Kronosi w Zakopanem!

fot. Tomasz Budzyński [zdjęcie pochodzi z galerii festiwalu Muzyka na Szczytach]

Zespołu Kronos Quartet prawdopodobnie nikomu przedstawiać nie trzeba. Ten amerykański kwartet założony dokładnie czterdzieści pięć lat temu przez Davida Harringtona (pierwszego skrzypka) jest dziś jednym z najbardziej wszechstronnych i rozpoznawalnych na świecie. W jego repertuarze znajduje się muzyka kompozytorów tworzących bardzo różne gatunki muzyczne – od muzyki poważnej, poprzez ludową, aż po jazzową i ogólnie pojętą rozrywkową. Kronos Quartet współpracował m.in. z Arvo Pärtem, Laurie Anderson, Philipem Glassem, Davidem Bowie czy Nelly Furtado; odcisnął też ogromne piętno na muzyce światowej oraz polskiej, zamawiając u wielu wspaniałych kompozytorów znakomite kwartety, które prawdopodobnie bez uporu charyzmatycznego Davida Harringtona nigdy by nie powstały. My zawdzięczamy Kronosom trzy doskonałe kwartety Henryka Mikołaja Góreckiego – na pierwszy (jeden z moich ulubionych utworów z dzieciństwa) zespół musiał czekać sześć miesięcy, na porażający drugi – dziesięć lat. Czym jest jednak czas wobec wielkości efektów…
Zakopane po raz pierwszy miało niesamowity zaszczyt gościć Kronosów we wrześniu 2009 roku na koncercie inaugurującym I Międzynarodowy Festiwal Muzyki Kameralnej „Muzyka na szczytach” organizowany przez Stowarzyszenie im. Mieczysława Karłowicza. Dziś, jubileuszową już edycję tego festiwalu znowu otworzył Kronos Quartet, co świadczy o nieprawdopodobnym rozmachu twórców tego fantastycznego i niezwykle ważnego przedsięwzięcia.
W minioną sobotę (1.09.2018) w kościele św. Krzyża (będącym nieustająco najlepszą i ciągle niestety jedyną salą koncertową Zakopanego) usłyszeliśmy utwory napisane w ramach Fifty for the Future (autorskiego projektu zespołu, mającego na celu ułatwienie początkującym kwartetom dostępu do najnowszej muzyki i stworzenie w ciągu pięciu lat pięćdziesięciu nowych kwartetów zamawianych u dwudziestu pięciu kompozytorek i dwudziestu pięciu kompozytorów z całej kuli ziemskiej), światowe prawykonanie najnowszego utworu „means of transport” jednej z najciekawszych polskich kompozytorek młodego pokolenia – Jagody Szmytki, kilka lżejszych aranżacji utworów rozrywkowych oraz klasykę już gatunku, znakomity utwór „Different Trains” pioniera minimalizmu – Steve’a Reicha.
Mimo że nie jestem fanką mieszania stylów, a już tym bardziej łączenia wybitnych dzieł współczesnych z muzyką łatwiejszą i lżejszą w odbiorze, uważam, że program (ustalony przez sam zresztą kwartet) się jednak zdumiewająco obronił, tworząc cudowną klamrę. Zupełnie ponadczasowy, ciągle hipnotyzujący i świeży, choć liczący już ponad trzy dekady, utwór Reicha pięknie zamknął to, co otworzyła doskonała, głęboka, intrygująca i bardzo poruszająca kompozycja Jagody Szmytki „means of transport”.
Wśród dwóch bisów znalazła się aranżacja „Summertime” w wersji Janis Joplin i wtedy już oficjalnie zakochałam się w Davidzie Harringtonie. Jeszcze nigdy nie słyszałam tak seksownych skrzypiec. Kiedy zamykałam oczy, słyszałam Janis – frazował zupełnie jak ona.
Po koncercie miałam ogromną przyjemność spędzić z Kronosami kilka pięknych chwil. Harrington (który pamiętał mojego tatę z czasów, kiedy kwartet występował na „Warszawskiej Jesieni”) okazał się rozbrajająco uroczym, delikatnym, skromnym i niezwykle serdecznym człowiekiem o wyjątkowej aurze. Jednym z tych, z którymi spotkanie coś w nas na zawsze zmienia. Na lepsze.

