Halloweenowa zupa dyniowa z prażonymi pestkami dyni

fot. Marianna Patkowska

Straszna zupa

fot. Marianna Patkowska

Od mojego „Strasznego wpisu” minął równo rok, co oznacza, że dziś Halloween, które postanowiłam znów tu uczcić, tym razem przepisem na zupę dyniową, którą od wielu już lat przygotowuję na 1 listopada w rozmaitych wariantach (przepisy na mój krem z dyni oraz krem z dyni z pomarańczą zamieszczałam na swoim kulinarnym blogu Jednopalnikowa). Od prawie dwóch lat nie jem mięsa, więc dzisiejszy przepis jest całkowicie wegetariański – straszne może być w tej zupie jedynie jej podanie, ale nie przyczynianie się do okrucieństwa wobec zwierząt!
Dyniowa wyszła mi w tym roku (jak, nie chwaląc się, we wszystkich poprzednich) rzeczywiście pyszna. Z różnych powodów niestety nie będę mogła spędzić swojego ulubionego dnia, czyli Wszystkich Świętych w Warszawie z resztą rodziny, ale mimo to udało mi się wpędzić w świąteczny halloweenowy klimat, planując wieczór gier planszowych ze swoim Partnerem w udekorowanym wydrążonymi dyniami mieszkaniu (i przebraniu myszy!).
Kwestię nie polskości i amerykańskości tego święta wyczerpująco opisałam już rok temu (wszystkich, którzy przeoczyli ten tekst, zachęcam do jego lektury).

fot. Marianna Patkowska

SKŁADNIKI:

fot. Marianna Patkowska

🎃 ZUPA DYNIOWA
– ½ opakowania włoszczyzny mrożonej w paski
– ¼ opakowania suszonej włoszczyzny
– mała cebula w łupince
– wydrążony miąższ ze średniej lub dużej dyni bez pestek (pestki przełożyć do miseczki – jeszcze się przydadzą!)
– garść świeżego lub mrożonego lubczyku
– kilka ziarenek pieprzu
– 2 ziarenka ziela angielskiego
– liść laurowy
– szczypta suszonego lubczyku
– szczypta suszonego majeranku
– szczypta suszonej wędzonej słodkiej papryki
– szczypta kozieradki
– pieprz mielony ziołowy
– sól himalajska (opcjonalnie)
– kilka kropli sosu sojowego
– 1 – 2 kostki warzywne (lub domowe mrożone bulionetki)
– ½ puszki mleczka kokosowego

🎃 PRAŻONE PESTKI DYNI
– pestki dyni wyjęte z miąższu i opłukane
Kujawski Olej rzepakowy z rozmarynem, oregano i bazylią
– sól himalajska

fot. Marianna Patkowska

PRZYGOTOWANIE:

fot. Marianna Patkowska

🎃 PRAŻONE PESTKI DYNI
Wyjęte z miąższu i opłukane pestki dyni położyć na ręczniku papierowym i zostawić do całkowitego osuszenia. Nagrzać garnek do pieczenia (lub piekarnik), następnie podlać go (lub żaroodporne naczynie, na którym będziemy prażyć nasze pestki dyni) niewielką ilością oleju z rozmarynem i ułożyć pestki na płasko. Posypać je odrobiną soli i prażyć ok. 15 – 20 minut. Spróbować, czy są wystarczająco chrupkie. Gotowe pestki zmiksować i posypywać nimi zupę.

🎃 ZUPA DYNIOWA
Włoszczyznę mrożoną i suszoną z podpaloną wcześniej nad ogniem cebulą, zielem angielskim, liściem laurowym, suszonym i świeżym (mrożonym) lubczykiem i majerankiem gotować na małym ogniu ok. 30 minut w niedużej ilości wody. Po ich upływie wyjąć podpaloną cebulę w łupince, liść laurowy i ziela angielskie, a na ich miejsce dodać pokrojony w kostkę miąższ dyni z wędzoną papryką, kozieradką, pieprzem, kilkoma kroplami sosu sojowego. Wszystko gotować jeszcze ok. 25 minut, a dopiero pod sam koniec wrzucić kostki warzywne i mleczko kokosowe. Wszystko razem zmiksować na gęsty, aksamitny krem. W razie potrzeby dodać szczyptę soli do smaku.

🎃 Zupę można bez problemu mrozić! 🎃

fot. Marianna Patkowska

P.S. Na deser łączę halloweenową muzykę tła, która się mnie na pewno dziś wieczorem przyda!

fot. Marianna Patkowska

Krem kalafiorowy z mleczkiem kokosowym i prażonym białym sezamem

fot. Marianna Patkowska

Ostatnio w ramach improwizacji w kuchni odkryłam nowe oblicze kalafiora. Z dumą przedstawiam więc swój autorski pomysł na krem kalafiorowy w indyjskim stylu.

