
tłumaczenie: Krystyna Arustowicz
wydawnictwo: Feeria
rok wydania: 2019
oryginalny tytuł: Je pense trop: Comment canaliser ce mental envahissant
Półtora miesiąca temu, z okazji swoich urodzin, dostałam od przyjaciela książkę, która okazała się jednym z najlepszych prezentów, jakie otrzymałam w życiu!
Po zapoznaniu się z jej tytułem (i okładką!) czy pobieżnym przejrzeniu książki rzeczywiście moim bliskim może nasunąć się na myśl moja osoba (i że ciągle wszystko rozpamiętuję, i mielę w umyśle, i że ten leniwiec), jednak uważna lektura przerażająco trafnie rozkłada mnie na czynNiki pierwsze. Bo tak naprawdę jest to książka o mnie.
Każdy człowiek (choć w niektórych przypadkach naprawdę ciężko w to uwierzyć) posiada mózg składający się z lewej – odpowiedzialnej za logiczne myślenie i racjonalność – oraz prawej – odpowiedzialnej za emocje i uczucia – półkuli. Innymi słowy, w mózgu każdego z nas mieszka rozum (lewa półkula) i serce (prawa półkula). Równocześnie półkula lewa dominuje u większości ludzi, a ściślej… u 80 – 85% populacji (tzw. „normalnie myślących”). Pewną neurologiczną anomalią jest, jak to ładnie nazywa autorka książki, Christel Petitcollin „inne okablowanie mózgu”, czyli dominacja półkuli prawej. Prawopółkulowcy, nieprzeciętnie zdolni, czy też nadwydajni mentalnie (takiej terminologii trzyma się Petitcollin) to osoby o niesamowicie rozwiniętej empatii, ogromnej wrażliwości (na skraju przewrażliwienia) i ponadprzeciętnie rozwiniętych wszystkich pięciu zmysłach, których mózgi pracują dzień i noc na pełnych obrotach. Z tego lakonicznego opisu może wynikać, że to dość nieskromne, że tak szybko zaliczyłam się do grona prawopółkulowców, bo przecież ich charakterystyka to właściwie same pozytywy, każdy chciałby się do niego zaliczać! Otóż w praktyce właśnie niekoniecznie. Warto pamiętać, że opisane w książce dylematy, problemy i rozterki będą dla lewopółkulowców kosmiczną abstrakcją, a prawopółkulowcy właśnie odnajdą w nich swoją codzienność. Zrozumieją też szybko neurologiczne uwarunkowania swojej dręczącej ich i mocno odczuwalnej odmienności, a czasem też jakiegoś osamotnienia.
Natręctwo myśli, hiperestezja, epizody depresyjne mimo wrodzonej radości życia, rozbudowany do granic możliwości idealizm, duża (czasem uporczywa) kreatywność, myślenie rozgałęzione, silna potrzeba pogłębionych, wręcz intymnych kontaktów z bliźnimi przy niemal całkowitym braku potrzeby podtrzymywania kontaktów powierzchownych, duży problem w adekwatnym podejściu do krytyki, którą – niezależnie od intencji nadawcy – jednoznacznie utożsamiamy ze sobą, nie zaś z naszym postępowaniem, to tylko kilka pierwszych z brzegu typowych dla prawopółkulowców cech, które równocześnie doskonale mnie charakteryzują.
Jedyna różnica, którą widzę między sobą a większością opisywanych przez autorkę przypadków, jest taka, że przestałam wątpić w swój intelekt i swoją wartość, choć – jak każdym prawopółkulowcem – miotają mną skrajności, więc miewam oczywiście i pod tym względem gorsze chwile. Jednak nie wątpię już (nie zawsze tak przecież było!) po pierwsze dlatego, że bardzo dużo udało mi się przepracować na terapii, a po drugie miałam niebywałą przyjemność obserwować umysły osób mających ponadprzeciętny iloraz inteligencji (150 IQ, które lokowało ich wśród zaledwie 2% populacji), co z jednej strony niesłychanie stymulowało mój mózg, a z drugiej pomogło mi też odkryć jego własną potęgę. Christel Petitcollin ostrzega jednak na ogół chętnych nadwydajnych mentalnie przed zrobieniem sobie testów IQ, gdyż są one jej zdaniem „pisane przez lewopółkulowców dla lewopółkulowców” i w przypadku osób, którymi „zawiaduje półkula prawa”, nawet jeśli są one nieprzeciętnie inteligentne, testy mogą wykazać nieadekwatne do rzeczywistości wyniki, co albo wpędzi nadwydajnych mentalnie we frustrację, albo utwierdzi ich w niesłusznym przekonaniu, że są gorsi lub głupsi niż reszta społeczeństwa.
