Marianna Patkowska

Danie smakuje wyśmienicie samo, ale polecam również podawanie go z kaszą jęczmienną.

fot. Marianna Patkowska

🍠 Curry można bez problemu mrozić! 🍠

P.S. A na deser wpisu o daniu z batatów mogę zaserwować tylko jedną piosenkę…

fot. Marianna Patkowska

nNajlepsze kupne produkty wege 2

fot. Marianna Patkowska

Jakiś czas temu opisywałam swoje ulubione produkty wegetariańskie, z których można w miarę szybko przygotować wspaniały obiad. Dziś uzupełniam swój poprzedni wpis o kolejne dwa (które dostaniemy w Lidlu), wraz z moimi autorskimi przepisami, w których je wykorzystuję. Smacznego!

Potrawka warzywno-roślinNa

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Dobrą Kalorię cenię przede wszystkim za klopsy klasyczne, które już szczegółowo opisywałam i gyrosa, któremu poświęcę trochę blogowego miejsca za chwilę. Jeśli chodzi o roślinne mielone, nie polecam go do wszystkiego. Na przykład wegetariańskie spaghetti bolognese,  mówiąc nieskromnie, wyszło mi znacznie lepiej (i zdecydowanie taniej – przepis TUTAJ) niż z użyciem tego gotowego zamiennika mięsa. Fantastycznie jednak się sprawdziło w potrawce, którą spontanicznie jakiś czas temu przygotowałam. Oczywiście wszelkie modyfikacje mile widziane!

  • potrawka warzywno-roślinna

SKŁADNIKI:

– tacka roślinnego mielonego Dobrej Kalorii
– 25 dag brązowych pieczarek
– cebula czosnkowa
– cukinia
– bakłażan
– 35 g granulatu sojowego
– 2 kostki grzybowe
– sos sojowy
– sól himalajska
Kujawski olej rzepakowy z rozmarynem, oregano i bazylią
– masło
– mąka
– 50 g sera gorgonzola
– 25 g sera pleśniowego (np. Lazur)
– 25 g tartego sera grana padano (lub parmezanu)

PRZYGOTOWANIE:

Pieczarki (które trzeba wcześniej umyć) i cebulę obrać oraz drobno posiekać, a potem wrzucić na rozgrzany na patelni olej z ziołami do momentu, kiedy cebula się zeszkli, a pieczarki będą podsmażone. Najlepiej, w trakcie smażenia, odrobinę posolić. Na końcu wrzucić roślinne mielone oraz granulat sojowy. Wszystko podlać niedużą ilością wrzątku, w którym rozpuścimy wcześniej 2 kostki grzybowe i dusić na wolnym ogniu ok. 10 minut. Bakłażana i cukinię pokroić w kostkę i piec z odrobiną soli w piekarniku (lub garnku do pieczenia) również na oleju ok. 20 – 30 minut. Wszystko razem – i duszone na patelni, i pieczone w piekarniku składniki – przełożyć do garnka. W rondelku rozpuścić niewielki kawałek masła, dodać do niego trochę mąki, wymieszać, a potem systematycznie dodawać sos z garnka, mieszając z serami. W razie potrzeby, dodać trochę wody. Jak uzyskamy gęsty, jednolity serowy sos bez grudek, dodać kilka kropli sosu sojowego i wlać całość do naszego garnka z resztą.

Wege gyros w greckim stylu

fot. Marianna Patkowska
fot. Marianna Patkowska

Roślinny gyros Dobrej Kalorii jest mistrzostwem świata, zarówno jeśli chodzi o smak, jak i konsystencję! Idealnie sprawdzi się, kiedy nie będziemy mieć ani pomysłu, ani czasu na wyszukany obiad. Zawartość tacki wystarczy wrzucić na rozgrzany olej na kilka minut i gotowe!
Moja propozycja jest bardzo prosta w przygotowaniu, a efekt zachwyca nawet najbardziej wymagające podniebienia! Mianowicie stawiam na zimne dodatki w greckim stylu: tzatziki oraz sałatkę pełną greckich smaków (choć nie grecką). Lubię podawać to danie z ziemniakami, lecz idealnie sprawdzą się też frytki oraz ryż. Ciekawostką jest to, że w wielu greckich tawernach podaje się i frytki, i ryż równocześnie!