SKŁADNIKI:

– 2 opakowania mrożonego kalafiora (różyczek)
– ½ opakowania mrożonej włoszczyzny (serdecznie polecam samodzielne przygotowywanie mrożonej włoszczyzny)
– szklanka suszonej włoszczyzny
– cebula
ziele angielskie
– liść laurowy
– świeży lubczyk
– suszony lubczyk
– kilka ziaren czarnego pieprzu
– mielony kminek
– mielona kozieradka
– suszona kolendra
– sos sojowy
– 3 kostki warzywne (lub własnej roboty bulionetki)
– kawałek świeżego obranego imbiru
puszka mleczka kokosowego
– ziarna białego sezamu
– garam masala
– szczypta cukry trzcinowego

PRZYGOTOWANIE:

Włoszczyznę mrożoną i suszoną z podpaloną wcześniej nad ogniem cebulą, zielem angielskim, liściem laurowym, pieprzem, suszonym i świeżym lubczykiem gotować w niewielkiej ilości wody na małym ogniu ok. 20 minut. Po ich upływie dodać kalafior, kminek, kozieradkę, kolendrę, sos sojowy, kostki warzywne, imbir, garść białego sezamu i przyprawę garam masala. Gotować wszystko jeszcze ok. 20 minut, a potem zmiksować na jednolitą masę (ja wcześniej wyciągam z zupy cebulę, ziele angielskie, liść laurowy i imbir) razem z mleczkiem kokosowym i szczyptą cukru. Przed podaniem uprażyć biały sezam i posypać nim krem.

fot. Marianna Patkowska

P.S. Na deser łączę jak zwykle piosenkę okolicznościową.

Barszcz czerwony zabielany

jednopalnikowa.wordpress.com

Od września mam ogromną przyjemność jadać w swojej nowej pracy obiady gotowane przez doświadczone kulinarnie góralki. Jak łatwo się pewnie domyślić, jedzenie jest przepyszne! Jednym z większych pozytywnych zaskoczeń ostatniego czasu był dla mnie barszcz czerwony zabielany, którego dotąd nie znałam. Barszcz czerwony nie jest zazwyczaj zupą mojego pierwszego wyboru, a znam go w dwóch, a właściwie trzech wersjach. Jako: barszcz czysty, ten również czysty, ale bardziej wykwintny wigilijny oraz ukraiński, czyli zabielany czysty z dodatkiem fasoli. Jednak barszcz zabielany, o którym dziś piszę (i który moja mama, góralka, pamięta ze swojego dzieciństwa), to barszcz zabielany z ziemniakami, dużą ilością czosnku i majeranku, niezwykle aromatyczny i po prostu fantastyczny! W żadnej innej części Polski się jeszcze z takim nie spotkałam. Spróbowałam go odtworzyć i wyszedł doskonale!
Przepis znajduje się na moim drugim blogu – Jednopalnikowa, który jest blogiem stricte kulinarnym. Oto on: barszcz czerwony zabielany (wystarczy kliknąć w jego podkreśloną i wyświetlającą się na szaro nazwę tuż przed tym nawiasem 😉 )!

Góralski barszcz na sałacie z wędzonką zabielany zsiadłym mlekiem

jednopalnikowa.wordpress.com

Przyjemność i satysfakcję porównywalną do tych, które mi towarzyszą, kiedy uda mi się odtworzyć niemal idealnie harmonię zasłyszanej piosenki ze słuchu (pracując nad jej akompaniamentem), mam wtedy, kiedy zjem coś pysznego w restauracji, a potem uda mi się ze smaku odtworzyć w swojej własnej kuchni przepis. Tak też się stało wczoraj – po dwóch wizytach w doskonałej góralskiej karczmie „Zapiecek”, podczas których zamówiłam barszcz na sałacie, który mnie absolutnie zachwycił,  postanowiłam spróbować zmierzyć się z tą zupą w domu. Nieskromnie powiem, że wyszło świetnie!
Wymyślony przez siebie przepis umieściłam na swoim drugim blogu – Jednopalnikowa, który jest blogiem stricte kulinarnym. Oto on: góralski barszcz na sałacie z wędzonką zabielany zsiadłym mlekiem (wystarczy kliknąć w jego podkreśloną i wyświetlającą się na szaro nazwę tuż przed tym nawiasem 😉 )!