
fot. Marianna Patkowska
Strajk Kobiet Podhale


W historii toczącej się kołem, co jakiś czas przychodzi moment, w którym przyzwoity obywatel, czy ma na to ochotę, czy nie (nawiązując do poprzedniego wpisu), musi wyjść na barykady i wywalczyć swoje prawa. Podhale jest miejscem wyjątkowym, ale – co charakterystyczne dla małych hermetycznych społeczności – światopoglądowo uwstecznionym. Tym bardziej wzruszyła mnie godna podziwu postawa niesamowitej inicjatorki spontanicznego Strajku Kobiet Podhale, która swoją charyzmą pociągnęła za sobą tłumy nie tylko przybyłych na manifestacje, ale też chętnych do pomocy w ich przygotowywaniu. W miniony piątek (30.10) pod oczkiem wodnym na Krupówkach zebrało się ponad 400 osób zbulwersowanych barbarzyńskim orzeczeniem „trybunału konstytucyjnego” w sprawie aborcji, miernością obecnego rządu, jego absolutną indolencją w walce z koronawirusem, a także demontowaniem tego kraju od środka i powolnym wprowadzaniem dyktatury. Niesamowicie budujące było zarówno bardzo liczne przybycie młodzieży, jak i duża rozpiętość wiekowa. Manifestacja, co warto zaznaczyć, miała charakter pokojowy. Jej cudowna liderka znakomicie wyczuła, jak dobrze spożytkować silne emocje, z którymi przyszli protestujący i nieformalnie nazwała to wydarzenie Świętem Miłości i Radości. Celebrowano solidarność i chęć zmiany Polski w kraj, w którym znowu będziemy chcieli żyć. Poważne wystąpienia przeplatane były znakomitą, energetyczną muzyką, do której można się było porządnie wytańczyć.
Przemoc w rodzinie

Jednym z postulatów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet jest „ochrona przed przemocą domową”, co w sposób oczywisty nałożyło na Strajk Kobiet Podhale jeszcze jeden obowiązek – zareagowania na skandaliczną decyzję Rady Miasta Zakopane. W całej przywiązanej do tradycji Polsce mówi się o świętości rodziny. Zakopane poszło jednak o krok dalej, wyznając świętość przemocy w rodzinie i – co jest ewenementem na skalę kraju – nie podpisując uchwały antyprzemocowej. Można mówić o wstydzie czy obciachu (co jest jak najbardziej uzasadnione), ale jak ogromnym jest to draństwem wie tylko ten, kto tu żyje. Przemoc domowa nie jest – jak chcą wierzyć zakopiańscy radni – tematem niedotyczącym naszej gminy. To problem nie dość, że realnie istniejący, to jeszcze niestety całkiem powszechny. Alkohol i ciężka góralska ręka stanowią smutną rzeczywistość wielu podhalańskich kobiet… i dzieci. Przemoc jest też na ogół przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jeśli ktoś ma czelność twierdzić, że uchwała antyprzemocowa jest zamachem na rodzinę, to myli rodzinę z patologią.
Sama byłam ofiarą przemocy w związku. Nie tu, ale w miejscu równie hermetycznie zamkniętym, jak Podhale. Rozmawiając przez lata z wieloma tutejszymi i tamtejszymi kobietami, i słysząc mnóstwo naprawdę strasznych historii, uderzająca była dla mnie zawsze jedna rzecz: przyzwolenie środowiska na piekło ofiary oraz przerzucanie na nią odpowiedzialności. Bo jak wytłumaczyć sytuację, w której mężczyzna skazany za gwałt na młodej kobiecie po kilku latach więzienia wraca do swojej społeczności i jest witany w niej jak król, a miejsce zamieszkania z powodu ostracyzmu społecznego musi zmienić jego ofiara? Jak wytłumaczyć sytuację, w której kobieta matka, nasyłająca na męża tyrana i pedofila policję jest przez swoich sąsiadów odsądzana od czci i wiary, i wyzywana od najgorszych?
Będę do znudzenia powtarzać, że zło nie jest jaskrawe i że oprawcy stosunkowo rzadko przypominają Josefa Fritzla – kat naprawdę nie musi być w stu procentach zdemoralizowaną bestią. Może być inteligentnym, miłym człowiekiem z rozbrajającym poczuciem humoru, ujmującymi odruchami serca, którego zwyczajnie nie da się nie lubić (psychopaci idealnie się w tych rolach odnajdują). Wiem, że bardzo trudno w takiej sytuacji dopuścić do siebie myśl, że krzywdzi swoją rodzinę, bo wtedy trzeba byłoby zareagować, czyli wyzwać na pojedynek kogoś, kogo lubimy. Jednak jeśli uświadomimy sobie, że alkoholizm czy problemy z agresją są chorobą, łatwiej oddzielimy straszliwe czyny od dopuszczającego się ich człowieka. Często pomagając ofierze, pomagamy również oprawcy. Priorytetem powinna być jednak zawsze pomoc osobie poszkodowanej. Brak reakcji obarcza nas odpowiedzialnością za zło, na które pozwalamy.
Wydupcać!

Hasło przewodnie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet brzmi:
WYPIERDALAĆ!
– hasło przewodnie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet
Zadziwia mnie (jako językoznawcę, kobietę i człowieka równocześnie), że w kimkolwiek wzbudza ono – zważywszy na kontekst i powód strajków – jeszcze jakiekolwiek kontrowersje. Że jest „brzydkie”? Naprawdę? Z językowego punktu widzenia jako hasło jest doskonałe – jedno słowo, które zawiera w sobie maksimum treści, równocześnie nawiązując formą do klasy politycznej tych, do których jest skierowane. Słowo, którego nie da się (nawet rządzącym) nie zrozumieć. Słowo, wyrażające bunt, zdecydowanie i pozycję siły. Przyjęcie gwarowej wersji tego słowa, mianowicie:
WYDUPCAĆ!
– hasło Strajku Kobiet Podhale
jako hasła Strajku Kobiet Podhale, szczerze mnie wzruszyło. Dlaczego? Ponieważ – co było niesamowicie odczuwalne też podczas manifestacji – pokazuje, że nikt ze strajkujących tutaj nie chce odcinać się od góralskiej tradycji (co widać też w pięknie zaprojektowanej grafice). Jednak, by móc być w pełni dumnym ze swojego regionu, trzeba wyraźnie zaznaczyć, że zezwierzęcenie i przemoc nie są tradycją.
P.S. Na deser łączę jedną z najmocniejszych piosenek, które wybrzmiały w miniony piątek pod oczkiem wodnym na Krupówkach. Widok tańczącej do niej młodzieży mógł wzruszyć do łez. Idzie nowe. Lepsze.