  • wege gyros w greckim stylu

SKŁADNIKI:

– tacki roślinnego gyrosa
– ogórek zielony
– ząbek czosnku
– 2 łyżki jogurtu greckiego
– świeża rukola
– zielone oliwki
– czarne oliwki
– pomidor
– sól himalajska
– pieprz
olej

PRZYGOTOWANIE:

W zależności od tego, jaki ciepły dodatek dobierzemy do dania (ziemniaki, frytki czy ryż), przygotujmy je na początku. Na samym końcu na rozgrzany olej wrzucamy gyrosa i smażymy go ok. 5 minut.
A w międzyczasie przyrządzamy tzatziki: trzemy na tarce umyty i obrany ogórek, odlewamy nadmiar wody, posypujemy solą i pieprzem, a potem dodajemy jogurt grecki i wyciśnięty czosnek, wszystko razem dokładnie mieszając.
Została jeszcze tylko sałatka w greckim stylu: do miski wrzucamy umytą rukolę, odcedzone oliwki i umyty, pokrojony w kostkę pomidor, całość delikatnie soląc.

P.S. Ponieważ gyros mięsny można przyrządzić również z wołowiny, nie będzie nadużyciem, kiedy na deser dołączę tę właśnie piosenkę 😉

Przetworna jesień

fot. Marianna Patkowska

Kategoria „Jak w porach roku Vivaldiego” powstała nie przez przypadek. Każda pora roku inaczej we mnie rezonuje, oświetla inne części mnie, kładzie punkt ciężkości gdzie indziej. Nie ma to u mnie akurat związku ani z depresją, ani cyklotymią, ma go jednak z moją nadwydajnością mentalną. Odczuwam po prostu wszystko głębiej.
Jesień jest dla mnie szczególną porą roku pod bardzo wieloma względami. Dwa lata temu opisywałam, co mnie w niej najbardziej urzeka. Rok temu z kolei popełniłam wpis o kosmetykach Mary Kay, robiąc im uprzednio sesję fotograficzną w pięknych okolicznościach przyrody. Tegoroczna jesień niestety nie jest dla nas pod względem pogody aż tak łaskawa, jak te z poprzednich lat, co z kolei sprzyja komponowaniu… w kuchni! Po raz pierwszy wzięłam się poważniej za wytrawne przetwory na zimę i jestem z nich niesłychanie dumna! Dzisiejszy wpis będzie więc głównie kulinarny, ale podzielę się w nim też piosenkami, których lubię słuchać właśnie teraz oraz garścią jesienNych przemyśleń.

🎼 Muzyczny kącik

Ponieważ wychodzę z założenia, że najważniejszy w gotowaniu jest właściwy dobór muzyki, nie mogę naszego jesiennego kulinarno-muzycznego maratonu nie zacząć od tego cuda:

Tak się zachwyciłam tym numerem (po raz kolejny), że nagrałam swój cover:

Ze względu na długość tekstu i umożliwienie
linkowania poszczególnych przepisów,
przygotowałam klikalny
SPIS TREŚCI:

  1. o!górki – przepis na sałatkę szwedzką
  2. Kurki – przepis na marynowane kurki
  3. Marynowany afro!dyzjak – przepis na marynowany czosnek
  4. Pieprz – przepis na marynowany pieprz
  5. Addio pomidory – przepis na marynowane pomidorki koktajlowe
  6. JesienNa słota – garść jesiennych przemyśleń

