Żałoba po dobrych obyczajach

fot. Nika Zamięcka

Kiedy podczas żałoby po tragicznie zmarłym prezydencie Gdańska, Pawle Adamowiczu, pewien przebrzmiały amant polskiego kina lat 90. pokusił się o sformułowanie myśli na temat negatywnych skutków żałoby dla portfela udręczonych artystów, odczułam niesmak, ale nie rozczarowanie. Kiedy jednak przy okazji ostatniej żałoby narodowej, po śmierci byłego premiera Jana Olszewskiego, usłyszałam podobnie brzmiące głosy z trochę poważniejszych ust, zaczęłam się zastanawiać, co się właściwie stało z naszym społeczeństwem w ostatnich latach.
Środowisko artystyczne jest mi bliskie, tym bardziej mi wstyd, że głosy te dochodzą właśnie stamtąd.

1. W czym rzecz?

Przede wszystkim warto przypomnieć czym żałoba narodowa jest. Cytując za Słownikiem Języka Polskiego PWN:

żałoba narodowa – oficjalna żałoba, ogłaszana przez władze państwowe z powodu śmierci wybitnej osobistości lub wielkiej katastrofy

– Słownik Języka Polskiego PWN

Trwa na ogół od jednego dnia do dwóch, trzech (wyjątkiem była siedmiodniowa żałoba narodowa po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego w katastrofie pod Smoleńskiem). W trakcie jej trwania wszystkie stacje telewizyjne wplatają w swoje logo czarny kolor, odwoływane są też wszelkie wydarzenia o charakterze rozrywkowym, w tym także niektóre (!) koncerty muzyki poważnej. Można się z tym zgadzać, można nie zgadzać (ostatecznie rzeczywiście ciężko jest postawić znak równości między koncertem odbywającym się np. w kościele z muzyką żałobną a imprezą rozrywkową, która ma służyć zabawie), jednak po pierwsze nie wszystkie koncerty muzyki poważnej są odwoływane, a po drugie te, które są w tym czasie, najczęściej po prostu zmieniają termin na późniejszy.
W czym więc problem? W tym, że coraz donośniej mogliśmy usłyszeć głosy przedstawicieli środowisk artystycznych, że odwołanie koncertu to… zamach na ich zarobki, ponieważ taki koncert to często ⅓ ich miesięcznych dochodów, a przecież też mają do utrzymania rodziny. Tak, proszę Państwa, to niestety nie słaby żart. Bardzo rozbawił mnie natomiast komentarz jakiegoś internauty, sugerującego, żeby artyści zamiast zarabiać przez trzy dni w tygodniu, poszli do „normalnej” pracy i zarabiali, wykonując ją osiem godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu. Oczywiście komentarz świadczył o kompletnym niezrozumieniu realiów prac artystycznych, ale trudno mu odmówić jakiejś logiki, zwłaszcza, że roszczenia strony artystycznej są kuriozalne.

2. Dlaczego druga strona nie ma racji?

Najczęściej słyszę, że „żałoby narodowe mamy ciągle i z byle powodu”, „nikogo nie można zmusić do przeżywania żałoby, a tę powinno się przeżywać po cichu, na swój własny sposób”, a także, że „mamy też swoje własne życie i plany i państwo nie może w nie ingerować”. Warto więc kilka rzeczy wyjaśnić…

1) „Żałoby narodowe mamy ciągle i z byle powodu”

Fakty są następujące: od pierwszej żałoby narodowej w Polsce, czyli od 1924 roku do dzisiaj, ogłoszono w sumie 28  żałób narodowych, czyli przez 95 lat mieliśmy w Polsce żałoby narodowe średnio raz na 3,5 roku. Biorąc pod uwagę opisywaną wyżej długość każdej z nich, to naprawdę nadal dosyć rzadka i wyjątkowa sytuacja.
Trudniej natomiast wytłumaczyć komuś, kto nie czuje nietaktu takiej wypowiedzi, że wszelkie katastrofy lądowe, lotnicze czy górnicze, w których ginie od kilkunastu do kilkudziesięciu Polaków, bądź śmierć rodaków, którzy znacząco wpłynęli na historię tego kraju (polityków, ale także papieża Polaka) to nie jest „byle powód”.

2) „Nikogo nie można zmusić do przeżywania żałoby, a tę powinno się przeżywać po cichu, na swój własny sposób”

Sensem żałoby narodowej nie jest, wbrew pozorom, zmuszenie kogokolwiek, by opłakiwał ofiarę lub ofiary. To (w moim odczuciu wzruszający i piękny) dosyć rytualny gest. Chodzi o zamanifestowanie pewnej jedności kraju i jego obywateli, nawet jeśli prywatnie nie czujemy związku z tragedią, z powodu której ogłoszona jest żałoba.

3) „Mamy też swoje własne życie i plany i państwo nie może w nie ingerować”

Choć socjalizowanie się nie jest zdecydowanie moją mocną stroną, kiedyś odgrywało z pewnością dużo większą rolę, niż dzisiaj. Tak zachłysnęliśmy się swoją wolnością i indywidualnością jako jednostki, że zupełnie zapomnieliśmy, że jesteśmy zwierzęciem stadnym, pewną grupą. Oczywiście, że nie jest zdrowo, by się w jakiejkolwiek społeczności zatracić, ale nie jest też zdrowo udawać, że powinien nas interesować jedynie czubek własnego nosa (czy portfela). Nie powinien. Premiera Olszewskiego nie znałam osobiście. Dożył bardzo pięknego i sędziwego wieku, zmarł w wyniku choroby. Mimo naturalnego smutku, który zawsze się pojawia, kiedy usłyszę o czyjejkolwiek śmierci, nie umiałam podejść do niej bardzo emocjonalnie, jednak konieczność ogłoszenia z tej okazji żałoby narodowej była dla mnie oczywistością. To nie ja, lecz mój kraj, którego jestem częścią, opłakiwał bardzo ważną dla siebie postać. Naprawdę na zarobek z koncertu możemy sobie zapracować kiedy indziej, albo nawet ten jeden raz akurat stracić taką możliwość! Zdarza się. Życie pełne jest nieprzewidywalnych sytuacji, czasami niekoniecznie układających się po naszej myśli. Niektórzy tracą pracę z dnia na dzień z powodu redukcji etatów, inni tracą zdrowie i możliwość wykonywania swojego zawodu. Przykłady na gorsze sytuacje można mnożyć, choć najbardziej żenująca jest konieczność tłumaczenia, że… jest coś gorszego, niż brak zarobku z powodu śmierci, po której ogłaszana jest żałoba narodowa…