Lektura książki, której autorka jest mówczynią i trenerką w zakresie komunikacji i rozwoju osobistego, a także terapeutką, która już od siedemnastu lat pracuje z nadwydajnymi mentalnie, uświadomiła mi również, że nietypowość mojego rodzinnego domu polegała na tym, że skupiał on nie jedną, nie dwie, ale aż trzy osoby nadwydajne mentalnie! Każde z nas było nadwydajne w odrobinę inny sposób (w sensie ja z tatą w inNy, a mama w inny), ale niewątpliwie każde z nas było prawopółkulowcem, co z pewnością mogłoby zainteresować genetyków.
Mam też przekonanie, że ludzie odbierają mnie najczęściej w dość skrajny sposób – albo obdarzając mnie pokładami niesamowitej życzliwości, wyrozumiałości i uczucia, na które zawsze wydaje mi się, że nie zasłużyłam (tak reagują na mnie wszystkie dzieci, przez co czuję się największą szczęściarą na świecie) albo wielkiej, nieskrywanej wrogości i zniecierpliwienia. Jeśli ktoś przyjmuje mnie zupełnie neutralnie, to tylko wtedy, kiedy włożę sporo pracy w to, by mnie zbyt dobrze nie poznał. Książka „Jak mniej myśleć; dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych” pomogła mi wreszcie zrozumieć, że tzw. „normalnie myślący”, czyli lewopółkulowcy, siłą rzeczy nigdy nie zrozumieją mojej potrzeby wchodzenia głębiej, tak jak i ja nigdy nie zrozumiem, jak można się zadowalać jedynie powierzchownością (w moim rozumieniu oczywiście i wg tylko moich standardów), choć i jedna, i druga optyka ma swoje plusy i nie jest gorsza czy lepsza od pozostałej. Co jednak ważniejsze, możemy się nauczyć żyć koło siebie, rozumiejąc, że nasze mózgi są po prostu inaczej skonstruowane, co samo w sobie jest przecież piękne. Najważniejsze jednak, by odróżniać przeciętnych lewopółkulowców od manipulatorów i dręczycieli, bo ci ostatni stanowią dla osób nadwydajnych mentalnie realne zagrożenie. Dobrze sobie z tego zdawać sprawę i odcinać się emocjonalnie od takich jednostek.
Pewnym olśnieniem było dla mnie przeczytanie, że jedną z lepszych metod na poskromienie rozgałęzionych myśli jest sporządzenie mapy myśli i uświadomienie sobie, że właściwie mój blog zarówno przez formę, jaką mu nadałam, jak i przez swoją klikalną strukturę jest sam w sobie rodzajem mapy myśli właśnie.
Ogromnie polecam tę lekturę zarówno tym, którym wydaje się, że ich umysł za chwilę eksploduje i że być może przybyli z odległej planety, jak i tym, którzy chcieliby mnie lepiej poznać.
A kiedy tak na nią patrzę, próbując zredukować wszystkie zbyteczne myśli, pojawia mi się jednak ta jedna, wiodąca… czy tytuł nie powinien przypadkiem brzmieć „Jak myśleć mniej”? W końcu punkt ciężkości jest tu postawiony na zbyt dużo myśli, a nie na sam proces myślenia… 😉

Przeczytaj też moje recenzje innych książek tej autorki:
- „Jak lepiej myśleć; dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych” Christel Petitcollin
- „Jak nie dać sobą manipulować; dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych” Christel Petitcollin
- „Jak mniej się męczyć w zwyczajnym świecie; dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych” Christel Petitcollin