🍁 O!górki

fot. Marianna Patkowska

Jako osoba, która może zjeść wszystko (od stycznia nie jem już mięsa, pod wpływem ukochanego Mężczyzny, ale dlatego, że staję się przy nim lepszą wersją siebie samej, a nie z powodu kulinarnych preferencji), nie umiem raczej wyróżnić smaków, których nie lubię. Jedyny problem stanowią dla mnie bardzo ostre przyprawy. Poza nimi jest rzeczywiście kilka potraw, powiedzmy, że nie mojego pierwszego wyboru (jak np. grochówka czy ryż z jabłkami), ale jeśli trzeba, umiem zjeść je nawet z przyjemnością. (Znaczy grochówki w nie wege wersji, z wiadomych względów już nie.) No i wśród tych, bez których wyobrażam sobie życie jest tak naprawdę większość konserwowych warzyw, a króluje wśród nich… sałatka szwedzka! Nagle jednak naszła mnie ochota na… taką własnej roboty! Intuicja mnie nie zawiodła, bo taka domowa to zupełnie inny poziom niż wszystkie kupne razem wzięte.

🍂 Sałatka szwedzka

SKŁADNIKI:

– 1,5 kg ogórków gruntowych
– 0,5 kg marchewki
– 3 średnie cebule
– szklanka octu
– szklanka oleju
– 3
łyżeczki soli
– 2 łyżeczki mielonego pieprzu
– główka czosnku

PRZYGOTOWANIE:

Umyć ogórki i marchewki. Obrać marchewki, cebule i czosnek. Ogórki i marchewkę pokroić w cienkie plastry. Doskonale do tego sprawdzi się obieraczka do warzyw. Cebule pokroić w piórka. Wszystko wymieszać ze sobą w większej misce. Dodać obrane ząbki czosnku, a potem wsypać cukier, sól, pieprz i zalać wszystko olejem i octem. Porządnie wymieszać i zostawić na dwie godziny. Po ich upływie włożyć sałatkę do uprzednio wyparzonych i suchych słoików. Zakręcić wieczka i pasteryzować, czyli włożyć słoiki do garnka z zimną wodą, otulić je szmatką lub ręcznikiem, żeby się nie potłukły i gotować od wrzenia ok. 15 minut. Wyjmując, odwrócić je do góry denkiem. Po 3 tygodniach sałatka nadaje się już do spożycia, ale czas, jak zawsze w kwestii przetworów, działa na jej korzyść.

🎼 Muzyczny kącik

Skoro jesteśmy już w Szwecji, nie sposób nie wspomnieć jednego z moich ukochanych szwedzkich zespołów z dzieciństwa, czyli Ace of Base. Warto zaznaczyć, że urzekają mnie w tym starym wydaniu, bo potem rzeczywiście mocno obniżyli loty. Jakiś taki – mimo tanecznych rytmów – przebijający przez ich piosenki smutek sprawia, że mój dom rozbrzmiewa ich muzyką (płyta „Happy Nation”) najczęściej jesienią właśnie.

🍁 Kurki

fot. Marianna Patkowska

Zdaję sobie sprawę, że najciekawiej jest marynować samodzielnie zebrane grzyby. Jednak po pierwsze, nie znając się na nich, na pewno nie polecałabym nikomu swoich znalezisk, a po drugie zbieranie grzybów jawi mi się jako rozrywka równie ekscytująca, co łowienie ryb. (Choć pasja, jaką darzył grzybiarstwo John Cage, każe mi wykrzesać z siebie resztki powagi… obecność wielkich artystów wśród grzybiarzy zdecydowanie podnosi rangę tych drugich.)

