
fot. Marianna Patkowska
Po dziewczęcym okresie kupowanNia hurtowych ilości szpilek, czując się w pewnym momencie dojrzalszą już kobietą, przerzuciłam się na kupowanNie hurtowych ilości kosmetyków. Chociaż właściwie „przerzuciłam się” sugerowałoby, że zrezygnowałam z kupowania szpilek, by kupować kosmetyki, a to właściwie niezupełnie prawda… Teraz po prostu kupuję i to, i to. Kosmetykowe szaleństwo zaczęło się u mnie od poznania marki Mary Kay, a wyjeżdżając w tym roku do Grecji, postanowiłam nie brać ze sobą żadnych kosmetyków do codziennej higieny (oprócz tych do mycia twarzy) i pobuszować trochę po greckich aptekach i półkach z naturalnymi regionalnymi produktami, by móc je przetestować właśnie podczas swojego pobytu.
Tak, aptekach. W Grecji nie ma zbyt wielu drogerii i najlepiej kosmetycznie zaopatrzone są właśnie φαρμακεία [czyt. farmakija], czego jednak świadomość nie uchroniła mnie od odbycia najdziwniejszego dialogu w moim życiu w sklepie sprawiającym wrażenie drogerii właśnie:
– Kalimera, czy dostanę może żel pod prysznic, balsam do ciała oraz szampon, wszystko z oliwą z oliwek, najchętniej z tych stron?
– Dla psa?
– dialog, który odbyłam w drogerii w Salonikach
Wtedy zrozumiałam, że wcale nie jestem w drogerii, lecz w dziale kosmetycznym najlepiej pod słońcem wyposażonego sklepu dla zwierząt.
1. Żel pod prysznic i balsam do ciała

Szybkie „zwiady” uświadomiły mi, że bardzo popularne i wysoko cenione są tu naturalne produkty firmy Korres. Szukając żelu pod prysznic i balsamu do ciała, znalazłam ich ogromny wybór, jednak żaden z nich mi nie odpowiadał przez swoją intensywność i wrażenie zbyt dużego wyperfumowania. Zakochałam się jednak z miejsca w serii Pure Greek Olive, która zauroczyła mnie właśnie łagodnością zapachów oraz piękną etykietą. Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu zapach Sea Salt.
Ceny zwykłych żeli do kąpieli nie przekraczały 7€, a tych z serii Pure Greek Olive – 8€. Trafiłam jednak w jednej z aptek na dużą promocję i za żel zapłaciłam nie 7,9€, tylko 4,30€, a za balsam do ciała o tym samym zapachu 4,90€ zamiast 8,10€.
Po intensywnym używaniu obydwu produktów w warunkach, w których skóra zdecydowanie potrzebowała nawilżenia i natłuszczenia, mogę powiedzieć tylko, że jestem nimi całkowicie zachwycona!
2. Szampon, odżywka i maska do włosów

Szampon był dla mnie produktem pierwszej potrzeby, odżywka już niekoniecznie, a maska to w ogóle nie! W zupełnie innej już aptece zapytałam czy nie mają może z serii Pure Greek Olive firmy Korres szamponu wzmacniającego włosy (mnogość stresów w ostatnim roku mocno osłabiła cały mój organizm, m.in. również włosy).

Pani poradziła mi szampon (za 8,80€) widoczny na zdjęciu. Po trzecim umyciu nim włosów, kiedy zaobserwowałam wyraźnie mniejsze wypadanie włosów (aż nie mogłam w to uwierzyć!), wybrałam się po raz kolejny do jeszcze innej apteki już na Thassos po odżywkę (9€) do niego.
Z pełnym przekonaniem do obydwu produktów mogę je z całego serca polecić.

Już na lotnisku w Salonikach w sklepie bezcłowym znalazłam też maskę do włosów z tej samej serii za 11,80€. Zdecydowałam się na nią tylko ze względu na zachwyt, w jaki wprawił mnie szampon z odżywką. I jestem bardzo z tego kroku zadowolona!
Oprócz niesamowitego wzmocnienia włosów, blasku, jaki im nadały, wszystkie też obłędnie pachną (nutką miodu – może to tylko moja interpretacja, ale jakby tego tasyjskiego, sosnowego).

3. Naturalna gąbka do cellulitu i krem
do rąk

Co to, to nie – cellulitu nie mam, jednak kiedy zapytałam w jednym sklepiku z greckimi artykułami (notabene bardzo go polecam – nazywa się ΦΥΣΗ i mieści się na samej górze Placu Arystotelesa, na ul. Vlali 1 w Salonikach) o mocniejszy peeling solny, pani powiedziała, że „ma coś lepszego” – mianowicie STEFI LOOFAH, czyli zaschniętą trukwę, zwaną także gąbczakiem. Jest to całkowicie naturalny produkt (kosztuje 3€), przy pomocy którego można zetrzeć martwy naskórek, poprawić krążenie, ożywić skórę i pozbyć się cellulitu, gdyby ktoś potrzebował.

Jeśli chodzi natomiast o kremy do rąk, po latach doświadczeń mogę napisać, że każdy – nawet najtańszy i najmniej wyględny – kupiony w Grecji okaże się rewelacyjny!
Moim tegorocznym odkryciem były wszelkie naturalne kosmetyki z… oślim mlekiem! Okazuje się, że jest ono bardzo zdrowe, cudownie wpływające na skórę, ale niestety też dosyć drogie. Postanowiłam spróbować właśnie kremu do rąk z jego dodatkiem. Zdecydowałam się na firmę Olive (kosztował 8€). Zapach jest przepiękny, a krem bardzo dobrze nawilża i natłuszcza dłonie i do tego szybko się wchłania!
Ze wszystkich swoich greckich zakupów jestem naprawdę ogromnie zadowolona. Jeszcze jednym plusem używania kosmetyków z danego miejsca podczas pobytu w nim, a potem przywiezienia ich ze sobą, jest to, że w zapachach przecież najłatwiej zakląć większość cudownych wyjazdowych wspomnień. Tym razem zdecydowałam się na bagaż rejestrowany, bo nie jechałam sama, więc objętości butelek nie były dla mnie problemem. Jednak jeśli musimy się zmieścić w 100 ml, warto przed podróżą zaopatrzyć się w buteleczki podróżne, by resztę, która zostanie, do nich przelać, a te większe, oryginalne opakowania, wymyć i też zabrać ze sobą.


One thought on “Jakie kosmetyki przywieźć z Grecji”