scenariusz: Anthony McCarten
reżyseria: Fernando Meirelles
gatunek: dramat
produkcja: Argentyna, USA, Wielka
Brytania, Włochy
rok powstania: 2019
oryginalny tytuł: The Two Popes
pełny opis filmu wraz z obsadą
Na „Dwóch papieży” wybrałam się trochę przypadkiem i bez wielkiego przekonania (co było powodowane przede wszystkim tematyką), jednak już od pierwszych scen film mnie absolutnie zachwycił swoją nowoczesnością, świeżością, kolorem i przepięknymi plastycznymi ujęciami. Prawdopodobnie to, że Anthony Hopkins idealnie wcielił się w papieża Benedykta XVI nikogo nie zdziwi, bo zarówno jego aktorski kunszt, jak i uroda – przy niewielkiej charakteryzacji – pozwalają mu być tak naprawdę każdym, jednak i Jonathan Pryce, grający postać papieża Franciszka, do złudzenia ją przypominał.
Fabuła jest co prawda osadzona w rzeczywistych realiach, jednak oparta na faktach w sposób luźny. Scenarzysta, Anthony McCarten, wiernie odwzorowuje wydarzenia historyczne, jakimi były: wybór Josepha Ratzingera w 2005 roku na papieża (Benedykta XVI), jego abdykacja w 2013 roku i wybór kolejnego – Jorgego Bergoglia (obecnego papieża Franciszka), posługując się też autentycznymi życiorysami tych postaci. Jednak to wszystko jest tylko tłem dla historii rozmów obydwu duchownych. Film opowiada o argentyńskim kardynale Bergogliu, który zmęczony i mocno zawiedziony obcym mu kierunkiem obranym przez Kościół Katolicki, jedzie spotkać się z papieżem Benedyktem XVI, prosząc go, by ten pozwolił mu przejść na emeryturę. Ich (z początku niezwykle burzliwa) dyskusja trwa w sumie dwa dni i przybiera kompletnie nieoczekiwany obrót.
Myślę, że dużym błędem w odbiorze tego filmu (niesłusznie nazywanego przez niektóre źródła „komedią”) jest próba ustalenia, do którego dokładnie momentu pokazuje nam on fakty, a od którego fikcję. Błędem jest też w związku z tym oczekiwanie, że „ociepli” on wizerunek Kościoła, czy właśnie wyraźnie napiętnuje jego grzechy główne (a z wynikającymi z takich oczekiwań zarzutami się spotkałam). Tak nastawionym odbiorcom umyka wtedy bardzo ważna sprawa – dzieło filmowe jest przede wszystkim sztuką, formą artystyczną, a nie reportażem (który, notabene, też może mieć artystyczne walory, ale nie musi).
„Dwóch papieży” z szerokich ujęć pełnych wielu postaci (sceny z konklawe to zapierające dech w piersiach arcydzieła) szybko i płynnie przechodzi w intymny dialog głównych bohaterów. Dialog dwóch skrajnie różnych osób, które łączy właściwie tylko głęboka wiara w Boga i swoją wizję kościoła. Film we wzruszający sposób przypomina, że niezależnie od tego, czy podzielamy poglądy swoich rozmówców, czy nie (może nawet zwłaszcza, jeśli nie), każdy dialog z drugim człowiekiem, każda podjęta próba poznania go, coś w nas zostawia, jakoś na nas wpływa, odciska na nas piętno, zmienia nas. W ogóle nie mam tu na myśli dawania się przekonać, mam na myśli wielką wartość płynącą z poznania innego, obcego nam stanowiska (z którym nadal, koniec końców, wcale nie musimy się zgadzać). Często zapominamy dziś o tej prawdzie, skupiając się na przekonywaniu do swoich racji wszystkich wokół i tracąc coś bardzo cennego – otwarcie się na drugiego człowieka. „Dwóch papieży” przez swoje przesłanie jest filmem niesłychanie uniwersalnym, wcale niezamykającym się w tematyce kościelnej czy religijnej (akcja mogłaby się z powodzenie toczyć w każdym innym środowisku).
Na uwagę zasługuje też muzyka – zarówno wspaniała ścieżka dźwiękowa Bryce’a Dessnera, jak i znakomicie wplecione w treść filmu utwory rozrywkowe (np. wzruszające fragmenty wokaliz Bobby’ego McFerrina czy moja ukochana wersja „Blackbird” Beatlesów w wykonaniu zespołu The King’s Singers).

2 thoughts on “„Dwóch papieży””