🍂 Marynowane kurki

SKŁADNIKI:

– 600 g świeżych kurek
– 3 średnie cebule
– 4 średnie marchewki

MARYNATA:

– 0,5 l wody
– 0,5 szklanki octu
łyżeczka soli
– 2,5 łyżki soli
– 3 ziarna ziela angielskiego
– liść laurowy
– szczypta cynamonu

PRZYGOTOWANIE:

Kurki porządnie kilka razy wypłukać. Cebulę i marchewkę obrać i pokroić w cienkie plastry. Sparzyć cebulę gorącą wodą i ułożyć w wyparzonych słoikach. Wymyte kurki (małe w całości, większe – pokroić) z plastrami marchewki gotować w lekko osolonej wodzie ok. 15 minut. Po ich upływie włożyć grzyby z marchewką do słoików z cebulą. Połączyć wszystkie składniki na marynatę i gotować ok. 10 – 15 minut. Zalać słoiki gorącą marynatą, a potem je zakręcić i odwrócić do góry denkiem. Zostawić do ostygnięcia, najlepiej na noc. Następnego dnia, dla pewności, włożyć słoiki do garnka z zimną wodą, otulić je szmatką lub ręcznikiem, żeby się nie potłukły i gotować od wrzenia ok. 15 minut. Wyjmując, dokręcić i znów zawekować, odwracając do góry denkiem. Po 3 tygodniach kurki nadają się już do jedzenia, ale im dłużej poleżą zawekowane w marynacie, tym będą lepsze.

🎼 Muzyczny kącik

Choć nie jest to moja ulubiona piosenka z doskonałej płyty „P.O.LO.V.I.R.U.S.”, to zarówno nazwa zespołu, jak i piosenki idealnie wpisują się w moje jesienne kurki.

🍁 Marynowany afro!dyzjak

fot. Marianna Patkowska

Czosnek podkręca smak wielu potraw i pobudza zmysły. Surowy pełni funkcję antybiotyku (przy przeziębieniach, żeby nie zwariować, polecam drobno go posiekać, ułożyć na łyżce i połknąć bez gryzienia, popijając szklanką wody – mniej go potem od siebie czuć), pieczony roznosi po kuchni szlachetny aromat, bez podsmażanego trudno sobie wyobrazić większość dań kuchni włoskiej. Ciekawym pomysłem, który po raz pierwszy postanowiłam samodzielnie wypróbować, jest marynowanie czosnku. Staje się dużo łagodniejszy. Idealnie pasuje do sałatek (np. pokrojony w plastry) i sosów – nadaje im słodkawo-kwaśny aromat. Możliwości można mnożyć, w zależności od inwencji.
Oczywiście, jeśli nie zamieszkujemy pustelni, podobnie jak cebulę obieramy go i kroimy (lub wyciskamy) w rękawiczkach: nawet najbardziej zadbane dłonie z pięknie pomalowanymi paznokciami stracą swą dobrą reputację, kiedy będą roznosić wokół charakterystyczną czosnkową woń. Czosnek jest też naturalnym afrodyzjakiem. Ostatnio krążył po mediach społecznościowych mem, w którym jeden członek afrykańskiego plemienia tłumaczy drugiemu do czego służy Viagra:

– No, żebyś mógł dwa, trzy razy w ciągu jednej nocy.
– A! Czyli to uspokajające jest?

– treść pewnego mema

I niech to posłuży za mój komentarz do zjawiska afrodyzjaków w ogóle.

🍂 Marynowany czosnek

SKŁADNIKI:

– 5 główek czosnku

MARYNATA:

– 0,5 l wody
– ¼ szklanki octu
– ¼ szklanki octu balsamicznego
łyżeczka soli
– 2,5 łyżki soli
– 3 ziarna ziela angielskiego
– liść laurowy
– kilka kropli
Oleju Kujawskiego z rozmarynem, oregano i bazylią
– kilka kropli sosu sojowego
– kilka posiekanych drobno liści świeżego lubczyku

PRZYGOTOWANIE:

