Jakiego (nie) chłopaka

fot. Jan Lewandowski/Marianna Patkowska

Ostatnio dużo myślałam o tym, czemu tak często wszystkie jaskrawe sygnały, że relacja, w którą wchodzimy nie ma najmniejszych szans na powodzenie są przeważnie zupełnie poza polem naszego widzenia. Można oczywiście stwierdzić, że miłość jest ślepa, ale to mi nie wystarcza. Nie wystarcza przede wszystkim dlatego, że nie bardzo umiem w ogóle zdefiniować to uczucie, nie bardzo wiem, co się za słowem „miłość” kryje. Bardziej przemawiają do mnie udowodnione procesy chemiczne zachodzące w mózgu – zarówno te, które nas ku sobie popychają, jak i te powstające pod wpływem fizycznego zbliżenia (zabawne, że to niemal te same procesy, stąd dość śmiała, ale bardzo prawdopodobnie brzmiąca teza niektórych seksuologów, że seks bez zobowiązań nie istnieje).
Mój wniosek jest taki, że niezauważanie sygnałów ostrzegawczych ma ogromny związek z brakiem umiejętności wytyczania swoich własnych granic i wskazywania ich bliźnim. Na etapie poznawania nowej osoby, w której coś nam się podoba, zazwyczaj po prostu chcemy być mili, próbujemy się jakoś dostosować czy – żeby nie wystraszyć drugiej strony – decydujemy się na kompromisy, które tak naprawdę wcale nie są prawdziwymi kompromisami, lecz działaniem, które obnaża naszą uległość i na dłuższą metę krzywdzi nas samych, no a potem – jak to zwykle w sytuacjach zmierzających ku romantycznym bywa – jest już za późno. Kiedy się wpadnie jak śliwka w kompot, to już nie czas na rozważanie, czy do kompotu z agrestu śliwka na pewno pasuje…
Jakimś rozwiązaniem jest więc myśleć logicznie zawczasu oraz zebrać i przetworzyć wszystkie potrzebne nam informacje, nie dając się zwieść stwierdzeniu, które zaprowadziło już niejednego na manowce, mianowicie, że:

jakoś to będzie.

– uwaga, nie będzie!

Jedynie w romantycznych książkach i filmach możliwe jest stworzenie szczęśliwego, nietoksycznego związku między dwiema osobami z kompletnie różnych światów, środowisk, w dodatku umiejscowionych światopoglądowo na przeciwległych biegunach. Jedynie w romantycznych książkach i filmach miłość (niczym dobro) zawsze zwycięża nad takimi drobiazgami jak inny background. Tylko że to wcale nie są małe, przyziemne sprawy. To samo sedno jakichkolwiek relacji międzyludzkich, które w przypadku mniejszych lub większych różnic mogą być oczywiście poprawne, jednak jeśli zadamy sobie pytanie, czy chcemy wychowywać dziecko z osobą reprezentującą kompletnie odmienny od naszego system wartości (nawet jeśli się wzajemnie kochamy, co jest możliwe), może się okazać, że wcale sobie tego nie wyobrażamy. I przed wylądowaniem w takiej sytuacji może nas uchronić krytyczne przyglądanie się (na chłodno) wszelkim znakom, które pojawiają się oczywiście już na samym początku, ale przeważnie mniej lub bardziej świadomie są przez nas ignorowane. Warto więc przyjrzeć się aspektom, które zamierzam omówić. (To, że nie należy się umawiać osobami ciężko zaburzonymi i uzależnionymi dopóki są w fazie wyparcia i nie idą po profesjonalną pomoc, uznałam za oczywistość.)

1. Duchowość/religijność

Obojętne, czy jesteśmy wyznawcami jakiejś konkretnej religii lub filozofii, ateistami, czy może agnostykami, dla których duchowość odgrywa niesłychanie ważną rolę w życiu (jednak zamknięcie jej w jakiejkolwiek zinstytucjonalizowanej formie budzi sprzeciw), musimy pamiętać, że to jedna z tych dziedzin życia, w której słabo sprawdzają się kompromisy. Czy nie istnieją szczęśliwe związki np. dwuwyznaniowe? Albo takie, w których kwestie religijne są ważne tylko dla jednej strony? Oczywiście istnieją, nie jest jednak dobrze traktować tego jako argumentu do nieprzejmowania się różnicami na tle duchowym czy religijnym. Te różnice w bardzo wielu wypadkach są nie do przeskoczenia, więc jeśli chcemy mimo wszystko spróbować, musimy zrobić to z otwartymi oczami, nie bagatelizując wagi problemu i nie zaklinając rzeczywistości na siłę.
W ustaleniu, czy taka relacja ma sens, na pewno pomoże nam odpowiedź na pytanie, jak widzimy w tym wszystkim wspólne wychowywanie dziecka. I nie, choć to „dopiero pierwsza randka”, wcale nie jest „za wcześnie” na myślenie o tych sprawach. (Plus nie, żadna antykoncepcja nie daje stuprocentowej pewności.)

2. Poglądy polityczne

Żyjemy dziś – nie tylko zresztą w Polsce niestety – w bardzo specyficznym politycznym napięciu. Można oczywiście powiedzieć, że podział społeczeństwa jest cyniczną grą włodarzy i trzeba być ponad nim; rzeczywiście w codziennych koleżeńskich relacjach z ludźmi dobrze się tej filozofii trzymać. Jednak jeśli chcemy wpuścić kogoś do swojej przestrzeni (żeby nie powiedzieć, górnolotnie, serca), naprawdę niesamowicie ważne jest zastanowienie się przez chwilę, czy jego – odmienne od naszych – preferencje polityczne nie budzą naszego wstrętu lub jakiegoś, przykrywanego chęcią bycia wyrozumiałym, żalu o sympatyzowanie z czymś tak bardzo nam światopoglądowo obcym.
W ustaleniu, czy taka relacja ma sens, na pewno pomoże nam odpowiedź na pytanie, jak widzimy w tym wszystkim wspólne wychowywanie dziecka. I nie, choć to „dopiero pierwsza randka”, wcale nie jest „za wcześnie” na myślenie o tych sprawach. (Plus nie, żadna antykoncepcja nie daje stuprocentowej pewności.)

