
fot. Nika Zamięcka
Nie pamiętam dokładnie kiedy i w jakich okolicznościach zrodził się w mojej głowie pomysł nagrania swojej pierwszej płyty, ale od czasu, kiedy to zrobiłam, zrozumiałam, że praca w studiu jest czymś, co sprawia mi ogromnie dużo przyjemności.
Każda z moich płyt (wszystkie są w pełni autorskie i wykonywane tylko przeze mnie samą) jest zapisem mojej muzycznej drogi w jakimś jej momencie.
Pierwszą, „Autografy”, nagrałam w studiu SONORIA. Był to mój pierwszy kontakt ze studiem w ogóle. Miałam 14 lat, a wszystkie piosenki na tę płytę napisałam cztery lata wcześniej. Traktuję „Autografy” jak rodzaj próby czy też rozgrzewki przed następnymi płytami i inspirujące doświadczenie. Mam świadomość, że nagrywając, nie wiedziałam zupełnie nic. Ani o specyfice pracy w studiu, ani też o sobie samej – tym bardziej swoich muzycznych potrzebach i kierunku poszukiwań. Być może dlatego bardzo mi dziś trudno się z tą płytą utożsamić, ale prawdopodobnie bez niej nie byłoby pozostałych.
„Dolina Pokutujących Dusz” to druga moja płyta – bardzo stara i bardzo osobista. Mimo że muzycznie i emocjonalnie jestem już zupełnie gdzie indziej, utożsamiam się z nią w pełni, bo jest bardzo istotną częścią dawnej mnie. Miałam 16 lat i śpiewałam piosenki napisane rok wcześniej. Czułam je całą sobą. Nagrałam całość w ciągu dwóch dni w Studiu Polskiego Radia i od tego czasu pozostałam wierna radiowym studiom, ale idealnego dla siebie realizatora dźwięku miałam dopiero poznać.
O „Złamanych” lubię myśleć, że są moją pierwszą płytą, bo w pewnym sensie zrozumiałam już bardziej, o co mi muzycznie chodzi (miałam 21 lat), jakie możliwości daje studio, a także, że klasyczne rozumienie akompaniamentu (do którego wcześniej wykorzystywałam fortepian) mnie już nie interesuje, natomiast odkryłam magię śpiewania ze sobą na głosy i tworzenia akompaniamentów wokalnych. Wymagało to sporo nakładów czasu i pracy, ale natrafiłam na wspaniałego realizatora dźwięku – Pawła Szalińskiego, z którym właściwie rozumieliśmy się bez słów, więc nie pracowaliśmy nad płytą dłużej, niż to było konieczne, ale jednak zajęło nam to pół roku. Tym razem w Studiu S7 Polskiego Radia.
„Schizotymik”, jako moje ostatnie dziecko, jest mi zdecydowanie najbliższy, choć ma już 8 lat. Z drugiej strony jestem właśnie w trakcie zupełnie samodzielnej realizacji swojej piątej płyty i zaczynam coraz mocniej rozumieć, że muzyka ze „Schizotymika” to też jakiś etap, który jest już w jakiejś mierze zamknięty. Ale mam do niego mnóstwo sympatii i czułości. Nagrywałam go najdłużej, siedem miesięcy, również z Pawłem Szalińskim, również w Studiu S7 Polskiego Radia, więc w warunkach, które już raz poznałam i w których doskonale się odnalazłam. Oprócz akompaniamentów wokalnych, pojawiło się na niej dużo intrygujących dźwięków, które przez dwa lata zbierałam, nagrywając na cudowny rejestrator dźwięku Zoom H4, który ochrzciłam Dobrym Uchem. Odwiedziliśmy razem i tętniącą życiem drukarnię, i metalicznie brzmiącą kuźnię i całą masę dolin, nagrywając w nich przeróżne potoki.
Ta płyta wymagała zdecydowanie największych nakładów czasu i pracy i prawdopodobnie nie powstałaby ze względów finansowych nigdy, gdyby nie ogromne wsparcie w postaci w pewnym momencie darmowego studia od dyrektora Teatru Polskiego Radia Janusza Kukuły. Bardzo jestem mu za nie wdzięczna.
- „Autografy” 1999
- „Dolina Pokutujących Dusz” 2001
- „Złamane” 2006
- „Schizotymik” 2010