Połączyć wszystkie składniki na marynatę i gotować ok. 10 – 15 minut. W międzyczasie obrać czosnek i powkładać jego ząbki do wyparzonych słoików. (Polecam użyć do tego celu kilku mniejszych.) Ząbki zalać gorącą marynatą, zakręcić słoiki i odwrócić do góry denkiem. Zostawić do ostygnięcia, najlepiej na noc. Następnego dnia, dla pewności, włożyć słoiki do garnka z zimną wodą, otulić je szmatką lub ręcznikiem, żeby się nie potłukły i gotować od wrzenia ok. 15 minut. Wyjmując, dokręcić i znów zawekować, odwracając do góry denkiem. Po 4 tygodniach czosnek nie jest jeszcze gotowy (co widać po jego kolorze na załączonym zdjęciu). Dajmy mu 3, 4 miesiące, żeby zmiękł. Oczywiście nic się nie stanie, jeśli otworzymy go wcześniej, natomiast wtedy radzę traktować go, jak by był surowy, np. wyciskając do potraw.

🎼 Muzyczny kącik

Czosnek nierozerwalnie kojarzy mi się z samotnością – niezależnie, czy jest jej przyczyną, czy skutkiem. Jeśli zaś chodzi o muzykę, której często słucham jesienią w kuchni, przygotowując posiłki, cudownie nastraja mnie niezawodna Vonda Shepard i ścieżka dźwiękowa z serialu „Ally McBeal”. Cóż więc mogłabym tu wrzucić, jeśli nie przepiękny cover piosenki Gilberta O’Sullivana „Alone again… naturally”  (w oryginale też uroczej, choć bardziej zimowo niż jesiennie) z tejże ścieżki?

🍁 Pieprz

fot. Marianna Patkowska

Marynowanego pieprzu nigdy nie jadłam, choć słyszałam o nim same dobre rzeczy. Cierpliwie czekam z nim do Świąt Bożego Narodzenia, ale mam przeczucie graniczące z pewnością, że idealnie dopełni smak świątecznych potraw!

🍂 Marynowany pieprz

SKŁADNIKI:

– 2 opakowania kolorowego pieprzu ziarnistego
– opakowanie czarnego pieprzu ziarnistego

MARYNATA:

– 0,5 l wody
– ¼ szklanki octu
– ¼ szklanki octu balsamicznego
– łyżeczka soli
– 2,5 łyżki soli
– 3 ziarna ziela angielskiego
– liść laurowy
– kilka kropli Oleju Kujawskiego z rozmarynem, oregano i bazylią
– kilka kropli sosu sojowego
– kilka posiekanych drobno liści świeżego lubczyku

PRZYGOTOWANIE:

Połączyć wszystkie składniki na marynatę i gotować ok. 10 – 15 minut. W międzyczasie wsypać ziarna pieprzu do wyparzonych słoików. Pieprz zalać gorącą marynatą, zakręcić słoiki i odwrócić do góry denkiem. Zostawić do ostygnięcia, najlepiej na noc. Następnego dnia, dla pewności, włożyć słoiki do garnka z zimną wodą, otulić je szmatką lub ręcznikiem, żeby się nie potłukły i gotować od wrzenia ok. 15 minut. Wyjmując, dokręcić i znów zawekować, odwracając do góry denkiem. Odczekajmy 2, 3 miesiące, aż pieprz zmięknie i nabierze odpowiedniego aromatu.

🎼 Muzyczny kącik

Jesień oprócz smutnych i ciepłych piosenek, to dla mnie też powrót do mocniejszych brzmień, które budowały kilkunastoletnią mnie. No a słowa „pieprz” nie umiem wymówić, nie słysząc w głowie refrenu tej oto piosenki:

🍁 Addio pomidory

fot. Marianna Patkowska

Mogę śmiało powiedzieć, że bez pomidorów nie wyobrażam sobie życia i jeśli kończy się na nie sezon, zawsze posiłkuję się jakimiś przetworami. W domu można je zrobić na mnóstwo sposobów, ale w tym roku wypróbowałam dosyć nietypowy, czyli marynowanie. Użyłam do tego słodszych pomidorków koktajlowych. Efekt przerósł moje oczekiwania – są naprawdę pyszne! Idealnie sprawdzą się zarówno do sałatek i na kanapki, jak i w roli dodatku do dania głównego.

