Nieudane komplementy

fot. Nika Zamięcka

Komplementy to bardzo delikatny temat. Nie każdy umie je prawić, nie każdy umie je przyjmować. Nieustająco zastanawia mnie dlaczego. Być może jakaś podpowiedź czai się w rozróżnieniu:

to nie komplement – to prawda

– rozróżnienie, w którym być może czai się jakaś podpowiedź

Skoro komplementy w powszechnej opinii prawdą być nie mogą, nic dziwnego, że odnosimy się do nich sceptycznie. Osobiście nie bardzo rozumiem czemu komplementu nie odbieramy jako prawdy – czy winne jest nasze niskie poczucie wartości? Niektórzy ludzie na komplement reagują wręcz agresywnie. I to komplement udany. W dzisiejszym wpisie postaram się przyjrzeć komplementom z bliska, głównie na przykładach z własnego, dosyć specyficznego podwórka.

1. Jak nie przyjmować komplementów

Jedną sytuację opisywałam już bardziej szczegółowo w tekście Skromność kocham i rozumiem, skromności oddać nie umiem – mianowicie tata zawsze we mnie wpajał, że na komplementy mam odpowiadać „wiem”, co do czego nigdy nie byłam przekonana, a dziś już jestem pewna, że się z tym nie zgadzam. Ale postanowiłam kiedyś, z ciekawości, wypróbować formę pośrednią, czyli zero reakcji na komplement. Spotkało się to z natychmiastowym pytaniem twierdzącym:

Rozumiem, że nie dziękujesz, bo wiesz, że tak jest?

– odpowiedź na mój brak reakcji na zaistniały komplement

Kiedy zadowolona, że ominęło mnie powiedzenie tego głośno przytaknęłam, szybko okazało się, że nie do końca tego oczekiwał ode mnie mój rozmówca.
Drugim barwnym przykładem był mój dziadek, lekarz; bardzo schorowany, bo przeżył cztery zawały, dwa wylewy, był w połowie sparaliżowany i w pod koniec życia właściwie uwięziony w czterech ścianach, co na pewno znacząco wpłynęło na jego późniejszą zdolność socjalizowania się. Komplementy więc nie były przez niego jakoś szczególnie wyczekiwane, co dawał wszystkim wyraźnie odczuć.

– Znakomicie wyglądasz! – powiedział kiedyś, zgodnie zresztą z prawdą, jego znajomy.
– Nie jestem chory na twarz – odrzekł rzeczowo dziadek.

– krótka piłka (lekarska) mojego dziadka

Kobiety w większości cierpią też na zaprzeczanie. Kiedy usłyszymy, że ładnie wyglądamy, a my (tak, mnie samej nie wyłączając) na przykład nie czujemy się tego dnia atrakcyjne, to zamiast się ucieszyć, że ktoś w nas dostrzegł piękno, mimo że nie umalowałyśmy się, nie ułożyły się nam włosy, wyskoczył nam pryszcz, czy mamy opuchnięte powieki, bo zatrzymała się nam w organizmie woda, to… nagle zaczynamy wyliczać, co dokładnie w naszym wyglądzie nie gra. Próbujemy przekonać osobę komplementującą, że jest w błędzie. Innymi słowy odbieramy prawo drugiej osobie do widzenia nas pięknymi, nawet jeśli same nie wydajemy się sobie piękne. To strasznie smutne…

2. Jak nie komplementować kobiet, będąc kobietą

W kobietach drzemią duże pokłady złośliwości i ich komplementy często nie są szczere (co być może tłumaczy, dlaczego właśnie mężczyźni na ogół podkreślają, że to nie komplement, to prawda). Jednak jeśli już prawdą są, to też bywają czasami, delikatnie mówiąc, niefortunne. Klasyką jest już:

Pięknie wyglądasz! Zupełnie cię nie poznałam!

