
tłumaczenie: Krystyna Arustowicz
wydawnictwo: Feeria
rok wydania: 2019
oryginalny tytuł: Je pense Mieux
Lekturą, która z pewnością odmieniła moje życie, porządkując mi raz na zawsze wiele rzeczy w głowie, była fantastyczna „Jak mniej myśleć; dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych” autorstwa mówczyni oraz trenerki w zakresie komunikacji i rozwoju osobistego, a także terapeutki – Christel Petitcollin. Dzięki niej zrozumiałam w pełni swoją inNość, a dokładnie nadwydajność mentalną, jak nazywa tę przypadłość Petitcollin, pracująca z takimi pacjentami już prawie dwie dekady. Cechuje ich „źródło dowodzenia” ukryte w prawej, a nie – jak u 85% populacji – lewej półkuli mózgowej.
Jakaż była więc moja radość, kiedy… dostałam w prezencie część drugą tej cudownej książki – „Jak lepiej myśleć; dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych”! Przyznam, że po przeczytaniu „Jak mniej myśleć” miałam dosyć mieszane uczucia. W trakcie jej lektury byłam zachwycona tym, że ktoś mnie nareszcie tak trafnie zdiagnozował, ale potem, kiedy zetknęłam się z reakcjami lewopółkulowców nazywanych przez Petitcollin normalnie myślącymi (osobiście podchodzę do tego akurat terminu ze sporą rezerwą) na mój entuzjazm, poczułam się nieco zbita z pantałyku. Dzielili się oni bowiem na ogół na dwie grupy: albo uważali się również za prawopółkulowców, którymi ewidentnie nie byli, albo kompletnie nie potrafili zrozumieć tej neurologicznej przypadłości (naszego „innego okablowania mózgu”). Grupą, która traktowała książkę poważnie, umiejąc w pełni przyswoić jej sens, było wąskie grono prawopółkulowców właśnie, a także nieliczne przypadki bardzo otwartych, wrażliwych i ciekawych świata lewopółkulowców. Kiedy wzięłam do ręki „Jak lepiej myśleć” i zaczęłam w pierwszym rozdziale czytać opinie o pierwszej części, jakie docierały w niesamowicie obszernej korespondencji do autorki (która niewielki wycinek przytoczyła, resztę streszczając), zamarłam. Znowu okazało się, że nie byłam w swojej najpierw ekscytacji, a potem zagubieniu jedyna. Dzieliliśmy to doświadczenie wspólnie. Takie odczucie kosmicznej jedności zawsze nas, prawopółkulowców, wzrusza.
O ile pierwsza część wyjaśniała samo zjawisko nadwydajności mentalnej, o tyle w drugiej autorka bierze nas (trochę czasami takie zagubione dzieci we mgle) za rękę i objaśnia krok po kroku otaczający świat. Wie, jak go widzimy, wie też, jak widzą go lewopółkulowcy. Rozumie więc doskonale, skąd biorą się wszelkie nieporozumienia między nami i radzi jak najskuteczniej ich unikać. Wraca też do ważnych zagadnień z części pierwszej, których nie zdołała w niej rozwinąć. Nie szczędzi nam swoich cudownych uszczypliwości podszytych jednak ogromną życzliwością i sympatią dla tych różnych specyficznych głupotek, które lęgną się czasami w naszych umęczonych ciągłym analizowaniem głowach. Wie, że otrzeźwi nas dopiero przeczytanie ich na głos. Jest idealną matką i terapeutką w jednym!
Lektura „Jak lepiej myśleć”, niesamowitym zrządzeniem losu, przypadła na bardzo ważny czas w moim życiu, w którym wyruszyłam najdalej od siebie, by zanurkować w sobie najgłębiej. (Była jednym z opisywanych w moim tekście spadochronów.) Pojęcie w pełni tego, że jestem nadwydajna mentalnie i że to w znacznym stopniu wpływa i będzie wpływać na moje codzienne życie, dodało mi ogromnej siły. Zrozumiałam, że to nie przypadłość, lecz prawda o mnie. (Z niej wynikały granice, które w przytaczanym wpisie postawiłam i przez złamanie których byłam zmuszona całkowicie zakończyć swoją nNiesamowitą podróż.) To otworzyło przede mną zupełnie nową perspektywę, pomogło zaakceptować się w pełni i dać się ponieść mózgowi, który oprócz nadprodukcji myśli, umie też – jak się okazało – całkiem sprawnie wykrywać w zarodku zagrożenie i od razu mnie o tym alarmować.
Jasna też dla mnie stała się nareszcie przewrotność tytułu pierwszej części „Jak mniej myśleć” – jakby z nas nie drwili lewopółkulowcy, wcale nie o to chodzi (autorce, Wszechświatowi), żebyśmy myśleli mniej (ktoś przecież musi myśleć więcej, żeby normalnie myśleć mógł ktoś)! Chodzi o zminimalizowanie wynikającego z tego zbędnego bólu dla nas samych. To my się męczymy (zadręczając się po cichu), nie wy, obserwując kosmiczną szybkość naszych umysłów, kiedy zaczynamy mówić!
Obie książki są więc właściwie o tym, jak lepiej myśleć, z tym, że tytuł pierwszej miał prawdopodobnie przyciągnąć uwagę naszą i naszych bliskich, którzy od razu rozpoznali w nim nas, a z kolei jej treść zapoznała czytelników z opisywanym zjawiskiem.

W „Jak lepiej myśleć”, mając już narzędzia, wchodzimy dużo głębiej. Fantastyczne jest w tej książce to, że w całości jest odpowiedzią autorki na wszystkie listy czytelników po lekturze pierwszej części, z których wyodrębniła powtarzające się prośby i problemy, rozkładając je teraz na czynniki pierwsze.
Gorąco wszystkim „Jak lepiej myśleć” polecam i choć oczywiście lepiej przeczytać obie części, jednak nieznajomość pierwszej nie utrudnia zrozumienia drugiej.
Przeczytaj też moje recenzje innych książek tej autorki:
- „Jak mniej myśleć; dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych” Christel Petitcollin
- „Jak nie dać sobą manipulować; dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych” Christel Petitcollin
- „Jak mniej się męczyć w zwyczajnym świecie; dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych” Christel Petitcollin