🍂 Marynowane pomidory

SKŁADNIKI:

– 0,5 kg pomidorków koktajlowych

MARYNATA:

– 0,5 l wody
– ¼ szklanki octu
– ¼ szklanki octu balsamicznego
– łyżeczka soli
– 2,5 łyżki soli
– 3 ziarna ziela angielskiego
– liść laurowy
– kilka kropli Oleju Kujawskiego z rozmarynem, oregano i bazylią
– kilka kropli sosu sojowego
– kilka posiekanych drobno liści świeżego lubczyku

PRZYGOTOWANIE:

Połączyć wszystkie składniki na marynatę i gotować ok. 10 – 15 minut. W międzyczasie włożyć umyte pomidorki do wyparzonych słoików. Słoiki z pomidorkami zalać gorącą marynatą, zakręcić słoiki i odwrócić do góry denkiem. Zostawić do ostygnięcia, najlepiej na noc. Następnego dnia, dla pewności, włożyć słoiki do garnka z zimną wodą, otulić je szmatką lub ręcznikiem, żeby się nie potłukły i gotować od wrzenia ok. 15 minut. Wyjmując, dokręcić i znów zawekować, odwracając do góry denkiem. Po 3 tygodniach pomidorki nadają się już do jedzenia, ale im dłużej postoją, tym będą szlachetniejsze w smaku.

🎼 Muzyczny kącik

Pomidory zachowywane jesienią od zapomnienia na zimowe dni aż wołają ze słoików o piosenkę z Kabaretu Starszych Panów na ich temat.

🍁 JesienNa słota

fot. Marianna Patkowska

Jesień zawsze skłania mnie do refleksji. Tegoroczna uzmysłowiła mi, że już za piętnaście lat sama wejdę w… jesień życia. Zaszczycę nobliwy krąg starych kobiet. Cieszę się. Dzieciństwa i młodości nie wspominam dobrze. Przeżyłam je uwięziona w nie swoich poglądach, ulegając jednemu z najbardziej niebezpiecznych mitów tamtych czasów – że dobro innych powinno być dla mnie ważniejsze niż moje własne. Dopiero niedawno, kiedy udało mi się w końcu pozbierać porozrzucane pod różnymi obcymi stopami części siebie, urodziłam się po raz drugi; jako świadoma, dojrzała już kobieta. To doskonały pod każdym względem czas – ja czuję się w nim piękna, bo najbliższa temu, do czego zostałam powołana. Doskonały, ale przejściowy. Jak wszystko, przeminie. I dobrze! Z prawami natury walczą tylko głupcy, w dodatku przegrywając.

  • Jaka nie chciałabym się stać?

Na pewno zgorzkniała, pruderyjna i sarkastyczna.

  • Jaka chciałabym być?

Szczęśliwa, spełniona pod każdym możliwym względem, pełna blasku i jesienNego złotego słońca, wolna, w pełni ze sobą zintegrowana, doceniająca ludzi, choć nie uzależniona od ich obecności, pogodzona ze wszystkim, co we mnie trudne, rozśpiewana, rozniecająca płomienie, inspirująca, ciągle silna i nieustraszona, wdzięczna za każdą chwilę z osobami, które kocham, mądra.

