
Grecję, a właściwie bardzo małą jej część odkryłam w 2008 roku, kiedy ze znajomą wybrałyśmy się na wakacyjny wyjazd (prawie 30 godzin autokarem!!!) na wyspę Thassos. Poczułam wtedy, że to miejsce ma jakieś magiczne właściwości, ale jeszcze do końca nie rozumiałam jakie.

Rok 2009 był jednym z najgorszych w moim życiu. Zarówno pod względem towarzyskim, jak i zawodowym, no a w czerwcu jeszcze do tego wszystkiego odszedł Michael Jackson, co również bardzo przeżyłam. Jedyną rzeczą, która odgrywała wtedy rolę światełka w tunelu, była perspektywa wrześniowego długiego wyjazdu na Thassos z tą samą znajomą, co poprzednio – wykupiłyśmy tym razem dwa turnusy. Przed samym wyjazdem (była już) koleżanka postanowiła przekreślić jedenaście lat znajomości i wycofać się z wakacji, uciekając się do kłamstwa i kradzieży oraz wpuszczając mnie w ogromne koszty. Zastanawiałam się, czy może być gorzej.
Pojechałam na Thassos sama, spłukana, wystawiona, zrezygnowana i chyba bez jakichkolwiek oczekiwań. I wtedy… wpadłam po uszy. Zakochałam się tak, jak chyba jeszcze nigdy w żadnym człowieku. Thassos dało mi wszystko, czego potrzebowałam: akceptację, wyciszenie, wszechobecne piękno, nieprawdopodobne pokłady dobrej energii i wiele, wiele życiowych lekcji.
Potem odwiedzałam Thassos także poza sezonami, kiedy trochę trudniej tam dotrzeć. Właściwie przyjeżdżałam tam, kiedy tylko mogłam. Jesienią i zimą pomagałam w zbiorach oliwek czy przywożeniu drewna na opał oraz pracowałam jako kucharka dla zbierających oliwki. Natomiast podczas jednego sezonu udało mi się być rezydentką w dwóch polskich biurach podróży, barmanką w greckim beach barze z funkcją sprzątania plaży i toalet oraz kelnerką w świetnym przyhotelowym barze, którego główną klientelą byli Anglicy. Te wszystkie prace wykonywałam podczas jednego szalonego sezonu, kiedy przyjechałam z turnusem na dziewięć dni, a zostałam cztery miesiące!

Oprócz wszystkich innych aktywności, zapisywałam swoje doświadczenia, a przede wszystkim informacje o wyspie, do których udało mi się dotrzeć, bo nikt do tej pory nie napisał żadnego przewodnika po Thassos w języku polskim. W pewnym momencie uzmysłowiłam sobie, że skoro nikt tego nie zrobił, widać ja muszę się tym zająć! Tak powstało, w 2012 roku, moje długo wyczekiwane i dopieszczane dziecko – „Praktyczno-sentymentalny przewodnik po Thassos”. Ponieważ ani pewne cenione wydawnictwo podróżnicze, do którego się zgłosiłam, nie było tą pozycją zainteresowane, ani ja na jakimś etapie pracy już nie bardzo wyobrażałam sobie ingerencję osób trzecich (nawet grafikowi nie zostawiłam zbyt dużo swobody) w ten przewodnik, postanowiłam zrobić wszystko starą, wypróbowaną metodą, czyli własnym sumptem. Efekt, ku mojej ogromnej radości, spotkał się z bardzo życzliwym przyjęciem innych miłośników Thassos, a także tych, którzy dopiero z moją książeczką zaczęli swoje odkrywanie tej pięknej wyspy.
Na Thassos poznałam wiele ciekawych i oryginalnych postaci przeróżnych narodowości. Niektóre moje tasyjskie znajomości przetrwały próbę czasu, z innych musiałam się leczyć, ale wszystko, co się zdarza na Thassos, zdarza się po coś. Tego jestem pewna. I będąc tam, się temu poddaję.
Zachęcam do lektury poniższych wpisów! 😉
WPISY:
- Καλή όρεξη! Fotorelacja z kulinarnej podróży po Thassos
- O poruszaniu się samochodem po Thassos
- Jak dostać się na własną rękę z Salonik na Thassos i z powrotem
- Kiedy wszystko jest tak, jak ma być, czyli moja samotna wyprawa do Grecji cz. 1
- Kiedy wszystko jest tak jak ma być, czyli moja samotna wyprawa do Grecji cz. 2
- „Praktyczno-sentymentalny przewodnik po Thassos” manNip
- Biuro Podróży Olimp oczami nNi
- Jakie kosmetyki przywieźć z Grecji
- Moje wielkie greckie wakacje
- Wakacje: dogrywka, czyli nNieoczekiwany powrót na Thassos
