Odys i Nausikaa, czyli pocieszycielka i mężczyzna po przejściach

fot. Valantis Nikoloudis

[W drugim semestrze warsztatów przyszedł czas na moje ulubione – chociaż wymagające – zadanie, czyli pisanie opowiadań nawiązujących do szeroko pojętej mitologii. Konkretne mity były nam z góry narzucane. Nigdy nie sądziłam, że w tak bardzo odległych mi szablonach dam radę aż tak się otworzyć.]

13.03.2007

Sama nie wiem, co pchnęło Xsiężniczkę Now w ramiona Pana Odda. Może troska i potrzeba otoczenia go opieką, może pragnienie bycia ważną za wszelką cenę, choćby na krótki moment, może w końcu łaknienie stopienia się z kimś w jedno ciało i jedną duszę.
Los nagle skrzyżował ich drogi. Wiedzieli obydwoje, że w innym czasie, w innej przestrzeni to nie mogłoby się między nimi wydarzyć. Pan Odd, pogrążony w alkoholowej chorobie, opuścił rodzinę, odsunął się od ludzi. Cierpiał. Każdy jego samotny dzień był walką. Walką o własne życie. Uczuciem, które mu nieustannie towarzyszyło, był lęk zapijany zdradliwą trucizną, byle na chwilę go zagłuszyć, byle przez chwile go nie czuć. Rozchwiany emocjonalnie, przerażony, niezdolny jeszcze do pokonania swoich słabości, znalazł się na rozstaju dróg.
Spotkał tam młodziutką Xsiężniczkę Now, którą – co niewiarygodne –  przepełniał ten sam lęk. Na początku podróży brutalnie napadnięta i pozbawiona najcenniejszych kosztowności: nadziei, pięknych wspomnień i honoru, w strzępach ufności, której nie dała sobie wydrzeć, poraniona i wyczerpana usypiała teraz kwilącą potrzebę zaopiekowania się kimś.
Kiedy otworzyła zmęczone od płaczu oczy i spostrzegła Pana Odda, bez chwili wahania dała mu wszystko, co miała. Było tego niewiele, ale wydawało jej się, że wystarczająco, by Pana Odda choć trochę uszczęśliwić w jego smutnej doli. Wzruszył ją bardzo i wzbudził jej czułość. Spędzili razem kilka chwil, które mogły być zarówno wiekiem, jak i ułamkiem sekundy. Czas zatrzymał się dla nich. Oboje jakby we śnie, upewniając się ciągle, czy na pewno go razem nie śnią, wchodzili w siebie. W swoje dusze, w swoje ciała, w swoje historie.
Xsiężniczka Now wiedziała, że jak niczego innego Pan Odd potrzebuje teraz zrozumienia, wsparcia i czasu na uporządkowanie swojego życia. Wszystko to mogła mu dać, nie pragnąc w zamian nic więcej, niż szacunek i bliskość. Pan Odd ofiarował jej sympatię i bliskość. Gdy wtuleni w siebie chcieli zrobić krok okazało się, że ich drogi się już rozchodzą. Wiedzieli obydwoje, że żadne z nich nie może zmienić wyznaczonej z góry trasy. „Pamiętaj o mnie” – szepnęła Xsiężniczka Now, choć Pan Odd zdawał się nie rozumieć, czemu coś tak oczywistego zostało wypowiedziane.
Zastanawiałam się potem tuląc zagubioną, jakby przebudzoną i przerażoną tym, co się we śnie stało Xsiężniczkę Now, co o tym myśleć, jak o tym myśleć.
Na ile można żałować czegoś, co nieuniknione, na ile można obwinić się za coś, co wytłumaczalne i wcale nie jednoznacznie złe? Chwilowe stracenie szacunku do siebie i odejście od dotychczasowych zasad w moim głębokim przekonaniu dało Xsiężniczce Now mnóstwo siły, gdyż doprowadziło ją do zrozumienia tego, kim jest i co jest dla niej dobre, a co nie. Do przewartościowania wszystkiego jeszcze raz. Poznała dokładnie to, co zawsze odrzucała – choć przez swą niedostępność było dla niej nęcące – by móc silna i pewna odrzucić to tak naprawdę świadomie.
Teraz, w samotnej drodze, Xsiężniczką Now kierowały różne odczucia – tęsknota, gniew, żal, zazdrość, radość, wolność. Wiedziała jednak, że nie wolno jej oglądać się za siebie. Zrozumiała, że opieką można otoczyć również siebie samą, a i tak starczy jej też dla innych.
Pan Odd nigdy nie prosił, by pamiętała o nim, nigdy też nie przyznał, czy coś jej zawdzięcza. Nie oczekiwała tego. Już niczego nie oczekiwała. Pragnęła wzbić się ponad wszystkie swoje ograniczenia i życzyć mu jak najlepiej gdziekolwiek i z kimkolwiek by był. Sama otarła łzy i przyspieszyła kroku. Gdzieś przecież musi czekać Penelop.