🎼 Muzyczny kącik

Nie jestem fanką całej twórczości Martyny Jakubowicz, ale ta starsza ode mnie o trzy dekady artystka nagrała cztery lata temu piosenkę, którą uważam za arcydzieło.

fot. Marianna Patkowska

P.S. Na deser wrzucam dziś swój cover ważnej dla mnie piosenki „Baby can I hold you tonight” z repertuaru królowej mojej długiej jesienNej playlisty – jedynej w swoim rodzaju Tracy Chapman. W jesienne wieczory zawsze bardzo chętnie przytuliłabym słoiczek domowych przetworów! 🍁🍂🍁

P.S.2 Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie muszę się tłumaczyć, ale ponieważ meble, z którymi pozuję, gdyż pasowały mi do koncepcji zdjęć, trudno zaliczyć do gustownych, chciałabym zaznaczyć, że sesja nie odbywała się w moim mieszkaniu 😉

fot. Marianna Patkowska

Wegetariański sos do spaghetti bolognese

fot. Marianna Patkowska

Kiedy ponad pół roku temu rzuciłam z dnia na dzień mięso (pozostając jedynie przy rybach i owocach morza), nie miałam wątpliwości, czy w tym wytrwam. Jestem zawzięta, zdeterminowana i silna. Myślałam jednak, że to wszystko będzie trochę trudniejsze. Tymczasem okazało się, że zmiany diety prawie w ogóle nie odczułam. Wczoraj jednak po raz pierwszy zatęskniłam za… mięsem mielonym. Zaczęłam się intensywnie zastanawiać, czym je zastąpić, bo soja nie rozwiązuje jednak wszystkich problemów. Jak już wspominałam, przygotowywanie wegetariańskich wersji dań pobudza kreatywność, więc i tym razem doznałam olśnienia – kasza jęczmienna! W konsystencji przypomina grudki usmażonego mielonego mięsa, więc pozostawało ją tylko mądrze przyprawić. Intuicja mnie nie myliła, a danie przerosło moje najśmielsze oczekiwania! 🍝

SKŁADNIKI:

– torebka kaszy jęczmiennej
– zmielona suszona kozieradka
– zmielona wędzona papryka
– suszony lubczyk
– suszony majeranek
– zioła prowansalskie
– ząbek czosnku
Olej Kujawski z rozmarynem, oregano i bazylią
– 3 obrane i pokrojone w kostkę cebule
– puszka krojonych pomidorów
– łyżka koncentratu pomidorowego
– 2 łyżki przecieru pomidorowego
– suszone oregano
– suszona bazylia
– sól himalajska
– olej rzepakowy

PRZYGOTOWANIE:

Ugotować kaszę w osolonej wodzie zgodnie z instrukcjami na opakowaniu. Odcedzić i połączyć z kozieradką, wędzoną papryką, lubczykiem, majerankiem i solą do smaku. Wycisnąć czosnek i wlać kilka kropli Oleju Kujawskiego z rozmarynem, oregano i bazylią, a potem wszystko dobrze wymieszać. Na końcu podsmażyć na patelni na tym samym oleju.

fot. Marianna Patkowska

Cebulę zeszklić na oleju rzepakowym, dodając do niej w trakcie smażenia odrobinę soli. Połączyć zeszkloną cebulę z naszym wege-mielonym, smażąc wszystko razem na wolnym ogniu przez maksymalnie 3 minuty.

fot. Marianna Patkowska

Do garnka wlać zawartość puszki pomidorów, połączyć z koncentratem i przecierem, posolić, zagotować, zmiksować na jednolitą masę, a potem połączyć z przygotowanym wcześniej farszem. Wszystko razem wymieszać, dodać suszoną bazylię i oregano i dusić na wolnym ogniu ok. 5 minut.

fot. Marianna Patkowska

P.S. Na deser łączę przeuroczą, pozostającą w pewnym związku z mięsem mielonym, kultową scenę z filmu „Zakochany kundel”.