3. Wychowanie

Przez różnicę światów czy środowisk rozumiem przede wszystkim kompletnie inne wychowanie i bezpośrednio łączące się z nim różne standardy. Kobiety oczekują zazwyczaj, że ich partner się domyśli. Pomijam już, że kiedy jest mężczyzną, to można spokojnie założyć, że sam się jednak nie domyśli, ale jeśli jego background jest całkowicie odmienny od naszego, szybko okaże się, że to, co jest oczywiste dla nas, wcale nie będzie oczywiste dla niego (i na odwrót). Z jednej strony oczywiście nigdy nie spotkamy nikogo, kto byłby wychowany tak samo jak my, jednak nie jest to powód, by nie zauważać różnic diametralnych, które prędzej czy później zaczną nas drażnić. Pytanie tylko jak bardzo. Może nie bardzo, jednak lepiej ustalić to zanim zaangażujemy się zbyt mocno. Jak? Nie udając, że problem nie istnieje.
W ustaleniu, czy taka relacja ma sens, na pewno pomoże nam odpowiedź na pytanie, jak widzimy w tym wszystkim wspólne wychowywanie dziecka. I nie, choć to „dopiero pierwsza randka”, wcale nie jest „za wcześnie” na myślenie o tych sprawach. (Plus nie, żadna antykoncepcja nie daje stuprocentowej pewności.)

4. Posiadanie dzieci

Niektórzy ludzie chcą, a niektórzy nie chcą mieć dzieci. Do tego w każdej z tych grup zdarzają się zarówno osoby płodne, jak i bezpłodne (lub które z przyczyn medycznych nie powinny się rozmnażać). To wszystko plus możliwość poddania się zabiegowi (teraz lub w przeszłości), który uniemożliwi spłodzenie dziecka powinno nas skłonić do bardzo jasnego sprecyzowania czy nasze potrzeby i możliwości pokrywają się (nomen omen) z  potrzebami i możliwościami drugiej strony. Rozbieżność w tej kwestii uniemożliwia wejście w związek! Nie ma co się łudzić i marnować swojego i cudzego czasu. Brzmi to może bezdusznie, ale naprawdę wiem, co mówię.
W ustaleniu, czy taka relacja ma sens, na pewno pomoże nam odpowiedź na pytanie… no właśnie! Przede wszystkim jakie jest nasze podejście do rozmnażania i jakie są też nasze biologiczne możliwości. Brak niechęci do bycia rodzicem nie musi jednoznacznie oznaczać jej chęci – w takiej sytuacji prawdopodobnie można stworzyć udany związek z kimś, kto nie chce lub nie może posiadać potomstwa. Kluczem jest jednak rozmowa. I nie, pierwsza randka to nie jest „za wcześnie”! (Chyba że mamy po czternaście lat.)

5. A oczami nNi…

Myślę, że każdy do powyższych punktów doda pewnie jeszcze coś od siebie. Osobiście nie widzę swojej przyszłości u boku kogoś, kto słucha disco-polo, nie ma w domu ani jednej książki czy posiada meblościankę. Czy to rodzaj dyskryminacji? Może, choć jeśli chcemy być w jednym związku z jedną osobą i zakładamy na to jakiś dłuższy przedział czasowy (typu reszta naszego życia np.), to i tak przecież odrzucimy całkiem sporą liczbę adoratorów. Czemu by więc nie z powodu meblościanki, skoro nie potrafimy jej zdzierżyć?
Jest we mnie rozdźwięk między romantyczną a racjonalną częścią mojej natury. Romantyczna uwielbia kolacje i kąpiele przy świecach, nastrojową muzykę, pobudzające zmysły zapachy i smaki, wierzy w absolutne dopasowanie i jedność ciał, bezgraniczne zaufanie i pełną lojalność oraz magię połączenia psychicznej, duchowej i fizycznej strony dwóch bliskich sobie osób. Racjonalna z kolei jest przekonana, że ludzie na pierwszej randce powinni pokazywać sobie dowody tożsamości oraz ważne badania lekarskie w kierunku chorób wenerycznych, a potem dopiero przejść do omówienia wszystkich powyższych punktów. Na drugą randkę sugerowałabym zaopatrzenie się w informacje, które zdobędzie dla nas zatrudniony uprzednio wysokiej klasy detektyw (tu bym akurat nie oszczędzała). Jeśli oczywiście druga randka będzie w ogóle miała się wydarzyć. Wbrew pozorom piszę śmiertelnie poważnie. Wielu bolesnych, a czasem nawet drastycznych sytuacji dałoby by się z powodzeniem uniknąć, gdyby ludzie przed wejściem w związek coś o sobie wiedzieli. Nie na wszystko mamy oczywiście wpływ, ale uważajmy na to, kogo dopuszczamy do siebie bliżej. To naprawdę ma ogromne znaczenie, bo każdy z nas zasługuje na to, żeby traktować się jak najlepiej!

P.S. A na deser mogę wrzucić tylko jedną piosenkę – w pewnym sensie muzyczną inspirację do tego wpisu 🎼🎼🎼