Nie jestem rasistą, ale…

fot. Mariusz Stępień [zdjęcie zrobione w Muzeum Ludwig w Kolonii pod pracą Andy’ego Warhola Jackie Kennedy, 1964]

Któż z nas choć raz w życiu nie usłyszał nieśmiertelnego:

nie jestem rasistą, ale…

– tekst, który wszyscy znamy

Oczywiście pod „rasizm” można sobie podłożyć każdy inny rodzaj ułomności takich jak: „ksenofobia”, „homofobia”, „islamofobia”, „chrystianofobia” czy „antysemityzm”. Wszystko jedno, bo źródłem każdej dyskryminacji osób, które się od nas różnią, są te same słabości: niedouczenie, zaniżone poczucie własnej wartości i kompleksy.
Mnie natomiast najbardziej interesuje składnia użytego w tytule sformułowania. Przede wszystkim dlatego, że jeśli nie jest się rasistą, to nie ma żadnego „ale” – i to nie jedynie w metaforycznym znaczeniu. Rasistą można albo być albo nim nie być.
Przyjrzyjmy się też słownikowej definicji spójnika „ale”:

spójnik wyrażający przeciwieństwo, kontrast lub odmienne treści

– słownikowa definicja spójnika „ale”

Widzimy zatem wyraźnie, że jeśli nadawca komunikatu używa tego spójnika świadomie i poprawnie, to tuż po nim możemy się spodziewać wypowiedzi bezdennie głupiej („nie jestem rasistą, ale miejsce asfaltu jest na ulicy” – niestety zasłyszane). Jeśli zaś po spójniku nie usłyszymy niczego, co ośmieszy nadawcę, to znak, że używa spójnika „ale” niepoprawnie, więc również nie powinien tego robić. Krótko mówiąc, zdania, które zaczynamy od oznajmienia, że nie jesteśmy po stronie jakiejkolwiek dyskryminacji, powinny być zdaniami pojedynczymi nierozwiniętymi. (Nie jestem rasistą).
Pewną ciekawostką, na którą zwrócił uwagę prowadzący zajęcia, w których uczestniczyłam (o dziwo wcale nie na studiach filologicznych, tylko w ramach Koła Naukowego Kryminalistyki UJ, na które przez pewien czas regularnie dojeżdżałam do Krakowa), jest bardzo specyficzny sposób, w jaki nasz mózg postrzega spójnik „ale”. Otóż tam, gdzie mamy do czynienia z implikacją zawierającą „ale”, wszystko to, co zostanie wypowiedziane przed „ale”, mózg odbiorcy wykasowuje! Używanie spójnika „ale” po deklaracji, że nie jest się rasistą, nie ma więc najmniejszego sensu również z neurologiczno-logicznego punktu widzenia, bo:

a) jeżeli faktycznie rasistami nie jesteśmy, „ale” wytnie tę informację z mózgu odbiorcy naszego komunikatu

b) jeżeli rasistami jednak jesteśmy, to nieładnie kłamać!

Zajęłam się tym tematem z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, żeby wyczulić odbiorców różnych komunikatów (w których często jest bardzo dużo manipulacji – ładne i mądre słowa zawsze dobrze brzmią, niezależnie od przekazywanej nimi faktycznej treści), a po drugie dlatego, żeby wyczulić nadawców komunikatów. Czy nikomu z nas nie zdarzyło się kiedykolwiek jednak użyć tej zdradliwej frazy? Mnie się zdarzyło. Efektem było tworzenie zdań, które nie miały zbyt dużo sensu, co wynikało głównie z mojego braku zaufania do zdań prostych. Już to dopracowałam i jeśli kiedykolwiek muszę w towarzystwie powiedzieć coś tak oczywistego, jak to, że nie jestem rasistą, stawiam po tym wyznaniu zdecydowaną kropkę.
Jednak jeszcze lepszym rozwiązaniem jest po prostu zmiana towarzystwa, bo wśród bliskich osób o oczywistościach naprawdę nie trzeba zapewniać.

A na deser mój ulubiony cytat dotyczący wszelkich przejawów dyskryminacji:

I hate the word homophobia. It’s not a phobia. You are not scared.
You are an asshole.

– Morgan Freeman

16 thoughts on “Nie jestem rasistą, ale…”

      1. Oj, niestety nie jestem w tym aż tak (a właściwie w ogóle!) zaawansowana. Od razu wiedziałam, jaki chcę osiągnąć efekt i gdzie się ustawić, ale udało się go uzyskać przy pomocy smartfona i aplikacji 🙂

        Liked by 1 person

Leave a reply to 365dniwobiektywielg Cancel reply