„Cuda się zdarzają” Mary Kay Ash

fot. Marianna Patkowska

tłumaczenie: Anna Kłosowicz
wydawnictwo: Mary Kay Cosmetics Poland
rok wydania: 2012
oryginalny tytuł: Miracles Happen

Jako niezależna konsultantka Mary Kay Cosmetics byłam niezwykle ciekawa, kim była kobieta, która założyła jedną z najwyżej ocenianych firm kosmetycznych na świecie działających w systemie sprzedaży bezpośredniej, czyli tzw. MLM (multi level marketing). Sięgnęłam więc po jej autobiografię, bo uważam, że nic nie przybliża człowieka lepiej niż jego pisanie, a już zwłaszcza o samym sobie.
Zaskoczyło mnie, że dziedziny Mary Kay Ash wcale nie stanowiła branża kosmetyczna, jak do tej pory myślałam, lecz sprzedaż bezpośrednia, w której była wykwalifikowaną specjalistką i na pewnym etapie kariery również szkoleniowcem. Długoletnie doświadczenie zawodowe w różnych firmach połączone z niekwestionowaną żyłką do biznesu oraz umiejętnością wnikliwej obserwacji i wyciągania wniosków z błędów swoich szefów zaowocowało pomysłem założenia firmy marzeń. Niedługo po przejściu na emeryturę, w wieku czterdziestu pięciu lat, zainwestowała w bilet w jedną stronę, lokując wszystkie swoje oszczędności w projekcie życia – firmie Mary Kay Cosmetics (początkowo istniejącej jako Beauty by Mary Kay). CO (będzie sprzedawane) było drugorzędne wobec tego JAK (będzie sprzedawane), jednak wybór produktu nie był kompletnie przypadkowy, a historia z nim związana – której nie zdradzę – jest niezwykle ciekawa.
Mimo że książka „Cuda się zdarzają” nie jest arcydziełem literatury anglosaskiej, a do tego jej dość pretensjonalny tytuł zdradza pewną nie każdemu bliską estetykę autorki, na pewno warto dać jej szansę z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze jest napisana z dużym urokiem i lekkością, a po drugie zawiera solidną porcję trafnych i mądrych spostrzeżeń, które przydadzą się nie tylko w biznesie, ale też w życiu. Ciekawe jest również tło historyczne – Mary Kay Ash założyła firmę w czasach zatęchłego patriarchatu, mocno buntując się przeciw dyskryminacji kobiet – m.in. finansowej. W swoich poglądach była na tyle nowoczesna i otwarta, że już w latach 60. wiedziała, że powrót mężczyzn do makijażu jest jedynie kwestią czasu (historia zatacza przecież koła). Równocześnie jednak jej przywiązanie do najlepiej pojętej tradycji sprawiało, że doskonale rozumiała na przykład to, że są sytuacje, w których kobieta pokazująca się bez makijażu i w stroju, który nie jest elegancki, okazuje brak szacunku temu, z kim się spotyka.
I tu pozwolę sobie na dygresję, bo Mary Kay Ash – jako kobieta starej daty – doskonale znała konwenanse i przywiązywała do nich wagę. Ponieważ byłam wychowywana w podobnym duchu, miło było mi przeczytać, że założycielka firmy, z którą współpracuję też rozumiała, że do opery, filharmonii czy na ważne biznesowe spotkanie nie wypada pójść w byle czym, co tyczy się też makijażu, a raczej jego braku. Równocześnie, jeśli chodzi o sytuacje codzienne, jestem dość ostrożna z zakładaniem, że kobieta nieumalowana jest zaniedbana, bo po pierwsze to kobieta – nie jej otoczenie – powinna decydować, czy ma na makijaż ochotę, czy nie, a po drugie makijaż jest przecudowną, ale akurat najmniej istotną ozdobą, a pod hasłem „dbanie o siebie” tak naprawdę kryje się higiena – zarówno tzw. osobista, jak i duchowa. Dla mnie zaniedbana kobieta, to przede wszystkim kobieta, która nie przeszła terapii. Tylko głęboki wgląd w siebie (niemożliwy do osiągnięcia bez pomocy specjalisty) pozwala w pełni siebie zrozumieć i zaakceptować. Dlatego oswajający z przez wiele lat wypaczaną w mediach normalnością ruch body positive jest tak ważny, nawet jeśli razi wrażliwe oczy naszej narodowej estetki – serialowej Bożenki z „Klanu”.
Wracając do książki „Cuda się zdarzają”, mam do niej jedno, ale istotne zastrzeżenie: druk jest zbyt mały, a marginesy za wąskie, co pewnie obniża koszty wydruku, ale też zniechęca do czytania. Serdecznie zachęcam jednak do przebrnięcia przez tę niedogodność.

fot. Marianna Patkowska

P.S. Na deser łączę swoją vlogową recenzję – troszkę inNą.

fot. Marianna Patkowska