Chipsy z obierków ziemniaczanych z dipem czosnkowym

fot. Marianna Patkowska

Jestem wielkim przeciwnikiem wyrzucania jedzenia. Jest to nieekologiczne i nieekonomiczne, ale przede wszystkim nieetyczne. Gospodarstwo jedno oraz dwuosobowe wcale nie jest trudne do prowadzenia przy takiej zdobyczy techniki, jaką jest zamrażarka. Niezmiernie cieszy mnie w kuchni świadomość, że nic mi się nie zmarnowało. Włoszczyzna, którą gotuję na zupę, a niemająca się w niej docelowo znaleźć, ląduje zazwyczaj w sałatce jarzynowej, farszu do naleśników czy staje się drugą zupą kremem. Zwyżkom ugotowanych ziemniaków w formie purée możemy nadać drugie życie, przygotowując z nich moskole, a w formie gruli z wody – krojąc je w plastry i zapiekając z warzywami i serem. Niedawno jednak usłyszałam, że wyrzucane przeze mnie do tej pory obierki z ziemniaków można smażyć na głębokim tłuszczu. Podchodząc do tej rewelacji raczej sceptycznie, postanowiłam spróbować. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że stają się po odpowiedniej obróbce znakomitą przekąską (kaloryczną, ale z pewnością zdrowszą od zła, jakim są kupowane w sklepach chipsy)! Dzielę się więc przepisem, polecając podawanie ich z błyskawicznym w przygotowaniu dipem czosnkowym.

fot. Marianna Patkowska

SKŁADNIKI:

CHIPSY
– obierki z porządnie umytych wcześniej ziemniaków
– zioła prowansalskie
– sól (himalajska)
– olej rzepakowy

DIP CZOSNKOWY
– 2 łyżki majonezu
– 2 łyżki jogurtu greckiego
– mały ząbek czosnku (albo nawet pół)

fot. Marianna Patkowska

PRZYGOTOWANIE:

CHIPSY
Na głęboką patelnię wlewamy grubą warstwę oleju i smażymy na dużym ogniu. Kiedy tłuszcz się rozgrzeje, wrzucamy nasze obierki, zmniejszając ogień. W trakcie smażenia posypujemy chipsy ziołami prowansalskimi i solą. Wyławiamy łyżką cedzakową, kiedy przybiorą złocisty kolor.

DIP CZOSNKOWY
Łączymy majonez z jogurtem greckim, wyciskamy czosnek i mieszamy wszystko na jednolitą masę. Nie solimy.

fot. Marianna Patkowska

P.S. Na deser łączę piosenkę co prawda niezupełnie o ziemniakach, ale równie smakowitą!

fot. Marianna Patkowska

Barszcz czerwony zabielany

jednopalnikowa.wordpress.com

Od września mam ogromną przyjemność jadać w swojej nowej pracy obiady gotowane przez doświadczone kulinarnie góralki. Jak łatwo się pewnie domyślić, jedzenie jest przepyszne! Jednym z większych pozytywnych zaskoczeń ostatniego czasu był dla mnie barszcz czerwony zabielany, którego dotąd nie znałam. Barszcz czerwony nie jest zazwyczaj zupą mojego pierwszego wyboru, a znam go w dwóch, a właściwie trzech wersjach. Jako: barszcz czysty, ten również czysty, ale bardziej wykwintny wigilijny oraz ukraiński, czyli zabielany czysty z dodatkiem fasoli. Jednak barszcz zabielany, o którym dziś piszę (i który moja mama, góralka, pamięta ze swojego dzieciństwa), to barszcz zabielany z ziemniakami, dużą ilością czosnku i majeranku, niezwykle aromatyczny i po prostu fantastyczny! W żadnej innej części Polski się jeszcze z takim nie spotkałam. Spróbowałam go odtworzyć i wyszedł doskonale!
Przepis znajduje się na moim drugim blogu – Jednopalnikowa, który jest blogiem stricte kulinarnym. Oto on: barszcz czerwony zabielany (wystarczy kliknąć w jego podkreśloną i wyświetlającą się na szaro nazwę tuż przed tym nawiasem 😉 )!