– klasyka gatunku

Bywają jednak i te bardziej oryginalne. Jednym z moich ulubionych nieudanych komplementów był ten wypowiedziany przez pewną znajomą podczas przerwy któregoś z warszawsko-jesiennych koncertów:

Wyglądasz zupełnie jak twój tata. Miał wtedy taką brodę…

– komplement niebezpiecznie zabarwiony „ideologią gender” (ponoć szkodliwą)

I żeby nie było – że jestem podobna do taty, to bardzo spoko. Jednak broda (a zwłaszcza taka broda) nie jest dla mnie jakimś powalającym atrybutem kobiecości (męskości zresztą również). Po jakimś czasie z tą samą znajomą i jej koleżanką w przerwie innego koncertu odbyłam bardzo interesujący dialog, który rozpoczął się dobrze, bo pod przykrywką komplementu, a potem zabrnął w coś, co najlepiej oddaje angielskie słowo awkward.

– Och, jak ładnie wyglądasz, no pięknie! – Znajoma nr 1.
– To bardzo miłe, dziękuję serdecznie – ja.
– No ja z nią nie mogę, a ona ciągle dziękuje! –  uśmiecham się, bo biorę to za żart, a ona, poirytowana – Tak jak te Angielki, że co się im nie powie, to one to głupie thank you, thank you.
– Bo Marianna ciągle zmienia te włosy. Teraz w ogóle modne jest takie farbowanie się na siwo – Znajoma nr 2.
– Tylko, że ja mam akurat naturalny kolor – ja, spokojnie.
– No wiedziałam, że się zdenerwujesz! – Znajoma nr 2.
– A w ogóle jest ktoś w twoim życiu? – Znajoma nr 1.
– Cała masa ludzi. Niestety – ja.
– No nie, bo był ktoś – Znajoma nr 2.
– Och, nie jeden! – ja.
– No ale jest gdzieś tam ktoś? – Znajoma nr 2.
– Ktoś tam gdzieś jest na pewno. Bo zakładam, że już się urodził – ja.
– Ale jak to, „urodził”? – Znajoma nr 1.
– Bo Marianna udaje, że nie rozumie o co ją pytamy – Znajoma nr 2.
– A w telewizji była taka śmieszna reklama o zajączku, a mama mówiła, że byłaś w Grecji. To wzięłaś tam swojego… zajączka? – Znajoma nr 1.
– Jeśli pyta pani o mojego królika, to został w Warszawie z babcią, czyli moją mamą – ja.
– BABCIĄ? URODZIŁAŚ? – obie znajome.
– Niestety nie, mój królik jest adoptowany, ale od maleńkości.

– tak się na ogół kończą próby podjęcia ze mną tzw. small talku – nie polecam

3. Jak nie komplementować kobiet, będąc mężczyzną

Męskie komplementy – o ile nie są prawione babci czy mamie (choć też… różnie bywa – kroniki kryminalne znają i takie przypadki) – na ogół mają pewien podtekst. Mężczyzna próbuje się nimi wkraść w łaski komplementowanej kobiety, zapaść w pamięć, wywołać uśmiech na jej obliczu, roztopić ewentualny lód jej serca. Jedną z najgorszych rzeczy, jakie można zrobić, komplementując mnie, to mówić to, co komuś się wydaje, że chciałabym usłyszeć. Nie ma fizycznej możliwości, by szybko rozgryźć, co sprawi mi przyjemność, więc nie warto sobie zadawać nawet trudu. Cenię komplementy szczere (nawet, jeśli sama ich nie podzielam), a od nieudolnych już wolę te banalne (nie każdy, mimo starań, potrafi być oryginalny). Kiedyś po rozstaniu z chłopakiem, jego przyjaciel pocieszał mnie, mówiąc:

jesteś naprawdę bardzo atrakcyjną kobietą. Przed powalczeniem o ciebie powstrzymuje mnie jedynie to, że mam swoje zasady – nie wiążę się z byłymi dziewczynami swoich przyjaciół. Jesteś prawie idealna. No, masz tylko trochę za duży nos.

