Warsztaty I

fot. Valantis Nikoloudis

[Tym maleńkim opowiadaniem zaczęłam aktywne uczestnictwo w warsztatach Twórcze pisanie. Prawdopodobnie zadaniem dla nas było uwzględnienie realistycznie brzmiących dialogów.]

 

  17.10.2005

Właśnie zasiadał do kolacji. Sam. Przeżuwał w swej samotności każdy kęs ze wzrokiem utkwionym w niewidzialny punkt na ścianie. Od kiedy odeszła, życie stało się puste i bezsensowne, a kolacje –  niedobre. Brakowało im świec, napięcia i wartości odżywczych.
Siedział taki zmęczony bólem istnienia, aż nagle wyrwało go z zadumy głośne, energiczne pukanie do drzwi. Dziwne, nie spodziewał się nikogo. Odczekał chwilę, ale pukający najwyraźniej się nie zniechęcił.
Wstał od posiłku, otworzył drzwi i zdumiony spostrzegł na wycieraczce małe pudełko. Wybiegł na schody, ale nikogo już tam nie było. Zaintrygowany spojrzał jeszcze raz na pudełko. Było wielkości pudełek, w jakie w sklepach zoologicznych pakuje się tarantule. Wziął je, zaintrygowany, do mieszkania. Powoli, delikatnie otworzył i ku swemu zdumieniu spostrzegł maleńką Śmierć. Ta, widząc jego zdziwienie, machnęła rączką i uspokoiła go, mówiąc:
– Nic się nie bój, ja po chomika!
– Trawa mnie kiedyś zgubi… – mruknął do siebie, nerwowo przygotowując skręta. Następnie zakleił pudełko i odniósł je z powrotem na wycieraczkę, ale Śmierć nie dawała za wygraną. Zaczęła mocować się z kartonem od środka swą maleńka kosą.
Przerażony postanowił zachować zimną krew, wziąć Śmierć do siebie i wyjaśnić to nieporozumienie raz, a dobrze. Postawił pakunek na stole, a Śmierć wygramoliła się przez wycięty kosą otwór, otrzepała się z kawałków kartonu i rzekła znów machając rączką:
– Nic się nie bój, ja po chomika!
– Masz dosyć nie najlepszą pamięć jak na Śmierć, więc może dobrze, że
przychodzisz tylko po chomika, ale widzisz, jest jeden mały, maleńki problem – ja  NIE MAM chomika!!!!
– Ale…? – zasmuciła się śmierć.
– Bardzo mi przykro, może pomyliłaś adres?
– Ależ skąd! Ten mi podano, spójrz – tutaj Śmierć wyciągnęła pognieciony świstek papieru, a na nim jego adres. Faktycznie, wszystko się zgadzało. Nie chciał jej bardziej zasmucać, ale trudno było też jej akurat skłamać, że chomik umarł…
Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta zwłaszcza, że Śmierć zdawała się być bardzo przejęta swoim zadaniem i sprawiała teraz wrażenie wyjątkowo przygnębionej.
Zaproponował jej kroplę herbaty i okruszek ciastka. Po dwóch godzinach dosyć drętwej rozmowy spytał w końcu:
– Czy coś w zaistniałej sytuacji mogę zaproponować? Chomika nigdy nie
miałem. Niestety. Tak więc?
– …tak więc – przerwała mu Śmierć z poważną miną – nie pozostaje nam nic innego, jak poczekać tu na następne warsztaty Twórcze pisanie. Zawsze jest minimalna szansa na to, że w ostatecznym rozrachunku zrezygnują z tej sceny.

Leave a comment