„The Florida Project”

scenariusz: Sean Baker, Chris Bergoch
reżyseria: Sean Baker
gatunek: dramat
produkcja: USA
rok powstania: 2017
oryginalny tytuł: The Florida Project
pełny opis filmu wraz z obsadą

O tym filmie napisano już chyba wszystko i prawdopodobnie tylko dobrze. Nie będę oryginalna. „The Florida Project” to jeden z najciekawszych, najświeższych i najbardziej poruszających filmów, na jakich byłam w ostatnim czasie w kinie.
Jego akcja toczy się na obrzeżach Disneylandu w dość podrzędnym motelu, którego mieszkańców (często zatrzymujących się tam na dłużej bezdomnych) nie stać nie tylko na wizytę w tym najsłynniejszym na świecie parku rozrywki, ale często również na podstawowe życiowe wydatki. Widzimy więc wszystko to, z czym okolice Disneylandu nam się z pewnością nie kojarzą i o czym jeszcze nigdy wcześniej nikt tak głośno nie powiedział: biedę i slumsy w kiczowatej bajkowej scenerii.
Główną bohaterką filmu jest sześcioletnia Moonee (w tej roli fenomenalna Brooklynn Prince), która całymi dniami bawi się razem ze swoim przyjacielem i poznawanymi w motelu dziećmi. W tle toczy się na wskroś smutna i w pewnym sensie beznadziejna historia jej młodziutkiej matki, Halley (doskonale zagranej przez amatorkę, Brię Vinaite), która choć Moonee bezpośrednio dotyczy, to jest przez nią jednak postrzegana w zupełnie inny, niż przez dorosłych, sposób.
To jeden z niewielu znanych mi filmów, który tak niesłychanie trafnie uchwycił kwintesencję dzieciowości: bezgraniczną wyobraźnię, beztroskę, umiejętność zupełnego zignorowania zła i brudu dorosłych, które się pojawiają wokół, cieszenie się wszystkimi najmniejszymi nawet rzeczami, bezwarunkową miłość, a także okrucieństwo, które nie jest podszyte złymi intencjami, więc które bardzo łatwo szybko wyeliminować.
Takie ukazanie dziecięcego świata było możliwe tylko pod jednym warunkiem – maluchy nie były zniszczone ani oczekiwaniami, ani wpływem dorosłych. Nie były więc uwikłane w przymus bycia grzecznym – były zgrają urwisów, które rozrabiają na swoich własnych zasadach, w związku z czym muszą też podlegać innej, niż dorośli, ocenie.
Akcja filmu w pewnym sensie więc toczy się równolegle w dwóch perspektywach – dzieci i dorosłych. Można sobie też zadać pytanie, w której z nich dokładnie znajduje się matka Moonee, bo chociaż problemy, z którymi się boryka, są jak najbardziej dorosłe (wczesne macierzyństwo, ubóstwo, bezdomność, narkomania), jednak jej sposób podchodzenia do nich, każe nam widzieć w niej raczej mocno pogubionego i pokiereszowanego przez los i swoje złe decyzje dzieciaka.
To, co mnie w tym filmie zachwyciło, to przepiękne ujęcia przepełnione ostrymi, jaskrawymi kolorami i skąpane w nieprzyzwoicie mocnym florydzkim słońcu, w którym roztapia się cały ciężar poruszanych tematów. Plus cudowny Willem Dafoe w roli zwykłego, prawego, ciepłego, dobrego mężczyzny po przejściach.
„The Florida Project” to obraz nieoczywisty, który pozostanie z nami jeszcze na bardzo, bardzo długo po seansie.

ZWIASTUN:

7 thoughts on “„The Florida Project””

Leave a comment