– komplement popełniony przez przyjaciela mojego byłego partnera

Bardzo odważne słowa jak na człowieka, u którego stężenie czosnku w wydychanym powietrzu przekraczało wszelkie, nawet najbardziej liberalne, normy (choć jednak tłumaczy, co dokładnie miał do mojego nosa) i którego wolałabym nie dotykać nawet, gdyby od tego zależała przyszłość naszego gatunku. Pomijam już, że zasady bazujące na jakiejś źle pojętej lojalności to dla mnie odmienna galaktyka. To doświadczenie nauczyło mnie, by zerwanie kontaktów z jedną toksyczną osobą poszerzyć o jej najbliższe otoczenie.
Innym rodzajem męskich komplementów są te, odnoszące się do wnętrza kobiety, wypowiadane zanim zamieni się z nią więcej, niż kilka zdawkowych słów. Nawet, jeśli trafią w sedno, trudno – zwłaszcza kobietą będąc – nie nabrać podejrzeń co do ich szczerości. Ja od takiego właśnie pana, do którego wypowiedziałam jedynie: „mhm”, wysłuchując jego długich tyrad, nie bardzo wiem o czym, usłyszałam:

z głębokich, uduchowionych ludzi została jeszcze tylko pani, ja i… – tutaj dłuższa pauza – … jeszcze może z dziesięciu w Zakopanem

– tak zostałam jedną z (może) dwunastu

Specyficzny chyba-komplement usłyszałam też od pana z gazowni, do którego się wybrałam z moją – jednopalnikową zresztą – butlą z ulatniającym się bokiem gazem. Chodziło, jak się okazało, o zużytą uszczelkę.

– Pani jest mężatką czy jeszcze nie?
– Jeszcze nie.
– To szkoda, żeby taka dziewczyna wyleciała w powietrze.

– wybuchowy komplement pana z gazowni

Powszechnie wiadomo przecież, że mężatki mogą wylatywać w powietrze do woli, ale wolnych, faktycznie, trochę szkoda.
Spośród wszystkich nieudanych komplementów, jakie usłyszałam w życiu, mam jednak dwa zdecydowanie ulubione – oba autorstwa mojego przyjaciela, który nigdy nie to chciał powiedzieć.

Podczas sylwestra, oglądając Natalię Nykiel w telewizorze, ja:
– Kurczę, wszystkie te piosenkarki takie fit, chudziutkie, zgrabniutkie, czemu ja taka nie jestem?
– Przestań, przecież widziałaś Marylę Rodowicz!

oraz

Podczas jakiegoś paskudnego przeziębienia smarkając, kaszląc i naprawdę zupełnie ledwo mówiąc, głośno się zastanawiałam:
– Cierpię okrutnie… Myślisz, że na to się umiera?
– Tak, bo co chwila się słyszy, że ktoś umarł na przeziębienie!
– No, żeby niedaleko szukać, Prince na przykład zszedł na powikłania pogrypowe.
– Ale on był chudy! … tzn… ej no, nie to chciałem powiedzieć

P.S. A na deser pewien utwór muzyczny na temat – naprawdę warto wysłuchać (i obejrzeć) do końca 😉

23 thoughts on “Nieudane komplementy”

  1. Oj wszystkie kobiety lubią komplementy nawet po to aby się zawstydzić lub nawet zgryźliwie odpowiedzieć. No nie oszukujmy się 😀

    Like

    1. Zapewniam, że znam co najmniej kilka, które ich nie znoszą. Wszystko jest kwestią indywidualną. No i zależy też od jakości komplementu 😉 Bo słabego nie uratuje nawet największa chęć usłyszenia miłych słów 😀

      Liked by 2 people

      1. Skoro zapewniasz że nie znoszą(bo wiem że wszystkie lubią!) to trzeba zapytać dlaczego. Oczywiście mowie o miłych komplementach a nie chamskich.