Z wielką radością załączam pierwszy historii tego bloga wywiad.

WYWIAD Z JAGODĄ SZMYTKĄ

Jagoda Szmytka i David Harrington, fot. Tomasz Budzyński [zdjęcie pochodzi z galerii festiwalu Muzyka na Szczytach]

Marianna Patkowska: Jagodo, przede wszystkim jeszcze raz ogromnie ci gratuluję twojego najnowszego fantastycznego, poruszającego utworu. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak znakomicie tematycznie i estetycznie współgrał z kompozycją (już ponad trzydziestoletnią!) „Different Trains” Steve’a Reicha. Czy pisząc „means of transport” specjalnie na tę okazję, miałaś świadomość, że Kronosi postanowili zakończyć swój koncert utworem Reicha na ten sam skład (kwartet z elektroniką) oraz dotykający tej samej problematyki (transportu, ruchu), co Ty?

Jagoda Szmytka: Nie, nie wiedziałam o tym. Gdybym wiedziała, poszłabym w pisaniu swojego utworu w troszkę inną stronę.

M.P.: Jaką?

J.S.: Byłam zupełnie porwana tym wykonaniem Kronosów. Mój utwór byłby inny, gdybym miała możliwość spotkania się z muzykami wcześniej; gdybym mogła z nimi dłużej pracować i gdybym miała okazję przed rozpoczęciem pracy nad „means of transport” usłyszeć to, co zrobili z „Different Trains” Reicha podczas tego koncertu.

M.P.: Mówisz o ich interpretacji czy energii?

J.S.: O jednym i drugim, ale zwłaszcza o energii.

M.P.: Wspominałaś, że twoją ogromną muzyczną inspiracją jest twórczość Mortona Feldmana. Czy cenisz Reicha i przede wszystkim jaki jest twój stosunek do tego konkretnego jego utworu – „Different Trains”?

J.S.: Feldman jest dla mnie tak ważny przede wszystkim z powodu swojej koncepcji ścisłego splatania kultury i sztuki z życiem człowieka. W dzisiejszych czasach ciągle jeszcze koncerty wykonuje się w odgórnie przeznaczanych do tego salach.  Ja sama bardzo często pracuję w przestrzeniach otwartych i poprzez instalacyjne formaty zbliżam się do człowieka i architektury. Z tym, że architektury nie w takim sensie jak u Xenakisa [znakomitego kompozytora i architekta, który zapisywał swoje utwory za pomocą figur geometrycznych – przyp. M.P.], tylko w znaczeniu czegoś, co się zamieszkuje. Nie jestem kompozytorem jednej estetyki – dobieram je w zależności od potrzeb. Lubię się z publicznością kontaktować w różnych formatach. „Different Trains” wspaniale się słucha, ten utwór się właściwie nie starzeje. Jest to zupełnie inna, niż u Feldmana estetyka dźwiękowa, ale to jest ciekawe. Ja lubię bawić się brzmieniowością w różny sposób. W ostatnim czasie, jako twórca, zahaczyłam nawet o techno.

M.P.: Sama wychowałam się na muzyce elektroakustycznej, więc łączenie tradycyjnych instrumentów z elektroniką jest dla mnie oczywiste. Bardzo mnie jednak ciekawi, jak podchodzisz do tego jako kompozytorka tak niesamowicie elektroniki świadoma, zawsze idealnie nią operująca. Czy jest dla ciebie po prostu jednym z wielu instrumentów i traktujesz ją na równi z nimi, czy masz może do jej używania inny stosunek?

J.S.: Bardzo lubię żonglować wszystkimi dostępnymi mediami – nie chcę się ograniczać do jednego. W swojej pracy wykorzystuję nowe i stare media elektroniczne, także z obrazem i z amplifikacją czy spreparowanymi głośnikami, traktując je na równi z każdym innym instrumentem, gdyż są to po prostu kolejne środki wyrazu. Jestem zafascynowana różnorodnością mediów i uważam, że jest to znak czasów, postęp. Wspaniale, że mamy do takiej palety dostęp – chcę z tego garściami korzystać.

M.P.: Bardzo dziękuję za rozmowę i cudowne emocje, których dostarczasz swoją muzyką za każdym razem.

6 thoughts on “Kronosi w Zakopanem!”

Leave a comment