        Like

      2. Nie jest prawdą, że “wszystkie”, bo mam dowody na to, że powyższe zdanie jest fałszywe (naprawdę znam kobiety, które autentycznie nie lubią nawet miłych komplementów) 😉 Poza tym chyba nie ma na kuli ziemskiej człowieka, który poznałby osobiście “wszystkie kobiety” 😀 Czy trzeba zapytać? Nie wiem, czy trzeba. Można zapytać i wydaje mi się, że odpowiedzi byłoby co najmniej kilka. Sama nie należę do osób mających na komplementy alergię, ale na pewno nie przepadam za komplementami od obcych. W każdym razie nie zawsze. Na wszystko jest czas i miejsce i odpowiednia zażyłość relacji (np. ginekolog, który podczas badania zaczyna swoje pacjentki komplementować i zapraszać na kawę jest dosyć creepy). Ale wracając do kobiet, które komplementów nie lubią, podejrzewam, że głównym powodem może być obniżone poczucie własnej wartości. Ale każdy ma do tego prawo – najważniejsze, żeby to prawo respektować 😉

        Liked by 1 person

      3. Ja napiszę Wszystkie. I nie trzeba znać Wszystkich kobiet na kuli ziemskiej aby to potwierdzić. Ale Sama sobie odpowiedziałaś na pytanie że powodem które nie lubią może być obniżone poczucie wartości. I to jest powód aby to uszanować. Tak samo może być zły dzień i smutny w którym nawet najpiękniejszy komplement nie pomoże. Ale my tu piszemy(prowadzimy dyskusję) na temat samopoczucia ogólnego. Choć i komplementy w większości poprawiają nastroje kobietą. A Ja sobie pozwolę Ciebie skomplementować Masz nie tylko piękne oczy ale… chętnie bym się z Tobą umówił na kawę 🙂

        Liked by 1 person

      4. Nie trzeba znać wszystkich, żeby to stwierdzenie (że wszystkie) podważyć. Znam kilka, które nie lubią, a logika mówi wyraźnie, że zaprzecza to powyższemu stwierdzeniu, że wszystkie 😉 Odpowiedziałam na pytanie co prawda nie sobie, ale owszem, że jednym z powodów może być obniżone poczucie własnej wartości. Jednak czym jest “samopoczucie ogólne”? 😉 Według mnie nie istnieje coś takiego. Podejrzewam nawet, że więcej osób ma zaniżone poczucie własnej wartości, niż w normie, ale tego nie wiem, więc nie będę spekulować 😉 Niektórzy – przeciwnie, mają zawyżone. Ludzie są różni, nie ma jednej normy i odchyłów od niej. Jest wiele norm (pomijam oczywiście osoby autystyczne czy cierpiące na fobię społeczną). Na całe szczęście. A za miłe słowa dziękuję 😉

        Liked by 1 person

  2. Bardzo interesujący wpis. Gratuluję! Może nie wszystkie kobiety lubią komplementy, nie wiem, sięgnąłem więc do książki o kobietach, bo się na nich specjalnie nie znam. Najgorsze jest to, że są tam opinie o kobietach, ale wygłoszone tylko przez mężczyzn, (a ja chętnie bym posłuchał opinii samych kobiet o kobietach). Znalazłem coś takiego: “Mężczyźni nie potrafią poznać kobiet, ale wciąż próbują. Kromka chleba i dwa komplementy całkiem wystarczą kobiecie, aby przeżyć dzień” – Marcel Achard. Prawda czy nie, ale ładnie powiedziane (chyba). Serdecznie pozdrawiam. A.M. Piwowarczyk

    Liked by 1 person

    1. Bardzo ładnie 😉 Zastanawiam się w takich momentach, czy tzw. “prawda obiektywna” ma tu jakiekolwiek znaczenie. Sama, kobietą będąc, nie czuję się żadną ambasadorką swojej płci. Nie wydaje mi się też, że istnieje jakiś jeden model “typowej kobiety” lub kilka modeli. Wierzę, że każdy człowiek w jakimś sensie jest absolutnie wyjątkowy bez względu na płeć, a w innym kompletnie zanurzony w swojej zwierzęcości, więc nie różniący się aż tak od innych. Kluczem jest tu – jak we wszystkim – pewien balans 😉 A co do samych komplementów – mnie chyba najbardziej cieszy, kiedy czuję, że ktoś chciał mi przekazać dobrą energię i zrobił to zupełnie bezinteresownie. Zdarza mi się, że podchodzą do mnie na ulicy, albo w biurze, w którym pracuję, obcy ludzie (najczęściej starsze panie) i chwalą jakąś część mojej twarzy (oczy, usta, zęby), albo mój uśmiech. I czuję, że mogli to zachować dla siebie, ale podzielili się tym ze mną. To potrafi, mówiąc kolokwialnie, naprawdę “zrobić mi dzień”. Ale bywają też pozornie miłe słowa wypowiedziane z wyczuwalnym zamiarem uzyskania czegoś w zamian lub przynajmniej przekroczenia jakiejś mojej granicy i to mnie przeraża. Nie chodzi nawet o zawstydzenie (i sugestię powyżej, że jakoby kobiety je lubią), tylko podskórne wrażenie, że mój interlokutor wykazuje psychopatyczne cechy osobowości, a to uruchamia we mnie przynajmniej raczej chęć ucieczki 😀 Bardzo dziękuję za ciekawy komentarz i miłe słowa o moim tekście 😉 Pozdrawiam serdecznie, Marianna Patkowska

      Liked by 1 person

  3. Wydaje mi się, że przedostatni komplement (ten od przyjaciela, sytuacja z Natalią Nykiel) został omyłkowo zaliczony do grona komplementów. Ja chyba zaliczyłabym to do żartów, a nie nieudanych komplementów. Co do reszty to podpisuję się rękoma i nogami. Najbardziej denerwujące są fałszywe komplementy od kobiet… ugh.

    Liked by 1 person

    1. To było wypowiedziane serio 😀 Ale rzeczywiście jest trochę na granicy komplementu i nieplanowanego żartu 😉 Hehe, no tak. Fałszywe komplementy od kogokolwiek są straszne, a kobiety rzeczywiście chyba są w tym bardziej biegłe od mężczyzn 😉

      Liked by 1 person

      1. 😀 No, niestety. Ale prawda jest też taka, że takie słabe zagranie świadczy jedynie o osobie “komplementującej”, a nie komplementowanej 😉

        Like

      2. Taak, tylko stawia to osobę “komplementowaną” w niezręcznej sytuacji. Z jednej strony chcesz pokazać tej osobie, że brak klasy się nie opłaca i chcesz utrzeć jej nosa podobnym tekstem, zamykając ją na wieki. Z drugiej strony, ucieranie nosa podobnym tekstem pokaże, że Ty tej klasy nie masz i zachowanie z klasą może ukazać tylko, że udało się tamtej osiągnąć zamierzony cel. Ciężko wybrać 😉

        Liked by 1 person

      3. Ciągle się uczę tego, by nie próbować odgadywać, co myśli druga osoba. Jeśli ktoś jest agresywny (nawet pasywnie), to znaczy, że ma jakiś poważniejszy problem ze sobą. Myślę, że lepiej mu wtedy po prostu zejść z drogi i nie zaszczycać roztrząsaniem, czy pomyśli wtedy, że “wygrał”, czy nie. Niech się sam oblewa swoim jadem 😉 A poza tym w zaczepkach najczęściej chodzi o reakcję drugiej strony. Jeśli tej brak, zaczepka okazuje się nieskuteczna i trzeba sobie poszukać innej “ofiary” 😉

        Liked by 1 person

Leave a comment